piątek, 3 października 2014

23. OrtInO

Dobijamy do połowy tygodnia. Czuję nadciągający kryzys. Gdyby nie fakt, że impreza z gatunku tych, na których wypada się pojawić (ma już wyrobioną markę), do tego za 2 punkty, no i ta szarlotka na mecie.... to żadna siła nie wyciągnęłaby mnie z domu. Mówiąc uczciwie, przeważyła szarlotka :-)
Jak zwykle staramy się wystartować jak najwcześniej, żeby złapać jeszcze trochę światła, ale i tak musimy zacząć od latarni. Mój udręczony poprzednimi imprezami umysł nie chce ogarnąć idei stykania się trójkątów. Zresztą, jak Bóg rozdawał wyobraźnię przestrzenną, to ja akurat stałam w kolejce po krzywe zęby :-(
Pierwszy punkt łatwy, blisko startu, więc pewnie idę w jego kierunku.
- Na rogu tego bloku - stwierdzam.
T, jak zwykle odruchowo protestuje i twierdzi, że mu się ścieżki nie zgadzają. Po chwili jednak - co się zdarza rzadko - przyznaje mi rację.
Nie bardzo wiemy co dalej. Na jednym z trójkątów wyłapujemy kościół, a ponieważ T. po prostu wie gdzie to jest, idziemy tam. Liczymy dzwony i znowu nie wiemy co dalej. Ja chcę iść do K, bo blisko i łatwo trafić, T. woli najpierw zebrać wszystko po jednaj stronie ulicy. Decydujemy się na PK M i po chwili mamy go.
Uznawszy, że wniosłam już wystarczający wkład w poszukiwania, zapadam w umysłowy letarg. Ożywiam się jedynie w bliskiej okolicy punktów i jak pies myśliwski dopadam i wystawiam je T. Modelowa współpraca:-)
Po chwili, no może dłuższej chwili, możemy przenieść się na drugą stronę Bonifacego.
Po raz ostatni przejawiam inicjatywę i doprowadzam do PK K.
T. analizuje mapę:
- Tu będzie E.
- Zgadzam się.
- A tu L.
- Masz rację.
- O! A tutaj H.
- Niewątpliwie - potakuję nawet nie patrząc na mapę.
Mój wkład w poszukiwania ogranicza się już do nieprzeszkadzania i nadążania. To ostatnie akurat jest łatwe, bo kryzys jak na razie dotyczy tylko umysłu, a nie ciała.
W końcu zostaję doprowadzona do mety. Pałaszujemy szarlotkę i komunikujemy B. co sądzimy o trasie i jej autorce.
Na mecie giełda pomysłów jak optymalnie wypełniać książeczki InO oraz przegląd pieczątek. Zbieramy zaległe podpisy. Kiedyś organizatorzy tych imprez staną się kultowymi postaciami, a my sprzedamy ich autografy i będziemy opływać w luksusy :-)
Rano niespodzianka w postaci protokołu z imprezy. Jakie tempo! I kolejna niespodzianka - WYGRALIŚMY naszą kategorię!
Wniosek - im mniej się angażuję w poszukiwania, tym lepszy rezultat. Może dać T, szansę i zostać dzisiaj w domu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz