piątek, 28 kwietnia 2023

Szybki Mózg - start: Bemowo-Lotnisko

Strasznie cieszyłam się na kolejną edycję Szybkiego Mózgu, aż do dnia poprzedzającego wydarzenie, kiedy to okazało się, że Tomek ma nieważne prawo jazdy i do Warszawy to ja muszę nas dowieźć. Niby od ponad trzydziestu lat codziennie jeżdżę, ale ze mną jest jak z Gowinem, co to głosował, ale się nie cieszył. No, to ja jeżdżę, ale nie dość, że się nie cieszę, to jeszcze się strasznie stresuję.
Jakoś jednak udało się dojechać i z ulgą wysiadłam z samochodu.

Tu widać ulgę.

Zanim ruszyliśmy w trasę, mieliśmy możliwość obejrzenia kilku samolotów, tak w ramach nabierania rozpędu do startu.

Oto samolot.
 
Jak już nabrałam tego rozpędu, to ruszyłam pełnym gazem, co prawda głównie dlatego, że widziałam gdzie pobiegli inni zawodnicy z mojej trasy i nie traciłam czasu na rozkminianie mapy.

Dynamiczny start.
 
Pierwszy punkt był niedaleko, przy garażach, ale ponieważ zaczęłam za szybko, to myślałam, że nie dobiegnę. W płucach rzęziło mi i dyszałam jak zgoniony pies. Ale uparłam się i nie zwolniłam. Dwójka po drugiej stronie garaży i tu już nieco spuściłam z tonu, żeby mnie nie zabrakło na resztę trasy. Dalej już coraz wolniej, ale nie mniej skutecznie.  Skuteczności starczyło mi do siódemki, a potem, na ósemkę, pobiegłam w to drugie prawo, zamiast we właściwe. W zasadzie nie mam problemu z odróżnieniem prawej strony od lewej, ale czasami zdarza się jakiś błąd w matrixie. Szybko ogarnęłam, że coś się nie zgadza, ale chwilę zeszło mi na zrozumienie co,  dlaczego i jak to naprawić. Bywa. Ale przynajmniej miałam chwilę na złapanie oddechu i odpoczynek.
Kolejna zwiecha złapała mnie po PK 11.Tu dla odmiany za mało zakręciłam w prawo i wyrzuciło mnie na obrzeża mapy. Oczywiście od razu przestały mi się zgadzać budynki, bo spodziewałam się tych przy PK 12 i znowu chwilę zajęło mi zrozumienie co się stało.

Błąd w matrixie.
 
Jeszcze chwilę zawahania miałam między PK 14 a PK 15, bo nie byłam pewna, czy na pewno jest przejście między budynkami. Przy pierwszym zaglądnięciu w uliczkę, na jej końcu zobaczyłam ogrodzenie, więc wycofałam się i postanowiłam obiec. Zastanowiło mnie jednak, że ludzie wchodzą tam i znikają, a pojawiają się tacy, co nie wchodzili, a wychodzą. Przy bliższych oględzinach okazało się, że owszem - jest ogrodzenie, ale w ogrodzeniu jest furtka.

Przejdę? Nie przejdę?
 
Ostatni punkt był łatwy, a potem już tylko meta. A na mecie Tomek, bo skoro wystartował po mnie, na dłuższą trasę, to oczywiście przybiegł pierwszy. Jak zawsze.


Z dłuższą ręką miałabym lepszy czas.

Na ogół jak dobiegam do mety, to cieszę się, że to już koniec i można odpocząć, ale tym razem wcale nie. Dotarcie na metę znaczyło dla mnie, że znowu muszę wsiąść w samochód i jakimś cudem dojechać do domu. I wiecie co? Udało się! Brawo ja!
Taki tam mój przebieg.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz