Kontynuacją ostatniego wesela były Merdające Ogonki. Brać orientalistyczna zwykle świętuje wszelakie osobiste wydarzenia z lampionami, więc i tym razem była całkiem poważna dwuetapowa impreza lampionowa. Lampiony mikro, ale zawsze to lampiony.
Renata nie mogła dotrzeć z powodów Dimashowych, więc musiałem wystartować za dwoje. Zaparkowałem tuż koło startu, i oczywiście włączyłem nawigację, by trafić we właściwe miejsce. Idę sobie wpatrzony w ekran smartfona, do punktu docelowego daleko, a tu widzę jakieś znajome twarze machające z placu zabaw. Niby start miał być na jakimś eko-placu zabaw, ale chyba nie na tym. Zdezorientowany zbaczam z azymutu i rzeczywiście to start!
Po chwili biorę mapę i ruszam. Pierwszy PK ma być zaraz koło startu. Jest pionowa ścieżka. Jest żywopłot, ale nie ma lampionu. Co jest???!! Jak już zrezygnowałem i postanowiłem odpuścić PK (był jeden nadmiarowy na mapie) to trafia do mnie, że start jest tam gdzie prowadziła mnie nawigacja! I wszystko jasne. Mapa do BnO lekko nieaktualna (nie ma placu zabaw) – ale znalazłem lampion.
Na mapie, do głównego ogonka należało dopasować łatki z mapy…. Zieleni miejskiej. Wydawało mi się, że wiem gdzie jest jedna łatka, więc ruszyłem na wschód. Jednak mapa do BnO to mapa do BnO – praktycznie każde drzewo, krzak i ścieżka. Jakoś wszystko znajdowałem i łatka była tam, gdzie być powinna. Problemem były użytki ekologiczne (czytaj pokrzywy) – kilka przedzierań się na krechę do właściwego drzewa i nogi mnie paliły (było gorąco i krótkie spodenki były raczej obowiązkowe).
Trasa TO więc limit czasu ludzki – spokojnie spacerując obszedłem wszystkie jeziorka, które miałem obejść, znalazłem wymagane 19 lampionów i dotarłem w czasie na metę. Tu dowiedziałem się, że nie tylko ja miałem problem z trafieniem na miejsce zbiorki – ewidentnie pinezka na mapie była przez organizatorki źle przypięta do mapy w regulaminie;-)
Etap drugi ewidentnie w drugą stronę. Tylko dwa wycinki – jedne to mapa BnO (łatwizna), a drugi – całkiem duży- to zlustrowane orto. Świadomy przesunięcia startu ruszyłem pewnie na trasę. Z rozpędu ruszyłem ścieżką na PK F, którego organizatorki nam pożałowały i nie wieszały lampionu.
Wszystko szło dobrze do PK A. PK A na Ortofotomapie, byłem pewny miejsca, gdzie powinien wisieć lampionik. Tyle, że nic tam nie wisiało. Chodziłem tu i tam, w międzyczasie rozwiązałem zadanie związane z tym punktem. W końcu pojawił się Przemek – zapytałem go, czy znalazł lampion – zdziwiony odpowiedział, że oczywiście i poszedł dalej. A ja szukam i szukam. Dopiero jak jeszcze raz rzuciłem w desperacji okiem na mapę doczytałem: „PK A: Jakie nie jesteśmy?” Tak to jest, gdy człowiek nie doogląda mapy….
Na tym etapie miałem jeszcze dwie przygody: PK T – na drzewie na wyspie na jeziorku. Chodziłem, buszowałem w pokrzywach, potem dołączył Przemek – szukaliśmy i szukaliśmy. Gotowi byliśmy już wpław przeprawiać się do drzewa, gdy wzniosłem swój wzrok do niebiosów i… dojrzałem lampion zawieszony nad naszymi głowami;-)
Ostatnia przygoda to PK O. Przeoczyłem go na początku trasy i musiałem cofnąć się po „pierwszej stronie” potoku służewieckiego do samotnego drzewa. Tu znowu nie było lampionu. Nie było na górze, nie było na dole, nie było od strony wody i nie było od strony ścieżki. Szukałem długo i bez efektu. Wreszcie ulegając presji czasu poddałem się wpisując BPK i ruszyłem na ostatnie PK i metę.
![]() |
I gdzie ten lampion??? |
Jakie wyniki ostateczne? Nie wiem bo ZG PTTK wyłączył serwery www (wstyd!). Mam nadzieję, że będzie dobrze, choć startowałem bardziej dla ogonków niż wyniku;-)
![]() |
Niebieskie - etap 1, czerwone drugi |