poniedziałek, 18 czerwca 2018

Upał w Urlach

Zapowiadało się upalnie. Bardzo upalnie. Niczym w lipcu. Na InO Świętojańskie pojechałem sam – Rena przedłożyła nad uciechy InO-ckie zabawy w domu typu skrobanie okien, pielenie ogródka itp. Prawdę mówiąc to ją rozumiem, bo pogoda była ciężka.
Na miejsce doprowadziła mnie nawigacja. Oczywiście gubiąc się w ostatniej fazie i zwiedzając okoliczne lasy dotarłem na stację w Urlach z drugiej strony torów niż powinienem. Gdy usłyszałem „jesteś u celu” zgasiłem silnik i poszedłem szukać startu.

Ruch w bazie niewielki
Start TP
Dyrekcja
Sekretariat
W bazie ruch niewielki. W sekretariacie siedzi Zuzia, trasy robi Ania (czyżby Jedynka się Stowarzyszyła?), a na stoliku leży zdechła fretka. Chyba z powodu odwodnienia. No, może i dlatego, że pluszowa;-)

Dostałem mapę i poszedłem.
Autor E1 potrafi robić bardzo niekompletne mapy
Wyglądało prosto – coś w rodzaju lop-ki i miejsca zamocowania wycinków, które się obracają, a dwa nawet lustrują. Znając autora można było podejrzewać, że mapy coś w sobie będą miały, coś niezgodnego z rzeczywistością. Już na pierwszym wycinku dogoniłem Kazika, który stał bezradnie z mapą w dłoni. Mi także mało co pasowało. Drogą eliminacji i rozważania prawdopodobieństwa mógł tu zapasować wycinek z PK 9. Punkt byłby po drugiej stronie torów, przy starcie. Postanowiłem podbić PK 12 z głównej mapy i wrócić na drugą stronę torów. Idę na PK 12 chcę wyjąć kartę… a tu karty brak! Udało mi się ją zgubić zaraz po starcie!!!
Pozostawało się cofnąć na start – kartę znalazł Mariusz i oszczędził mi 50 m cofania się;-) Przy okazji wyeliminowałem wycinek z PK 9 i zostało rozpocząć zabawę z dopasowaniem od nowa.  Doczytałem zdanie „Wycinki, które przedstawiają tylko część rzeczywistości” i jak pomysłowy Dobromir… wpadłem co trzeba dopasować! Pierwsze dwa PK zaliczone -  idę do następnej kropki.

Tu spotykam Tomka, który patrzy pod światło w mapę i minę ma nietęgą. Po konsultacji Tomek stawia na wycinek z PK 5. Ja wpadam, że jest to PK 10. Przedzieram się na azymut i o dziwo znajduję lampion i Tomka, który także poszedł w tę stronę.  Idziemy w stronę kolejnej kropki. I tu zaczyna się tragedia. Niby pasuje PK8, ale… czeszemy teren jakiegoś ośrodka. Grupa czeszących się powiększa. Sprawdzamy różne warianty i nic. Czas się kurczy. Ruszamy dalej do dość oczywistych punktów. Tu dowiaduję się od Kazia, że przy poprzedniej kropce był jakiś lampion i wzbił go bez przekonania  jako PK 8. Wracam i rozpoznaję, że jest to ten długo poszukiwany PK 8!
Dalej pod torami  i źle dopasowuję wycinek. Zapętlam się. Krążę, szukam i znajduję wreszcie Zuzę z trasy TP idącą w przeciwnym kierunku. Wbijam bez przekonania lampion na dużym drzewie jako PK 1. Zuza zdradza, że dalej jest linia energetyczna i wreszcie wiem co oznacza czarna linia na mapie głównej! Przede mną jakieś długie bezproduktywne przebiegi. Komary zaczynają ciąć niemiłosiernie.  Znajduję PK 5 (choć powinien być na sąsiednim drzewie, bliżej brzegu – na wszelki wypadek przebijam się przez pokrzywy szukając lampionu), potem plaża i spotykam Darka idącego z naprzeciwka na trasie TU. Oczywiście przechodzę punkt i muszę się cofnąć. Chyba już jestem w ciężkich minutach, więc podbiegam. Mam PK 2. Skręcam w prawo, dobiegam do asfaltu i… znowu skręcam w prawo. Staram się podbiegać, co w tym upale nie jest łatwe. Coś za daleko biegnę i ciągle nie widać ostatniego PK 11 i mety! Za to widać tory i przejazd pod torami! Coś nie tak! Zawracam, biegną naprzód… wreszcie po długiej chwili dochodzę, co jest nie tak. Niepotrzebnie skręciłem! Normalnie jakieś odwodnienie wyłączyło mi myślenie.
Przy mecie E1, na terenie szkoły stało coś takiego
Znajduję skrót do PK 11 i lecę na metę. Jestem ostatni ze wszystkich i meta chce już się zwijać! Po niewczasie wychodzi, że fragment mapy, który ominąłem to był ten nieszczęsny PK 1, którego wbiłem za wcześnie. Ale do takich wniosków dochodzi się dopiero w domu przy zimnych napojach wysokoprocentowych!
Mapa E2 wygląda prosto...
Etap 2 robiła Ania. Wycinki składające się na styk. Nie lubię takich, ale Ania trudnych tras nie robi zwykle… idę na pierwszy PK X. Tu wszyscy się zgromadzili, bo okazuje się… że nie wiadomo co dalej! Ta składanka nie jest taka oczywista!. A PK X nie ma! Musiało coś się źle narysować budowniczemu!
Przy PK X - praca w podgrupach: co dalej zrobić
Mniej więcej wiem gdzie jest kolejny wycinek, ale jakoś tak nie schodzi się na styk. Coś musiałem pominąć, albo źle dopasowałem. Idę do przodu szukając jakiegoś przejścia, ale po lewej ciągle płoty. Nawet w lesie ciągną się płoty! Postanawiam sięgnąć po nożyczki. Tnę mapę i dopasowuję. Do wycinka startowego wycinek z PK Y można przypasować na trzy sposoby. Sprawdzam wszystkie w terenie. Dopiero ostatni wariant pasuje.
Moje puzzle
Co tu dużo mówić, przejście na drugi wycinek zajęło … 50 minut. Dalej było już prosto, no może poza komarami, które się uaktywniły w okolicach PK A. Dochodzę do PK D i mylą mi się kierunki. Chwilę szukam wycinka z PK G. Patrzę na kartę – mam coś za mało wpisów. Musiałem gdzieś zgubić wycinek z punktami E i F. Z tego co pamiętałem to były jakieś skrzyżowania ścieżek, więc biorę świadome stowarzysze na… skrzyżowaniach ścieżek. Bo teraz to nawet nie wiem, gdzie ten wycinek powinien być. Podbiegam na metę w małych lekkich minutach. Licznik wskazuje 19,86 km. Nieźle! Teraz już wiem co symbolizowała ta zdechła fretka na starcie – samopoczucie uczestnika TZ na mecie;-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz