poniedziałek, 21 grudnia 2015

Choinkowa wyprawa w przyszłość.

Na ChoInO nieopatrznie zdeklarowałam się upiec pierniczki. Widok lawinowo przybywających zgłoszeń na imprezę wprawił mnie w lekką desperację, bo pierniczki miały też starczyć na wigilię klasową córki. Nie było rady - musiałam dopiec jeszcze jedną partię. Dekorowanie zajęło nam cały długi wieczór.
Na drugi dzień z pudłem pachnących piernikowych choinek zjawiliśmy się na starcie.
Tradycyjnie przy opłatku złożyliśmy sobie wzajemnie życzenia i jeśli się spełnią, to w przyszłym roku wszyscy będziemy zajmować pierwsze miejsca w zawodach:-)
T. przy zapisach na ChoInO znowu mnie zbałamucił i zgodziłam się iść na TZ. Jakoś nie dotarło do mnie kto robi tezetowską trasę i podeszłam do sprawy z pełnym optymizmem (czy raczej beztroską). Kiedy zobaczyłam mapę, aż mnie zatchnęło. Przed oczami miałam rysunek techniczny czegoś, czego w naturze w ogóle jeszcze nie ma. Nic nie rozumiałam z oznaczeń technicznych i nie wiedziałam co jest czym. W zasadzie w zasięgu moich możliwości były dwa PK z choinki startowej, czyli cała reszta w rękach, czy raczej mózgownicy T. Zebraliśmy najbliższy startu punkt (bynajmniej nie idąc wprost do niego, a mocno naokoło) i postanowiliśmy ruszyć do kolejnej gwiazdki, żeby na miejscu przypasować wycinek. Oczywiście nic do niczego nie pasowało. Dopiero kiedy okazało się, że niebieskie rzeki to jezdnie, a żółto-różowe wstążeczki to ścieżki rowerowe i chodniki dla pieszych, dało się coś wymyślić. Wykazałam się i zlokalizowałam PK A. T. początkowo nie chciał wierzyć, że to ten, dopiero widząc, że wszyscy go biorą, uznał moją rację. Zrobiliśmy burzę mózgów, która to burza zaprowadziła nas pod Muzeum Sportu. Kombinowaliśmy i kombinowaliśmy, w końcu postawiliśmy na G i F. Po chwili zaczęli nadciągać inni tezetowcy i to był znak, że jesteśmy na dobrym tropie. Idąc dalej za tłumem dotarliśmy do skupiska czterech lampionów, z których żaden z niczym nam się nie kojarzył jednoznacznie. Pokręciliśmy się przy nich, pomedytowali i ... poszli dalej. T. wymyślił, że "plastry miodu" na jednej z choinek to może być teren nadrzeczny. Miał rację. Za to nie miał racji przyjmując, że fragment owalu na rysunku to początek boiska sportowego. W związku z błędnym założeniem odbył długą, samotną wycieczkę nad Wisłę w poszukiwaniu PK I. Jako, że odmówiłam współpracy (buty sobie przed wyjściem wymyłam i szkoda było brudzić) snułam się po okolicy obserwując poczynania innych uczestników zabawy. Kiedy obserwacje doprowadziły mnie na PK I oraz H, usiłowałam telefonicznie odwołać T. z misji, ale gdzie tam - nie odbierał. Wrócił jak już przeczesał każdy krzaczek w okolicy. Zebraliśmy znalezione przeze mnie punkciki i zaczęliśmy myśleć - co dalej? T. wykoncypował, że pora na PK C i B, które powinny być gdzieś bardzo blisko.  W sumie wszystko było bardzo blisko, bo skala "mapy" była zadziwiająca. Ja już godziłam się na każdy lampion jaki T. chciał spisać, bo i tak nie ogarniałam.
PK M i L nie dawało się nigdzie przypasować. W końcu coś tam wzięliśmy jako L, ale bez większego przekonania. M-podobne drzewka znaleźliśmy w miejscu nieadekwatnym do współistnienia z L, ale w końcu L nie było wcale pewne.
Ja już byłam gotowa wracać, ale została nam jedna choinka i PK D, więc T. nie chciał odpuścić. K i J od pierwszego spojrzenia na mapę kojarzyły mi się  z miejscem zamieszkiwania szwagierki, ale T. miał wątpliwości. Nie wykłócałam się, bo ostatecznie on dłużej wie gdzie mieszka jego siostra. W ostatecznym rozrachunku okazało się, że lampion wisiał pod jej oknami:-) Ja już tego nie zobaczyłam, bo wcześniej odpuściłam sobie zabawę i wróciłam na metę.
Tyle razy mówiłam sobie, że nigdy więcej na TZ i co? I znowu szłam jak ten baran nie wiedząc gdzie i po co.
Po powrocie do domu T. od razu rzucił się do komputera żeby poskładać mapę i zobaczyć w końcu gdzie co było.  Myślałam, że do końca świata będzie składał, ale do północy udało mu się mniej więcej dopasować wycinki. Ja wciąż nie wiem gdzie byłam, mimo obejrzenia tej jego składanki:-) Ale czy ja muszę wszystko wiedzieć?


3 komentarze:

  1. L był jednym z łatwiejszych PK, trzeba było tylko popatrzeć na kreski spadku ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, najpierw trzeba wiedzieć co to są kreski spadku:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Najłatwiejszy to był Punkt G!;-)

    OdpowiedzUsuń