wtorek, 7 lipca 2015

Inna forma orientacji.

Ponieważ w najbliższym czasie czekają nas cztery nocki w lesie (OWRP i Grillowanie) postanowiliśmy się do nich specjalnie przygotować. Wybraliśmy się na Niewidzialną Wystawę.
Do łażenia po ciemku jesteśmy przyzwyczajeni, więc wydawało się, że spoko i luzik:-) Tym razem ciemność była jakby ciemniejsza i wyobraźcie sobie, nie pozwolili nam wziąć czołówek!
Przewodnik wprowadził naszą sześcioosobowa grupę w czarną dziurę i poradził trzymać się ścian. Dla pewności wbiłam w nią pazury i zęby. Ciekawość jednak zwyciężyła i rękami zaczęłam macać przed sobą, za sobą, obok siebie. Co prawda najczęściej obmacywałam współuczestników lub przewodnika, ale trafiały się też inne przedmioty. Cebulę rozpoznałam od razu i to nie po zapachu, z innymi rzeczami było gorzej.
Od razu zaczęłam kombinować - a jakby tak na nocne etapy dać mapę trójwymiarową, a zabrać latarki? Okoliczni ortopedzi pewnie mieliby pełne ręce roboty:-)
Życie w ciemności jednak nie jest łatwe. Jeszcze w zamkniętym, oswojonym pomieszczeniu jakoś człowiek pewnie dałby rade, ale nie wyobrażam sobie wyjścia na ulicę, czy wyjazdu w nieznany teren. No i jest podstawowa rzecz, na której ja bym poległa - niewidomi nie mogą być bałaganiarzami. Rzecz nie odłożona na miejsce - przepada! Ja najprawdopodobniej od razu zgubiłabym samą siebie:-)
Teraz zastanawiamy się, czy na te najbliższe imprezy brać latarki, czy nie brać?



2 komentarze:

  1. Ino Pełczyce. Po drugim punkcie wylatujemy z mapy po 30 minutach poszukiwań latarki padają a nam odchodzi ochota na szukanie odpuszczamy i wędrujemy bez nich jedna z lepszych nocek a na pewno jedna z tych które pozostaną na długo w mej pamięci.

    OdpowiedzUsuń