środa, 1 kwietnia 2015

Jak zostałam OInO-kiem.

Zdałam!
Każdy egzaminator brał upatrzoną ofiarę w jakiś odległy kąt sali i tam poddawał torturom przesłuchania. Mnie na swoją ofiarę wybrała B.S. Nawet się ucieszyłam, bo jej dobrze z oczu patrzyło. I rzeczywiście - lampą po oczach nie świeciła, boków nie przypalała, nie zrywała paznokci, nie podtapiała. I to nawet jeśli bredziłam jak Piekarski na mękach! Po prostu ludzkie panisko! Coś tam musiałam wiedzieć, bo nie z nią takie numery, żeby kompletnie zielonych przepuścić, ale dałam się zagiąć parę razy. Ale na rzeczach, których na kursie nie było, o! A, że sobie nie doczytałam... Bo to człowiek ma czas. Przy sędziowaniu utknęłam na zadaniach. Tak jak ich nie zauważam jako uczestnik, tak samo nie zauważyłam jako sędzia. Zupełnie nie wiem dlaczego jestem taka zadanioodporna:-(  Chyba sobie muszę w telefonie ustawić przypominanie o zadaniach:-)
W każdym razie, teraz to ja jestem OInOk całą gębą i proszę do mnie mówić: OInOczko!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz