sobota, 4 lutego 2023

Bajkowa zima w Falenicy

Falenica - znowu po śniegu. I to po takiej świeżutkiej, spadłej w nocy dostawie. Może nie było go specjalnie dużo, ale kilka stopni na minusie i słoneczko dały idealnie zimowy klimat. 

Na trasę Open-M wyruszyłem chyba jako pierwszy lub jeden z pierwszych. Bo do lampionów nie było żadnych śladów. Pierwszy na boisku szkolnym - wyznaczałem sam szlak najkrótszą drogą do rogu ogrodzenia. Potem przepychanie się z biegaczami górskimi co szwędali się na drodze do swojego startu, przepychanie miedzy autami i wreszcie bieg wzdłuż ogrodzenia samotnego domku w lesie po dziewiczym śniegu. Dzisiaj wszystkie punkty na wydmie w stronę Józefowa. Brak punktów przy kościele czy w lasku przed szkołą. Zerkam na mapę i wybieram wariant, by nie przebiegać w poprzek wydmy. 

Na początek PK 2 tuż za startem Biegów Górskich. Wypadam na drogę i natykam się na Marleną z Rembertów Team. Pozdrowienia w locie i przeciskam się przez tłum kibiców na starcie w kierunku mojego lampionu. 

Czas przedrzeć się przez wydmę. Na szczęście na wydmie nie ma jeszcze tabunu biegaczy - jakieś pojedyncze sztuki chyba rozgrzewkowo zaliczają zbiegi i podbiegi. Gdy ruszy tłum, nieraz trzeba dość długo czekać, by niezdeptanym przeciąć trasę biegu. Zresztą sama trasa FBG wydeptana, wręcz "czarna" - ja raczej biegam po terenach zaśnieżonych. PK 5-7-4 ciągle wydeptuję pierwszy ślad między lampionami. Na PK 10 wracam na wydmę - znowu udało się bez kolizji z biegaczami. 

PK 4

Ja, las i śnieg

Przekraczam "Czerwonkę" (zanim ulicę Podkowy wyasfaltowano, były na niej ślady utwardzania czerwoną cegłą z czasów II Wojny Światowej – stąd ta kolorowa nazwa) i lecę do PK 12 - dołka "gitarowego" (miejsce gdzie za młodu z kolegami piłowaliśmy na gitarach). 

Przebieg do PK 17
 

 Szukam PK 17 o dróżkę za wcześnie

Teraz zaczynają się dłuższe przebiegi. PK 9 , a potem daaaaleko do PK 17. Przed właściwym miejscem coś mnie rozprasza, dostrzegam w lesie ścieżkę tam, gdzie jej nie ma i zwiedzony jakimiś śladami wyglądającymi na buty trailowe skręcam za wcześnie w ścieżkę. Po chwili koryguję się, znajduję granicę kultur, duże doły i … dołek bez lampionu. Na mapie jest tylko jeden dołek - ten z lampionem! Chwilę tracę zanim trafiam na lampion. Analizując dane lidarowe teraz widzę, że na mapie nie ma tego dołka, co znalazłem wcześniej. Cóż - tak bywa. 

PK 18 i PK 20 po dziewiczym śniegu. Żadnych śladów. Chyba lampiony wiszą od wczoraj, są lekko przysypane śniegiem. 

 PK 20

Gdzieś na azymucie do PK 22 znajduję ślady idące z naprzeciwka. Dzięki temu nie muszę patrzeć na kompas, tylko biec po śladach do lampionu. Dopiero koło PK 19 widzę kogoś biegnącego z naprzeciwka. Chwilkę dalej z naprzeciwka biegnie Karolina. Z PK 16 się mijam, bo w terenie jest więcej granic kultur niż na mapie. Od tej pory zaczynam biec inostradą. Zahaczam o strzelnicę, przy PK 15 tłum dzieci na sankach. 

Znowu mitrężę czas przy PK 14 - coś mi się wydawało, że jestem dalej i zaczynam się cofać. 

Teraz "powrót do domu" - przebiegam przed furtką, gdzie kiedyś mieszkałem. Wbiegam w lasek zabaw mojego dzieciństwa. Jakoś strasznie się ten lasek skurczył – kiedyś to były wielkie połacie lasu a teraz kilka kroków i jestem już za nim! 

Sprawdzam kartę, czy czegoś nie przeoczyłem. Wszystko jest w porządku. Jeszcze dwa lampiony i meta. Wpadam na metę. Uff, znowu się udało dobiec;-) 


 

piątek, 3 lutego 2023

Naprawa telefonów i działa na Rudzie!

Kolejny etap Dystansu Stołecznego. Osiedle Ruda. Pamiętam, że tam był dawno temu jeden z etapów Pucharu Bielan (bo tak to się nazywało wtedy), na którym skręciłem sobie kostkę;-) Wtedy było lato - tym razem mamy środek zimy, niby bez śniegu, ale z bardzo nieprzyjemnym zimnym wiatrem. Start wyznaczony tuż przy rondzie Ruda. Pinezka na mapie pokazywała niewielki trawnik gdzieś pomiędzy rondem a parkingiem. Przyjechałem kilka minut wcześniej i szczęśliwie udało mi się zaparkować niedaleko koło tego miejsca. Ruszyłem szukać organizatora… ale trawnik wskazany przez współrzędne GPS pusty. No, może niezupełnie, bo wokoło krąży kilka zdezorientowanych osób (wyraźnie świeży narybek) z przygotowanymi czołówkami i nerwowo poszukuje organizatora lub innych zorientowanych w temacie osób. Ale na miejscu czuwa Konrad, który widział Karola rozwieszającego lampionu z samochodu i potwierdził, że to tu będzie biuro. Więc spokojnie sobie czekamy, co chwila pojawia się kolejna znajoma osoba.

Tu ma być start

Na 3 minuty przed wyznaczoną godziną rozpoczęcia pojawia się organizator. Jak zwykle „na ostatnią chwilę”. Jakoś tak z organizatorem dociera Andrzej i rzuca nietypowe hasło: "Nie ma czasem ktoś pożyczyć spodni?" Różnych rzeczy ludzie zapominają zabrać: kompau (w mieście daje się bez kompasu), latarki, ale to zwykle bez problemu daje się pożyczyć od kogoś. Karol oferuje buty. Potem maskę. Niestety spodni zapasowych nikt nie ma. Pada propozycja biegania na drugą zmianę w spodniach po kimś z pierwszej, lub wręcz biegania bez spodni, ale za to w masce. Andrzej jednak nie decyduje się na takie nowatorskie rozwiązanie i będzie startował w jeansach. 

Ekspresowe rozstawianie biura zawodów

Gdy rozłożył się sekretariat uwagę wszystkich przyciągnął spory banner tuż za organizatorem. Zaraz wszyscy zaczęli Karolowi wtykać swoje telefony z pytaniem na kiedy je naprawi. Mnie zaintrygowała bardziej naprawa Działa, ale nie miałem takiego, by próbować je naprawić;-) 

Ten banner wzbudził spore emocje. Mnie nieustannie intryguje "Naprawa Działa"!

Pobieranie map (fot. Andrzej Krochmal)

Dostaję mapę i idę na start, bo zimno. Wieje. Ruszam na trasę jako jeden z pierwszych. Latarka coś mi miga i sama zmienia tryb. Dawno nieużywana i styki musiały zaśniedzieć. W efekcie nie biegnę jakoś szybko, bo w takim świetle ani mapy, ani tego co pod nogami dobrze nie widać. 

PK 3 Karol zafundował nam na górce. Jak widać, nawet w mieście można zrobić biegi górskie! 

Docieram do PK 7. Widzę tam już dwójkę czy trójkę dzieciaków szukających lampionu. Dołączam i ja. Powinien być na dole schodów. Schody są, jest jakiś tubylec palący papierosa w zaciszu pod schodami, ale lampionu brak. Na wszelki wypadek sprawdzam na górze schodów, w załomie za schodami nigdzie lampionu nie ma. A lampiony są mocowane stalową linką z kłódką, więc raczej „przypadkowo” nie daje się ich urwać. Wreszcie biegnę dalej, ale startując jako pierwszy na trasie Chojrak pewno szukałem lampionu dłużej niż inni, z daleka informowani o jego braku. Lekko zniechęcony biegnę dalej. Zaczynam czuć moją niedawno kontuzjowaną łydkę – nie jest tragicznie, ale wolę nie przesadzać, by jej za bardzo nie dobić przed Biegiem Chomiczówki. 

Kolejne punkty stoją jak powinny. No, może raczej wiszą, niektóre nawet dość wysoko. Szczególnie jeden taki wisi dość wysoko na brzozie. Jak się dowiedziałem po biegu ponoć pod oknem pewnej znanej osoby co dość kontrowersyjnie bada katastrofę związaną z pewną brzozą w Smoleńsku… 

Pod koniec dogania mnie (i przegania) Przemek. Ale to miejscowy, więc ma prawo. Jak zeznawał po biegu jeden z lampionów był także pod jego oknem. 

Meta

Na mecie dyskusje na temat braku lampionu na PK 7. Zbiera się nawet ekipa, która chce zbrojnie odzyskać lampion od miejscowych podejrzewanych o jego przywłaszczenia. Ja tam zmykam do domu, bo zaczyna padać. A lampion podobno udało się odzyskać, choć nie znam szczegółów