Miałam pisać relację z Nocnych Manewrów, ale wydarzyło się coś tak niespodziewanego, coś tak wręcz absurdalnego i nie do pojęcia, że wesoła relacja to ostatnia rzecz o jakiej myślę.
Dzisiaj zmarł Andrzej Krochmal.
Ja dopuszczam myśl, że ludzie odchodzą - najbliżsi, znajomi, obcy... Ale akurat w przypadku Andrzeja jakoś wydawało mi się, że on jest takim stałym, niezmiennym i wiecznym fundamentem imprez na orientację. Jak to możliwe, że już Go nie spotkamy w lesie, że nie zorganizuje swoich imprez, że nie przyjedzie na nasze?
Nie umiem tego przyjąć do wiadomości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz