Wreszcie doczekałem się Mistrzostw Mazowsza w nocnym BnO. Choć szkoda, że w imprezie niby podsumowującej sezon w naszym regionie, zabrakło „prawdziwych” kategorii, tylko z założenia takie łączone. Rozumiem, że brakuje chętnych do zrobienia zawodów, zawody do kalendarza wpadają w ostatniej chwili i oczywiście nie będzie wyników liczących się do jakiś wszech rankingów…
Wracając do tematu – zawody ogłoszono, niestety z powodu innych zobowiązań w weekend mogłem brać udział tylko w jednym biegu – tym nocnym – w piątek przed weekendem właściwym.
Teren niby znany – chwilę wcześniej biegaliśmy tu na treningu przed nocnymi MP. Ale tym razem start był jakoś tak z boku… tam, gdzie do tej pory nigdy startu nie było…
Piątek – korki – nawigacja poprowadziła mnie jakąś abstrakcyjną trasą przez Radzymin, potem drogami gruntowymi, leśnymi…. Grunt, że dojechałem i to dosyć wcześnie. Miałem chwilkę na dobre zaparkowanie, formalności i nawet rozgrzewkę.
![]() |
| Gdzieś tam na drugim planie czekam na swoją minutę startową |
Start w 12 minucie. Kategoria „odmładzająca”: M55. Pogoda – coś tam czasami pokapywało – prawdziwe opady miały być w sobotę.
Start. Dobieg do lampionu. Udało mi się nawet znaleźć start na mapie w miarę sprawnie. Pierwszy dylemat - jak pobiec do PK 1? Zwyciężył rozsądek i wybrałem bieganie drogą. Zaraz z PK 1 wyprzedziłem poprzednika, czyli Jasia Cegiełkę. Słowem: nie jest źle!
Do PK 2 po kresce, pomimo sporej ilości gałęzi pod nogami.
Przed PK 3 trochę zielonego – musiałem przebić się na drogę, ale punkt z daleka świecił w krzakach.
Zastanawiałem się, czy do PK 4 biec drogą, czy na kreskę. Próbowałem na kreskę, ale zniosło mnie na drogę. Tyle że akurat przy górce, więc namierzenie się na punkt było proste. Lubię, gdy nocne lampiony widać „z daleka”, wtedy nawet gęstwiny nie straszne.
Coś nie pykło przy PK 7. Niby biegłem na azymut, ale jak widać, był to jakiś koślawy azymut. Gdy dobiegłem do wydmy, nie wiedziałem w której jej miejscu jestem. Niby lampion miał być w pobliżu najwyższego fragmentu – więc piąłem się pod górę i wreszcie wypatrzyłem lampion! Ale strata czasowa jest.
PK 8 – po kresce, na PK 9 troszkę drogami. Szkoda, że na końcówce zamiast obiec młodnik przedzierałem się przez największe gęstwiny.
![]() |
| Dobieg do mety |
Na mecie wydruk – jestem drugi. Wyników on-line brak. Miał prawo wyprzedzić mnie Tommy, a że startował przede mną, więc wychodziło mi, że to on jest pierwszy. Teoretycznie ktoś ze startujących później mógł mnie przegonić, bo jak pokazywał paragon, na PK 7 miałem jakąś znaczącą stratę 2:49. Jak się okazało następnego dnia – utrzymałem pewnie 2 miejsce. Ale cóż, nie mogłem w sobotę odebrać zasłużonego medalu i dyplomu uznania – może kiedyś do mnie dotrze;-)




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz