piątek, 29 maja 2015

Tappabuchino czyli Mokotek trójzębnokątny.

Jako, że Tappa sprzężone było z urodzinami autora tej imprezy, zostałam podstępnie namówiona do wyprodukowania tortu. Samo wyprodukowanie nie jest wielkim wyczynem, podstęp zaczynał się w kwestii ozdobienia tegoż. Zupełnie zapomniałam, że w kategorii wzornictwa jestem  na poziomie malowideł naskalnych (albo i poniżej tego poziomu). Jednakowoż wspólnym wysiłkiem rządu i całego społeczeństwa udało się spreparować obiekt biało-różowomajtowy, który może piękny nie był, ale smaczny raczej tak.



Po odśpiewaniu tradycyjnego "Sto lat" i sprawdzeniu, czy aby na pewno tort jest zjadliwy, trzeba było zacząć myśleć o wyruszeniu na trasę. Nie byłam nastawiona na chodzenie wyczynowe, weszłam więc z towarzyski związek z A. M. i D. M. Ruszyliśmy. Trasa TP, więc na szczęście nie wymagała większego wysiłku intelektualnego. Szybko wyczailiśmy, że punkty są podwójne i opracowaliśmy strategię "jak najwięcej, jak najmniejszym kosztem". Ale wiadomo, jak się idzie i gada, a nie pilnuje mapy, to nie zawsze wychodzi najmniejszym kosztem. Te kilkanaście nadmiarowych kroków jakoś jednak odżałuję.
Polegliśmy na zadaniu. "Jakiego koloru Kamień występuje na trasie?"  Kamień, to kamień... Skoro mieliśmy nim rzucać z PK D, to i w okolicach PK D szukaliśmy. Kamieni, takich poręcznych do rzucania, było multum. I wszystkie szare. Kto by tam zwracał uwagę, że w zadaniu słowo "kamień" było z wielkiej litery?  A swoją drogą, to ciekawa jestem, jak też autor wyobrażał sobie rzucanie ulicą?????
Przy zadaniu drugim zaplątaliśmy się w piętrowe układy równań i całe szczęście, że A. wpadła na pomysł wykorzystania kalkulatora, bo do dzisiaj chyba przeliczalibyśmy parokroki na rzuty kamieniem.
Ale wreszcie wiem ile wynosi ten osławiony rzut kamieniem:-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz