czwartek, 28 lipca 2022

Trasa na czas Zarazy

W środę upał niemiłosierny. Coś mnie zaczęła pobolewać głowa. Zuzia okazuje się, że w weekend była na koronaweselu – jej chłopak ma Covida, ja lecę do apteki, by kupić dla nas testy. W tym czasie w pracy oficjalne ogłoszenie o zachorowaniu. Do końca tygodnia idziemy na pracę zdalną. Wyjmuję test i zaużywam w pracy. Nic nie wykazuje. Wszyscy powoli ulatniają się na pracę zdalną – ja zostaję do końca, bo o 17:30 niedaleko pracy kolejny trening. 

Przebrany docieram do Rajszewa. Organizator właśnie wrócił ze stawiania lampionów i organizuje biuro. Jestem trzeci w kolejce, biorę mapę, coś tam popijam i niechętnie ruszam w las. 32 stopnie to stanowczo nie jest temperatura do biegania! 

Start ukryty gdzieś w trawie

Jedynki szukam o jedno zagłębienie za wcześnie. Zły prognostyk. PK 2 w krzakach, których miało nie być! Skoro PK 3 jest na zielonym na mapie to…. Lepiej dotrzeć tam drogą! Niestety, droga także powinna być oznaczona kolorem zielonym;-) Pierwsze trzy PK przeplatam się z biegaczem z psem. Zawsze myślałem, że pies pomaga (czytaj prowadzi po tropie tego, co stawiał punkty, wprost do lampionu), tu jednak to mi idzie stanowczo lepiej;-) 

Ruszam się jak mucha w smole. Głowa nap… znaczy pobolewa i jakoś tak mi sucho w ustach i ogólnie jakoś marnie. 

Przebieg do PK 9 przez całą mapę. Także przez biuro. Normalnie powinien być tu punkt wodopojowy przy takich warunkach pogodowych! Po takim meczącym przebiegu do PK 10 mam zawahanie i szukam lampionu nie na tym szczyciku co trzeba. 

Ogólnie brakuje sił i powstają wtopy przy PK 13 (znowu PK 13???), którego szukam za bardzo na północ, a potem przy PK 19, którego szukam za wcześnie (coś mi tam mignęło kolorowego przed oczami, ale to chyba z przemęczenia jak widać). 

Teren ciężki – wysokie trawy ukrywające gałęzie, pieńki, dołki, ostre słońce świecące ciągle w oczy. Próba przyspieszenia zaraz skutkuje próbą skręcenia kostki. Temperatura i samopoczucie także niesprzyjające – słowem wlokę się, a nie biegnę. 

Na PK 20 znowu przebiegamy obok biura – normalnie autor trasy się nad nami znęca – aż chce się zakończyć bieg w tym miejscu i nie męczyć się dalej! Ale dam radę, zostały tylko 3 punkty! (no cóż takie dalekobieżne, ale tylko trzy!) 

Docieram na metę wycieńczony, wprawdzie z kiepskim czasem, ale dumny, że dałem radę. 

Jakiś taki trochę niewyraźny jestem

W domu samopoczucie coraz gorsze – następny dzień zaczyna się gorączka i... pozytywny wynik testu na koronowirusa. No cóż, czeka mnie dobry tydzień zesłania i odpoczynku od biegania….


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz