OrtInO wypadło tuż przed wyjazdem na Skorpiona – w czwartek, a na Skorpiona jechaliśmy w piątek. Gdzieś na szeroko pojętym Ursynowie - jako mieszkaniec prawej strony Wisły nie odróżniam Imielina od Starego Ursynowa czy Kabatów. Wszędzie są bloki i bloki i bloki;). A Wszystko łączy KEN – który nieodparcie kojarzy mi się z Barbie;-)
|
Czy to ten Imielin? |
|
A może ten? |
W każdym razie pojechaliśmy wieczorem gdzieś tam (podobno na Imielin, choć google pokazują Imielin zupełnie gdzie indziej). Start nietypowo – na przystanku autobusowym. No bo gdzie zrobić start, skoro wokoło bloki i tylko bloki?
|
Start ukrył się w tej wiacie przystankowej |
Dostaliśmy mapy, włączyliśmy zegarki i ruszyliśmy…. pod najbliższą latarnię dopasowywać serca do siebie. Serc było 15 – ponoć z okazji Walentynek, choć ciężko zrozumieć ideę budowniczej, bo 15 serc ciężko łączy się w pary – jak nic wychodzą jakieś trójkąty;-) Część serduszek dało się dopasować, część przez podobieństwo wiedzieliśmy, że znajdują się na pustym terenie z górą o nieznanej nazwie. Popodpisywaliśmy na mapie co i jak i poszliśmy. Zaczęliśmy od PK I – bo na tym samym wycinku co start. Potem U, bo widać go było z PK I. A że U na tym pustym terenie z górką, to i pozostałe z okolicy. Ale nie udało nam się dopasować PK A, który gdzieś tu się krył. Podejrzewaliśmy, że na górce, bo tam co chwila błyskały jakieś latarki. Był to na szczęście punkt nadmiarowy, więc nawet go nie szukaliśmy i nie musieliśmy zdobywać góry w stylu alpejskim;-)
Dalej serca powiodły nas za ul. Rosoła. Plątaliśmy się wśród bloków, zbieraliśmy punkty, aż do najdalszego PK Z. Tu gdzieś pojawiła się konkurencja w postaci Darka i Ewy. Mieliśmy mniej więcej połówkę z wymaganych 21 punktów. Został powrót przez te wszystkie zlustrowane i pokręcone serca.
|
PK L na słupie WN |
Na tyle nas te serca pokręciły, że po PK N ruszyliśmy w złą stronę – i zaczęliśmy oddalać się od mety. Na szczęście udało się odkryć ten fakt po 400 m. Zawróciliśmy.
|
PK C tuż za ul. Rosoła |
Przeszliśmy znowu ul. Rosoła i zbieraliśmy ostatnie punkty. Ale coś nam przestało się zgadzać. Mamy na karcie podbitych 18 PK, przy mecie jest jeszcze dziewiętnasty PK H, a gdzie dwa brakujące? Przyjrzeliśmy się mapie…. Wrysowaliśmy je w okolicy PK V, tyle że o nich zapomnieliśmy. Zostało mi tylko wrócić się po nie. Niestety, czas biegł nieubłagalnie. Zaczęły się lekkie minuty. Ale co tam czas – grunt, że mamy wszystko. Niestety przez 16 lekkich minut przegraliśmy pierwsze, a nawet czwarte i szóste miejsce;-(. Za karę nie poczęstowaliśmy się ciastem na mecie (bo to kilokalorie) i poszliśmy w ciszy do domu przygotowywać się na Skorpiona.
|
Selfie na mecie |
|
A tak wyglądała pogoń za serduszkami |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz