Od dłuższego czasu próbuję namówić ludzi biegających z Zielonce (w ramach treningów realizowanych przez OKiS) na biegi na orientację. Wreszcie mi się udało. Namówiłem Mariusza. Padło na PUKsowy trening na mapie Sterani.
Sterani to genialny teren – górki kopczyki, mech, w miarę mało zielonego łapiącego za nogi. Szczególnie po deszczu wygląda to bajkowo. Mapa ma jedną „wadę” – rysowana jeszcze starymi metodami, w żaden sposób nie chce się nanieść na rzeczywiste ukształtowanie terenu. Na szczęście przy małych odległościach pomiędzy lampionami (mapa jest używana w skali 1:5000) błąd nie jest taki duży, gorzej gdy trafia się dłuższy przebieg na azymut…
Czwartkowe popołudnie, upał, słońce. Dojechałem na miejsce równo z Mariuszem. Zaczęliśmy od krótkiego instruktażu: „To jest mapa, to kompas…”. Wiem, wiem wiele nowych pojęć dla początkującego….
Nie ma co gadać – trzeba w las. Do startu kawałek. Można pokazać w terenie co oznacza zielone, a co białe;-)
Ostatnie zerknięcie w mapę i ruszamy |
Ruszamy. Mariusz przodem (jak by co, biega szybciej), ja za nim patrząc gdzie się zgubi. Jak to na treningu, długi dobieg na pierwszy PK omówiliśmy wcześniej: ścieżką do końca, potem albo ominąć, albo przez zielona, a potem na azymut spory kawałek. Mariusz ruszył z werwą. Trochę przystopował gdy skończyła się ścieżka, ale dalej śmiało ruszył przez krzaki i dalej na azymut. Znosiło go w prawo, ale nie korygowałem i wybiegliśmy na PK 16 zamiast na PK 1. Ale i tak całkiem dobrze poszło jak na pierwszy raz!
Dobieg do PK1 - jak na pierwszy raz na azymut całkiem dobrze! |
Na mapie mało dróg, więc w praktyce biega się na azymut. Oczywiście na PK 2 także wg wskazań kompasu. I tu dałem ciała. Byłem pewien, że znowu zniosło nas w prawo, ale okazało się, że lampion sprytnie schował się w dołu, na który wybiegliśmy. Ja byłem pewien, że jesteśmy przy dołkach bardziej na południe, więc niepotrzebnie szukaliśmy lampionu na północy. Normalnie wstyd;-)
Tak to bywa gdy lampion jest ukryty na dnie dołka... |
Do PK 4 było łatwo trafić – bądź co bądź, przy brzegu pola uprawnego. Gorzej było dotrzeć do PK 5 – na drodze stanęło ogrodzenie i zabudowania, których nie ma na mapie! Tu pierwszy test rozdzielenia się – Mariusz pobiegł samodzielnie omijając krzaki z prawej, a ja jak typowy orientalista - po kresce. Z pewnymi problemami, ale szczęśliwie Mariusz dotarł do PK 5.
Bieganie przez krzaki jest szybsze niż naokoło - dzięki temu zrobiłem zdjęcie przy PK5;-) |
Kolejne rozdzielenie się po PK 7. Lampion PK 8 w praktyce był widoczny z PK 7. Mariusz prowadził tym razem za bardzo w lewo – w krzaki. Ja po cichutko podbiegłem do lampionu i czekałem aż dotrze. Mija minuta, dwie - Mariusza ani śladu. Inni podbijają PK, a Mariusza dalej nie ma. Wreszcie coś zaczęło szeleścić w krzakach na północ od lampionu i po chwili pojawia się wyczekiwana czerwona koszulka Mariusza.
Sesja zdjęciowa przy PK8 |
Dalej nawiguje Mariusz i dalej znosi nas w prawo. Na dłuższym przebiegu do PK 15 znosi nas do drogi na skraj lasu. Mariusz biega szybciej, więc mówię biegnij i nie oglądaj się na mnie. Mariusz wybiera przebieg naokoło drogą, ja skręcam w las na azymut. Wkrótce się spotykamy – choć różnymi wariantami obaj przebiegliśmy punkt – tu wyszła ta rozbieżność mapy z terenem, o której wcześniej pisałem (w moim przypadku – wariantu azymutowego).
W okolicach PK 17 dogania nas Marcin. O dziwo, na PK 18 nie wbiega na lampion idealnie- szuka go na innym kopczyku. Do mety niedaleko – sugeruję Mariuszowi, by spróbował utrzymać się za Marcinem – wiem że to nie jest takie łatwe. Bierze go ambicja i próbuje go gonić. Gdzieś za PK 21 znikają mi z oczu. Z wyników widać, że trzy kolejne punkty zdołał utrzymać się z Marcinem i odpadł dopiero przy dobiegu do mety. W każdym razie pierwsze przetarcie w BnO zaliczone. Jak było widać po biegu, kilka strat w postaci podrapanych nóg w ramach chrztu Mariusz zaliczył. Ciekawe czy da się wyciągnąć na jakiś kolejny trening. Na razie ze znajomych na FB mnie nie skasował!
Już na mecie - zasłużone ciasteczko i analiza wyników |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz