wtorek, 27 września 2022

Góra Nocą

Zbliżają się wielkimi krokami Mistrzostwa Polski w Nocnym Biegu na Orientację. Kiedy to ja ostatnio biegałem nocą po lesie? Na pewno dawno, dawno temu (chyba dokładnie rok temu)… Rok temu przed mistrzostwami była seria treningów – np. sławne UNTSowe robione przez Fryderyka. W tym roku rzutem na taśmę pojawiły się dwie inicjatywy – pierwsza to Rozbiegana Góra Nocą – jak łatwo domyśleć się w Górze Kalwarii. 

Do wyboru był 5-cio kilometrowy nocny cross i BnO. Dawało się wystartować w obu i do końca nie byłem zdecydowany, czy czasem nie zrobić 2-in-one. Troszkę odstraszała długość BnO dla kategorii C, wynosząca nominalnie ponad 7 km, czyli realnie po nocy jakieś 10+. W końcu zdecydowałem się tylko na BnO 

Dojazd do Góry Kalwarii w piątkowy wieczór to małe wyzwanie – szczególnie, gdy remontowany jest most na Wiśle w pobliżu Góry. Nawigacja poprowadziła mnie egzotyczną drogą i udało się dojechać na czas, a nawet przed czasem. 

W bazie jeszcze pustki, za chwilę dojeżdża Przemek. Oczywiście rowerem;-) Za chwilę wpadają biegacze z crossu – zmęczeni, spoceni, ale wyraźnie zadowoleni. Start BnO za obwodnicą – trzeba dojść kawałek obok MacDonalda, gdzie kręcą jakiś film. Start w środku lasu. Czekają już przygotowane linie startowe i mapy na ziemi. Tłum umiarkowany, ale zawsze start masowy po nocy robi wrażenie. 

Mapy czekają na nas w dwuszeregu

Przed startem od czołówek robi się jasno...

Coraz jaśniej od czołówek, odliczanie ostatnich sekund i lecimy. Dobra lecimy, ale gdzie ten start na mapie? Odwieczny problem biegaczy BnO:-). 

Po dłuższej chwili lokalizuję trójkąt startu, ustawiam azymut i ruszam. Widzę, że większość biegnie bardziej w prawo, ale mają być rozbicia, więc biegną swoje. Dopiero po chwili dociera do mnie, że bywalcy po prostu omijają wały strzelnicy! Ja tam nie jestem cienias i nie wymiękam, biegnę swoje! 

W świetle czołówki ukazuje się wał strzelnicy. Prawie pionowy! Znajduję jakieś zagięcie wału i wspinam się grzęznąc w jakiś jeżynach. Ale udaje się. Zbiegam z wału i za chwilę wczołguję się na następny. Tu górą widzie droga, więc biegnę nią w kierunku końca strzelnicy. Tam ma być dróżka na pierwszy PK. Zauważam koniec strzelnicy i orientuję się, że jeszcze nie przebiegłem strzelnicy w poprzek. Były dwa wały, ale to był tylko jakiś „przydupnik” strzelnicy właściwej! Zbiegam w dół i lecę do następnego wału. Ten jest już ekstremalnie stromy! Na czworaka, krok do przodu i zjeżdżam z ziemią dwa kroki! Zwiększam kadencję i tym sposobem udaje mi się wdrapać na szczyt! 

Znajduję ścieżkę i lecę do PK 1. W lesie widać ostatki świecących czołówek – moja trasa była wyraźnie nieoptymalna. Skręcam w las w poszukiwaniu dołu z lampionem. Patrzę na mapę – dołek ma być w obszarze otoczonym warstwicą. Wszystko malutkie na tej mapie i wychodzi mi, że to obniżenie. Szukam obniżenia. Tyle, że w nim ani śladu dołka! Dłuższa chwila błądzenia, chwilami po dość gęstym podszyciu, aż wreszcie dostrzegam na mapie, że to powinno być na górce, tuż obok drogi – wracam więc do drogi i lokalizuję lampion bez problemu. Obok tylko jedna, czy dwie ostatnie czołówki, w tym jedna Uli. 

Wiadomo - pierwszy PK to zawsze problem (dla mnie). Teraz idzie już znacznie lepiej. Ustawiam azymut i lecę gdzie trzeba. 

Przy PK 3 las ożywa – kręci się tu kilka osób, bo to punkt węzłowy. Z tego co mówił budowniczy przy starcie, trasa C ma aż 13 wariantów! 

Na PK 4 staram się ile się da, biec ścieżką. Zresztą spory kawałem za aktualną Mistrzynią Świata! Widać mamy ten sam przebieg i PK 4 szukamy w pierwszym odruchu nie na tej muldzie co trzeba. 

Wszystko idzie dobrze aż do PK 8 – węzłowego (tego samego co PK 3). Lecę na azymut, ale jak potem się okazuje, odmierzam się od złego miejsca. W efekcie znosi mnie w lewo, trafiam w jakieś krzaki i ostatecznie odmierzam się od ścieżki za punktem. 

Teraz długi przebieg do PK 9. Długi, ale prosty. Potem PK 10 na górce i długi powrót do PK 11 tożsamym z PK 1 – tym razem znalezionym bez problemu. 

Do mety już niedaleko – biegnąc na PK 11 widziałem grupę światełek biegnących do ostatniego punktu w lesie PK 15. PK 12 – tożsamy z PK 8, tym razem trafiam bez problemu. Czas na PK 13. Niecałe 200 m do jakiegoś młodnika i szukanie dołu przy rowie. Jest granica kultur, wbiegam w las, jest jakaś namiastka ścieżki…. Nie ma dołka. Ciut dalej jest rów, ale coś nie ten kierunek. Głupieję. Szukam więc wału, który miał być dalej – nie ma…. Wracam się, szukam… nie ma. Wychodzę na brzeg młodnika, znowu szukam, znowu nie ma. Kolejna próba – do drogi na północ od PK i od skrzyżowania na azymut…. Nie ma dołka;-( Teren nie zgadza mi się z mapą – nie ma tych wałów tylko jakieś rowy. Znowu wracam się do skrzyżowania i wreszcie… SUKCES. Patrząc na wydruk, przebieg PK 12-PK 13 czyli 165m zajęło mi prawie 20 minut, czyli jakoś tak 120 minut/km;-) 

Feralna 13-stka i moje błądzenie

Na mapie jest wał i rów. W terenie... same rowy to było mylące;-)

Dalej już prosto. Przy PK 15 po raz kolejny spotykam Ulę. Wiadukt, róg płotu, potem słabo widoczną ścieżką do furtki na stadion. Próbuję coś skrócić, ale krzaki, więc wracam. Finisz na stadionie. 

Czas nie jest rewelacyjny – prze tę feralną 13-stkę, gdzie straciłem co najmniej 15 minut. Jakby zsumować pozostałe dwa większe błędy, jak nic wyszłoby 20 minut krócej – czyli wynik jakiego oczekiwałem. Jak nic, do MP trzeba wyeliminować takie duże błędy i trochę tych małych, a będzie znośnie;-) Kolejne nocne biegnie już za kilka dni w ramach Mistrzostw Mazowsza.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz