Tradycyjnie najpierw odbyła się część oficjalna, potem opłatek, a dopiero na końcu wyjście w teren. Zupełnym zaskoczeniem dla nas było otrzymanie wyróżnienia o wdzięcznej nazwie: zasłużony dla Oddziału Międzyuczelnianego PTTK. Z wrażenia zapomniałam spytać czym tak się zasłużyłam, ale w myśl zasady - jak dają, to bierz - odebrałam dyplom i spuchłam z dumy. Obydwoje z Tomkiem dostaliśmy.
Z niedowierzaniem czytam, co tam napisali.
O, to właśnie napisali.
Po części oficjalnej nastąpiła część uroczysta, czyli łamanie się opłatkiem, składanie życzeń i bezkarne obcałowywanie każdego:-) Chwilę to trwało, bo luda przyszło sporo, ale w końcu dotarliśmy i do map. Mapa miała tytuł: Wieniec adwentowy, ale tak do końca adwentowy to nie był, bo miał narysowanych pięć świeczek. Ale za to załącznik był już właściwy - cztery prawdziwe świeczki oklejone wycinkami do dopasowania. Świetny pomysł, który zrobił prawdziwą furorę.
Tak to wyglądało.
Z tym dopasowywaniem wycinków było o tyle trudno, że mapa podstawowa była okropnie ciemna i niewiele było na niej widać. Zaczęliśmy więc oglądać świeczki. Ponieważ startowaliśmy ze szkoły przy ulicy Turmonckiej bardzo ucieszył nas jeden z wycinków z nazwą tej ulicy oraz szkołą i przedszkolem.
- Od tego zaczynamy! - postanowiliśmy. Była właściwa ulica, była szkoła, było przedszkole, tylko nic więcej nie pasowało. Bloki - owszem były, ale nie w takiej ilości jak trzeba, nie tak rozmieszczone względem siebie jak na głównej mapie i w ogóle coś nie grało. Pomstowaliśmy więc na autora, że jakąś upiornie starą mapę musiał dać i usiłowaliśmy dopasowywać lampiony. W końcu jeden punkt podbiliśmy i ruszyliśmy dalej zostawiając sobie drugi na powrót. Dalej, o dziwo, wszystko zaczęło nam się zgadzać. Szliśmy jak po sznurku zbierając punkty z mapy podstawowej i z wycinków.
Przy niektórych punktach kolejka.
Nie, Tomek nie przebija opon w samochodach, tylko podbija niskopienny punkt.
Przez cały czas Tomkowi chodził po głowie ten pierwszy wycinek, co to nic się nie zgadzało. Wróciliśmy do niego po drugi punkt, a dodatkowo postanowiliśmy zrobić przebitkę pierwszego. W wytypowanym przez nas miejscu smętnie zwisała tylko koszulka z kredką, a jej zawartość z kodem w tajemniczy sposób zniknęła. Tomek wpisał więc BPK, a organizatorzy wzięli to dosłownie i w wynikach wpisali nam brak punktu i do kompletu mylniaka. A my tylko swoim wpisem chcieliśmy poinformować, że lampiona ktoś ukradł:-( A tak w ogóle to okazało się, że nasz pierwszy wycinek to jest w całkiem innym miejscu, bo przy ulicy Turmonckiej są dwa zestawy: szkoła/przedszkole. Nooo, czegoś takiego to nie przewidzieliśmy. Koncertowo zostaliśmy zrobieni w konia!Po powrocie do bazy Tomek zdecydował się jeszcze zaliczyć Street-O, a ja zostałam w szkole bo strasznie marnowały się tam ciasta i ciastka i musiałam coś z tym zrobić. Przez godzinę, aż do powrotu Tomka opiekowałam się nimi i do domu wracałam spełniona, a raczej przepełniona. Taki trening przed świętami:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz