czwartek, 18 czerwca 2015

Szybki Mózg - wolne wyniki.

Przed Szybkim Mózgiem T. obkładał nogi kapustą, ja nacierałam maściami, ale i tak wciąż czuliśmy w nich Bieg Władysławiaka. Oczywistym było jednak, że póki jesteśmy w stanie utrzymać się w pionie, to walczymy.
Sam start i te wszystkie czynności wstępne typu clear, check już nie robią na nas wrażenia i powoli stajemy się rutyniarzami. Mało tego, chyba nawet zostałam wzięta przez niektórych uczestników za członka ekipy organizatorskiej, bo ustawiła się do mnie kolejka zawodników żeby im  opisy poprzyklejać na rękach. No to udawałam, że od tego tam jestem i kleiłam, kleiłam, kleiłam.... Tylko mi nie miał kto przykleić:-)
Ruszyłam spokojnie żeby mi nóg starczyło na cały dystans. Przy trójce zaczęły mnie doganiać jakieś jednakowo umundurowane dzieciaki. Przyspieszyłam, bo głupio z nimi przegrać. Do szóstego PK jeszcze dawałam radę, potem ich plecy były coraz dalej i dalej. Mignęły mi w oddali przy ósemce i dziewiątce i tyle ich widziałam.
Przy dziesiątce uczynny tubylec instruował wszystkich nadbiegających, w których krzakach trzeba szukać, co pozwalało zaoszczędzić kilka sekund:-) Przy dziesiątce też pewien młodzian rzucił się w dół z dość wysokiego murku, oznaczonego na mapie grubą czarną krechą. Nieładnie! Nieładnie! Za karę postanowiłam go znacząco wyprzedzić, ale sił starczyło mi tylko do trzynastki. Za nią po raz pierwszy przeszłam do marszu. A kiedy znów podjęłam bieg, z rozpędu poleciałam od razu do piętnastki. Na szczęście zawsze sprawdzam numerki przed podbiciem i wycofałam się rakiem spod punktu.
W parku, w drodze na czternastkę, usłyszałam jak pewien zdezorientowany tłumem biegaczy spacerowicz wykrzykuje pytanie:
- Co tu się k...a dzieje? No, co tu się k...a dzieje???
Od szesnastki biegłam już tylko dlatego, że na horyzoncie majaczyła meta. Wizja kubka wody dodawała mi skrzydeł.
Wreszcie ostatnie odpipanie i już na spokojnie mogłam iść po wydruk. Nie dowierzałam własnym oczom - ustanowiłam nowy rekord świata! No, może nie całego, ale swojego - tak!
Po powrocie do domu, od razu rzuciliśmy się do komputera, bo wyniki. A w komputerze nic:-( Do późnej nocy odświeżaliśmy stronę - bezskutecznie. Wreszcie rano mogliśmy sprawdzić jak ostatecznie się uplasowaliśmy. Konkurencja tym razem była spora, bo mimo, że czas miałam lepszy o 17 minut niż poprzednio, to miejsce niższe. Ale i tak jestem dumna i blada!
Za to klasyfikacji generalnej nie ma od czasów pierwszego biegu. No i nie wiem - czy wciąż wygrywam w swojej kategorii wiekowej? :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz