sobota, 23 maja 2015

TRInO z Niepoślipką

Przyzwyczajona do dwójkowego zaliczania trin i nieobecna na poprzednich TRInO z Niepoślipką, nie byłam przygotowana na tłum jaki zjawił się na Bemowie. Całe osiemnaście osób! Co prawda autor trasy uciekł od razu po pobraniu znaczka, ale założyliśmy, że jednak trasę musiał przebyć, skoro ją przygotował, więc ma zaliczone.
Tak wyglądał tłum:


Po uzgodnieniu kierunku marszu ruszyliśmy. Szybko na czoło stawki wysunął się M. S., co nie dziwi, bo myśmy się wlekli gadając, a jemu nie zostało nic innego jak zająć się mapą. 
W regulaminach różnych inowskich zawodów nieraz czytałam, że celem imprezy jest między innymi integracja środowiska. Cha, cha, cha! Niby jak się integrujemy jak każdy sam, lub dwójkami pomyka z mapą i tylko na niej się skupia. Za to takie masowe trino - no, ono rzeczywiście integruje! Nie ma limitu czasu, nie ma konkurencji, wszystko robimy razem. 

A sama trasa chwilami dostarczała nam dużo radości. Bo na przykład - dlaczego autor trasy jest tak zafascynowany zmianami adresów i nazw ulic? A skąd wiadomo, że na Telefonicznej 18 mieszkają dwie rodziny, a nie na przykład dwie samotne osoby. I jak autor definiuje rodzinę? A co przedstawia ozdoba na ścianie domu? Tak z piętnaście propozycji padło - od Króla Lwa, przez zarośniętą kobietę (tu nasuwała się nieodparcie Conchita Wurst) po mitologiczną Meduzę.Totalna głupawka.

Muszę powiedzieć, że to była jedna z fajniejszych InO i koniecznie trzeba częściej to powtarzać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz