Czy warto brać udział w BnO dla dzieci? Warto, jeśli jest blisko. Warto, jeśli to trening nocny przed MP w nocnym BnO. Choćby w przeddzień wyjazdu na zawody;-)
Tym razem Janek zorganizował bieganie w lasku w Sulejówku. Lasku znanym częściowo z Wesołego ZPK, lasku znanym choćby z Wiosennych 360. Tyle że na jego szarym końcu, gdzie rzadko się dociera.
Pierwsze zadanie dla uczestnika – znaleźć miejsce startu. Organizator ukrył się ze stoliczkiem sprytnie w lesie i z rozpędu przejechałem wejście do lasu – musiałem zawracać autem.
Na starcie zaskoczyła mnie dodatkowa kategoria – miał być długa i krótka, a pojawiła się jeszcze mapa o wiele mówiącym tytule „Dłuższa”. Podobno na wniosek Przemka, któremu nie chciało się przyjeżdżać na trasę „długą” nieco ponad 3 km. W prezencie dostałem mapę dwustronną z opisem 5,4 km.
Ruszyłem w ostatnim momencie przed zmrokiem. Po PK 1 musiałem już zapalić czołówkę, by rozpoznać co jest na mapie. A na mapie – zielono. Zielono w trzech odcieniach – jaśniejszym, ciemniejszym i oliwkowym. Widomo - w oliwkowy się nie wschodzi. W ten jasnozielony – to zależy – raz daje się przemieszczać całkiem sprawnie, a raz prawie wcale. Szczególnie w nocy – każdy krzak jeżyn czy inne chabazie urastają do miana nieprzebytego gąszczu.
Po kilku próbach pokonywania tego gąszczu starałem się biec ścieżkami, tam gdzie sią dało. Kilka razy mignęły mi osoby podążające krótszymi trasami. W miarę szczęśliwie dotarłem do PK 8 – czas na zmianę mapy. Biegnę sobie na PK 9, biegnę i biegnę i końca nie widać. Wygląda na to, że zabrakło całkiem sporego kawałka mapy pomiędzy obiema stronami! Jakoś udało mi się wcelować we właściwa ulicę i znalazłem PK 9. Ogólnie, ta druga strona mapy to raczej jakieś tereny mniej lub więcej zabudowane, plątanina ulic, lasków i nieużytków.
PK 10 przy jakimś płocie, na jakimś rogu płotu. Biegnę na azymut, jest płot. Miała być jakaś zielona plama na mapie – przedzieram się więc przez te krzaki przy płocie, ale jakoś nie widać końca tego płotu, rogu przy którym powinien być lampion. Oglądam dokładniej mapę i opisy… tak - PK nie jest na rogu płotu, tylko na .. rogu domu za płotem! Sęk w tym, że ten płot ma ponad 300 m długości! Znajduję na mapie wejście do posiadłości – zawracam i wbiegam na teren. Znajduję róg budynku, gdzie powinien być lampion. Lampionu nie ma. Jest tylko studnia głęboka na kilka metrów. Po ciemku ktoś tam może wpaść z rozpędu! Patrzę jeszcze raz na oznaczenia przy PK. Strzałka w dół… może autorowi chodziło ze w środku? W piwnicy? Przez okno nie widać lampionu. Oczywiście wejście do podziemi z drugiej strony budynku. Przebiegam przez kondygnację naziemną sprawdzając czy nie ma tu lampionu i trafiam do kazamat. Przeszukuję metodycznie wszystkie pomieszczenia. Jest lampion – ale w innym miejscu niż na mapie. Grunt, że jest!
Kolejny PK 12 i kolejne wyzwanie biegowe. Ominąć ten cholerny mur i znaleźć kopczyk na jakiś nieużytkach. I znowu nie ma bezpośredniej drogi do PK 13 - trzeba się cofać, obiegać kolejne płoty i szukać małego kopczyka na samym końcu mapy.
Uff. Udało się! Teraz powrót na pierwsza stronę mapy. Biegnę na czuja przez nieużytki, laski, jakieś ulice. Nie jestem pewien gdzie wybiegnę, bo na pierwszej stronie mapy znajduję się gdzie pod opisami PK. Dobiegam do lasu. Chyba wiem, gdzie jestem. Widzę w oddali osoby wracające z trasy, które spotkałem na samym początku. Mi zostało do pokonania jeszcze pół mapy. Chwilkę szukam PK 16. Do PK 19 biegnę ścieżkami i o jedną się mylę, ale to minimalne odległości. Na metę także wybieram drogę cywilizowaną – ścieżkami, zamiast przebijać się przez najciemniej zielone rejony mapy. Uff skończyłem. Zamiast nominalnych 5-ciu kilometrów wyszło mi 9! To chyba przez tę brakującą część mapy „pomiędzy stronami”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz