piątek, 13 lutego 2015

Kusaki

Cóż, emocjami Kusaki w żaden sposób nie mogły konkurować z Warszawą Nocą, ale wiadomo - tu już rutyna starego chodziarza:-) Co oczywiście nie znaczy, że było lekko i łatwo.
T. znowu namówił mnie na trasę TZ, że niby to nauka i takie tam....
Mapa z lekka odjechana. D. znowu musiał być na prochach. Koniecznie muszę od niego wydębić namiary na tego dilera - niezły towar ma.
Pierwszy punkt (a z nazwy trzynasty) rozgryzłam od ręki - gdzieś w parku. No dobra, zapamiętałam z mapy, którą parę dni wcześniej przeglądałam. Co prawda zupełnie nie w tej części parku, w której się spodziewałam, ale mniejsza z tym.
Kolejny też jeszcze w zasięgu mojej percepcji i następny takoż. Czwórka niby miała być łatwa, ale okazało się, że nie ma przejścia tam gdzie się spodziewaliśmy i po kilku zmianach kierunku zupełnie nie wiedziałam gdzie jestem i dokąd iść. Na wszelki wypadek szłam za T., co oczywiście było ze wszech miar słuszne. Może niezupełnie najoptymalniejszą droga, ale skutecznie doprowadził do punktu.
Jako, że nadal czułam się zdezorientowana nawigacyjnie, dalsze decyzje zostawiłam w rękach T. Prawdę mówiąc nawet nie bardzo chciało mi się nadużywać szarych komórek. Zbyt cenny towar. Owszem, miałam chwilami przebłyski geniuszu i kilka punktów nie było dla mnie tajemniczych. Wyrywałam się wtedy na prowadzenie, żeby nie było, że się nie dokładam do wspólnej puli:-)
Wciąż intrygowało mnie, skąd T. tak od razu wie gdzie iść.

- Ale skąd wiesz, że jesteśmy właśnie tutaj?

- Bo ten trójkącik na schemacie, to wjazd na Trasę Łazienkowską.

- No, ale z czego to wnioskujesz?????

- A, bo kiedyś często tędy jeździłem.

I to jest konkretne wytłumaczenie!

W sumie przeszliśmy niecałe 300 kalorii. Wobec pochłoniętych już pączków i tego czekającego na mecie, to stanowczo za mało. Nawet przez moment błysnęła mi myśl, żeby drugi raz zaliczyć trasę, ale zrobiło się już trochę późno. Pełna wyrzutów sumienia łyknęłam dwie dawki kalorii i dopchałam faworkami przyniesionymi przez M. S.
Dobrze, że w sobotę kolejne biegi, to może jakoś spalę ten nadmiar.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz