czwartek, 17 grudnia 2015

Gacie Nocą

Nadszedł czas inauguracji Wielkich Gaci. Wywiozłam je do Ogrodu Saskiego, bo przecież nie będę ich ciągała po byle krzakach w Pipidówce Dolnej. Muszą mieć godną oprawę. Po jednym trinie i jednym MnO na terenie Ogrodu, wydawało mi się, że znam teren dość dobrze i na pewno się nie zgubię. Czyli plan był taki - na nawigacji nie muszę się za bardzo skupiać, cała para idzie w nogi (godnie okryte) i biegnę po wygraną.
Ledwo wybiegłam ze startu, a już oślepił mnie błysk flesza. Zignorowałam i pobiegłam dalej. Za zakrętem, z krzaków wypadli kolejni paparazii*. Najwyraźniej fama o gaciach już się rozeszła.
- Wystaw prawą nogę!
- Teraz lewą!
- Z przodu!
- Z tyłu!
- Podnieś nogę!
- Wypnij się!
No ludzie! Co kawałek jakaś improwizowana sesja fotograficzna, a ja przecież mam wygrać! Nie dość, że straciłam całą masę czasu, to jeszcze zupełnie się zdekoncentrowałam. W efekcie przy czwórce zamiast biec według mapy, pobiegłam tam gdzie wszyscy i razem z dzikim tłumem bezskutecznie szukałam tego, czego nie zgubiłam. Jednym słowem kłębiliśmy się w krzakach  kilkanaście metrów od punktu. Ot, psychologia tłumu.
Tak się wściekłam na tę swoją głupotę, że do piątki poleciałam w przeciwnym kierunku i zatrzymał mnie dopiero widok ulicy, której nie powinno być w tym miejscu. Potem jeszcze z jedenastki na dwunastkę zachciało mi się biec na skróty zamiast alejkami, w efekcie czego mało nie połamałam nóg (pięknie odzianych) i zamiast szybciej, wyszło wolniej. Na domiar złego końcówka okazała się też fatalna, bo gdzieś zgubiła mi się meta i błąkałam się po obcych ulicach w jej poszukiwaniu. Już nawet miałam dzwonić po policję, żeby mnie odprowadzili na miejsce, ale jakoś za innymi biegaczami trafiłam.
Spektakularnych sukcesów znowu nie odniosłam, ale przynajmniej co nie dobiegałam, to dowyglądałam. Teraz czekam na publikację tych wszystkich fotek w światowych mediach i mam nadzieję, że wyszłam dobrze i nie będę musiała wytaczać procesów autorom zdjęć.


*Na żadnych zawodach tylu fotografów nie robiło mi fotek, co wczoraj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz