Koniec listopada to początek przedświątecznej galopady. I chwila zadumy. Dwa lata temu odszedł od nas Człowiek-Legenda orientacji – Andrzej Krochmal. I po raz drugi w rocznicę tego dnia spotykamy się w Lesie Młocińskim, tuż obok cmentarza gdzie spoczywa Andrzej, na zawodach BnO. Zawodach ku pamięci Andrzeja, w których gdyby tylko mógł, na pewno by wziął udział.
Najpierw chwila ciszy, wspólne zdjęcie, a potem w las. Las pełen wydm i krzaków. Ciemny. Początek ciężki - bo krzaki blokowały drogę. Potem drogę blokowały wydmy. Do PK4 to nie wiem co mnie zablokowało, że nagle skręciłem w prawo. Chyba to jakaś bliskość drogi…
![]() |
| Chwila ciszy i wspólne zdjęcie przed startem. Andrzej jest z nami |
Przy PK 6 „zielone” wycięli i szukałem najpierw lampionu tam, gdzie zielone się kończyło, a nie tam gdzie stał.
Przy PK 9 przegonił mnie Marcin. Zgubiłem go z oczu na drodze do PK 12 (Marcin pobiegł coś w prawo, ale nawet błądząc zdążył mi uciec;-) Przed PK 16 wybiegłem na drogę i nie wiedziałem gdzie jest lampion - w lewo, czy w prawo. Pobiegłem w lewo, był lampion, ale nie mój;-(
Do ostatniego PK 21 nie znalazłem niby ścieżki. Pobiegłem naokoło, ale za to lepszą drogą.
Ogólnie, poza kilkoma drobnymi błędzikami, w miarę dobrze. Może nie za szybko, bo po nocy boję się uszkodzić, ale bez jakiejś większej wpadki. W lesie pusto - tak jak lubię, gdy jest za dużo światełek wokoło to patrzę na nie, a nie na mapę i wtedy wiadomo - robię głupstwa. Po biegu niestety nie udało się odwiedzić grobu Andrzeja – cmentarz zamykają o zmroku - kiedyś wreszcie wypadnie dzień wolny od pracy i możliwość pobiegania za dnia – wtedy na pewno większość biegaczy dotrze na cmentarz…


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz