Kolejna sobota i kolejne WesolInO. Moje marzenie o pobieganiu w starej lokalizacji zostało spełnione, więc sami widzicie, że warto marzyć:-) Co prawda baza zawodów nie była w szkole, tylko na Tramwajowej, ale za to niemal przy samym starcie.
W pierwszej chwili w ogóle nie zorientowałam się jak ma się start do cmentarza, który jest moim głównym punktem orientacyjnym i pierwsze metry przebiegłam jak w obcym terenie wlepiając oczy w mapę i kompas. Dopiero po chwili ocknęłam się, że przecież wiem gdzie biegnę i poleciałam na pamięć.
Cóż w znanym terenie nie udało mi się zgubić i dopiero przy ósemce usiłowałam odejść w przeciwnym kierunku od zamierzonego, ale też szybko zauważyłam swój błąd i zawróciłam. Jedyne o czym zapomniałam tak domagając się biegu w tych okolicach to obecność wydmy, która szybko sprowadziła moje siły do poziomu zerowego i oczywiście nie dałam rady przebiec całej trasy i część po prostu przespacerowałam.
Na ostatnim punkcie czekał na mnie Tomek uzbrojony w kamerkę i aparat. Normalnie poczułam się jak gwiazda.
Ponieważ Tomek na jednej nodze nie był w stanie pobiec za mną na metę (mimo, że tylko truchtałam, a chwilami szłam), więc fotka metowa jest inscenizowana:-) Ale jest.
Powrót na stare śmieci w pełni mnie usatysfakcjonował - było przewidywalnie, ale za to bezpiecznie, może ciut nudno, bo bez wrażeń specjalnych, ale wiosennie i radośnie. I o to chodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz