Kiedyś już pisałem, że z orientacji najbardziej lubię rogaining. Nie dość, że można się umęczyć, to ciągle trzeba myśleć i układać strategię. Układać i na bieżąco modyfikować, a bo to teren nie zgadza się z przewidywaniami, albo nasze siły są inne niż się myślało.
Biuro zawodów - wiaty w Wesołej |
W poniedziałek halloweenowy nadszedł czas na dwugodzinny nocny rogainig – oczywiście o nazwie (jak można się domyślić) Halloween-O. Wesoła, wiaty przy urzędzie dzielnicy. Miejsce znane zarówno z WesolInO, ZPKów i innych imprez. Raczej kameralnie – choć tras do wyboru 4 (2 sportowe i dwie turystyczne). Start po zmroku, czyli gdzieś od 17:30. Ja postanowiłem ruszyć dość wcześnie, bo w planach miałem jeszcze poniedziałkowe bieganie z Rembertów Team.
Na starcie czekała nas pewna pułapka. Nie wiem kto projektował te wiaty, ale co chwila ktoś przydzwaniał głową w daszek znajdujący się na dość absurdalnej wysokości – właśnie takiej by nabić sobie guza. Ciekawe czy ktoś zliczał osoby poszkodowane? Znam te wiaty i udało mi się uniknąć przyjemności zderzenia z daszkiem.
Ja i morderczy daszek;-) |
Chwila przygotowań i ruszyłem. Najbardziej wartościowe punkty w czterech rogach mapy (dwustronnej). Największe zagęszczenie punktów na wschodzie i południu. Fragment na północnym zachodzie „odseparowany” od reszty lasów. Chwila szybkiego zmóżdżenia i decyduję – zaczynam od północnego zachodu. Czemu tam? Bo tak się nastawiłem przed startem. Pewno gdybym dobrze pogłówkował, mógłbym ominąć PK 11, ale takie punkty są dobre „na wejście w mapę”.
Przy PK 11 światełka – tych z tras turystyczny i jakaś konkurencja. Przy PK 52 śmiga mi Marcin Krasuski, ale on ma prawo śmigać;-)
Dobrze, że lampiony mają odblaski i są dobrze widoczne z daleka, bo azymut mnie troszkę znosi raz w prawo, raz w lewo.
Przy pierwszej siódemce (PK 73) daję ciała. Za wcześnie szukam lampionu. W nocy łatwo przeoczyć właściwy zakręt ścieżki i szukać nie tam, gdzie trzeba.
Z PK 54 postanawiam biec na PK 32. Nie podoba mi się ścieżka, którą biegnę – pamiętam, że mapa tam nie oddaje dobrze wszystkich ścieżek. Zbiegam ze ścieżki w dół, trochę na azymut, trochę na wyczucie. Powinno być ogrodzenie, wydaje mi się, że już je minąłem. Jest droga, skrzyżowanie w literkę T, szukam dołku z lampionem. Lipa. Nie ma dołka, a tym bardziej nie ma lampionu. Chwila myślenia – wiem gdzie jestem. Znacząco za wcześnie! Nie opłaca mi się lecieć na PK 32 – lecę dalej na PK 63.
Potem już bez przygód zawracam w stronę startu po PK 22 i PK 51. Pewno mógłbym je brać pod koniec, ale liczę, że uda się wrócić z ostatniego wycinka bardziej na północ.
PK 23, 53, 62…. Warto jeszcze w drodze na drugą siódemkę, zgarnąć PK 42. Najkrótsza droga – pomiędzy dwoma terenami zabudowanymi i ogrodzonymi. Wbiegam… niestety mapa sobie, a teren sobie. W rzeczywistości obie zabudowane enklawy połączyły się i ogrodziły siatką. Pewno bym forsował siatkę górą, ale groźnie szczekający pies mnie zniechęca. Wracam i naokoło lecę do PK 42.
Za chwilę mam drugą siódemkę. Niedaleko jest trzecia. Przez PK 24, drogą gdzie biegamy czwartkowe trialowe górki, lecę na PK 65. Trochę nieoptymalnie, bo nie dostrzegłem ścieżki prowadzącą pod wydmą, ale za to lepszą, szerszą drogą.
Czas zaczyna się kończyć – postanawiam jeszcze lecieć na PK 72. Po drodze mijam jakieś żądne wrażeń dzieciaki włóczące się w halloween po ciemnym lesie. Zostało jeszcze 27 minut do końca i robię kolejnego babola. Szukam PK 72 ścieżkę za wcześnie. Prawie 5 minut w plecy. Gdy wybiegam z PK 72 zostaje mi 20 minut i 2 km w linii prostej do mety. Gdybym chciał lecieć na ostatnią siódemkę, to wyszłoby prawie 4 km. Nie da rady! Wracam więc bezpiecznie do mety przez PK 33, obok podbitych wcześniej PK 23 i 51. Mam zapas ok. 4 minut.
Karta startowa |
Pewno dałbym radę podbić jeszcze PK 12, ale byłoby to na styk z czasem. Gdyby nie te wpadki przy siódemkach i przy PK 32 miałbym dodatkowe 10-15 minut czasu i na pewno wynik byłby lepszy. Ale Orientacja to walka z błędami. Gdyby ich nie było, było by nudno – ot, takie zwykłe bieganie;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz