wtorek, 6 lipca 2021

Spóźniona Niepoślipka

Jak przystało na 13-stą edycję, Niepoślipka spóźniła się. Wprawdzie tak prawie ze dwa miesiące, ale grunt, że w ogóle się pojawiła.
Już od dłuższego czasu chciałem zrobić InO na wydmach wokół Horowego Bagna. Nigdy tam nie byłem, ale z okien samochodu wydmy te wyglądają całkiem fajnie. Mapę – taką teoretyczną - miałem narysowaną już wcześniej, ale kiedyś wreszcie należało iść w teren. Wreszcie znalazłem chwilę czasu i odwiedziłem okolicę. Wydma rzeczywiście jest fajna!
Ale wydma to jeden etap. Drugi to okolice Jeziora Czarnego. Teren znany, mapa jest i to mało użyta (na jakiejś niezbyt odległej Niepoślipce z minimalną frekwencją), więc trasę narysowałem „na pamięć”. Oszczędziłem w ten sposób sporo czasu, ale….

Udało się narysować mapy (o dziwo, nie na ostatnią chwilę), uzyskać wymagane zgody, patronat Burmistrza, wydrukować co trzeba. Zostało powiesić lampiony. W piątkowy wieczór zaczęliśmy od wycieczki nad Jezioro Czarne. Komary były, sporo ludzi nad wodą, więc troszkę baliśmy się, że lampiony znikną. Ale nie ma wyjścia, trzeba wieszać. Te koło jeziorka - nie było problemu (no, może poza drobnymi rozbieżnościami na mapie, ale same takie nieistotne dla istoty trasy. Problem zaczął się w dołach po gliniankach. Ostatni raz gdy tu byłem, roślinność była stanowczo "mniej wybujała". Może i teraz nie była aż tak wysoka, ale przy podłożu zagnieździły się kujące jeżyny, czy inne kolczaste pnącza. A ja w krótkich spodenkach i krótkich skarpetach…Oczywiście zapomniałem, że pod linią energetyczną na kopczykach i w dołach gdzie miały stanąć PK to dżungla jest iście amazońska… O zmroku zakrwawieni i co nieco wyssani przez komary wyszliśmy z lasu…. 

Sobota - pobudka o 5 rano. Marsz do lasu z lampionami. Las na szczęście o wiele bardziej przyjazny. Dystans trochę dłuższy (poprawiałem jeden PK z piątku), ale wyrobiłem się przed czasem i nawet mimo awarii suwaka w plecaku (musiałem rozerwać plecak, by wyjąć kluczyki do auta) zdążyłem wrócić do domu na drugie śniadanie. 

 

Dzień zapowiadał się upalny. Nawet bardzo upalny. Niestety, kilka zapisanych zespołów chyba przestraszyło się pogody. A z tych przybyłych niestety wszystkie zespoły TP wymiękły po pierwszym (krótszym) etapie. A szkoda, bo nie zobaczyły malowniczej wydmy nad Horowym Bagnem. I poziomek na tej wydmie ;-) Reszcie udało się szczęśliwie wrócić z lasu. No cóż, wracali lekko wykończeni, ale przy 30-stu stopniach to nic dziwnego. W kategorii TZ walka o zwycięstwo toczyła się wręcz do „ostatniego lampionu”;-) 

Zostało zebranie lampionów, tu znacząco pomógł Przemek i zebrał ich połowę, więc spokojnie udało się jeszcze za dnia dotrzeć do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz