sobota, 15 kwietnia 2017

Trzynastego….

Niestety nie udało się skorelować numeru i daty Stowarzyszonego ZPK-a. #13 wypadł 5-tego, a 13-tego wypadł trening #14. Mapę zrobiła Barbara już dawno temu. Nie taką zwykłą – szwajcarkę i to z wycinkami częściowo niepełnymi (bez drożni).
Na mnie padło dostawienie lampionu z nr 400. Dostałem e-mailem fragment mapy z dołkiem, gdzie lampion zawiesić. U mnie w Zielonce, po godzinie 16-tej zrobiło się dziwnie ciemno, a z nieba zaczęło najpierw kapać, a chwilami nawet pojawił się grad. No dobra, nie tylko kapało, ale lało jak z cebra. I wiało, jakby chciało mi dach zerwać. Najpierw planowałem iść „na lekko” bez bluzy, potem przymierzyłem cienkiego softshella, a gdy otworzyłem drzwi na balkon szybko wbiłem się w softshella grubszego.

Na koniec wyciągnąłem zimowe buty biegowe – skoro pada, to letnie zaraz przemokną. Lekko mniej padało, więc chwilkę przed 18-tą zabrałem lampion oraz wydrukowany fragment mapy i udałem się do auta.  Jako, że budują nam ulicę, auto stało zaparkowane ze sto metrów dalej. Na drodze do niego zdążyły mi całkiem przemoknąć spodnie na udach. Zastanawiałem się na poważnie czy nie wrócić po rękawiczki i coś jeszcze cieplejszego. Ale na horyzoncie było widać pogodne niebo, więc pomyślałem „będzie dobrze”.
Jadąc do Wesołej wyjechałem ze strefy deszczu. Wkrótce przywitały mnie suche ulice. Szybko dojechałem i poszedłem w las powiesić lampion. Gdy wracałem do auta już kropiło.W zimowych butach biegowych coś zaczęła mi jeździć wkładka. Jako, że miałem czas, wstąpiłem do Biedronki w poszukiwaniu kleju. Niestety taki luksus w sklepie nie był dostępny, ale że w młodości oglądałem przygody MacGyvera wiedziałem co robić - nabyłem najtańszą gumę do żucia – ona zawsze w filmie się sprawdzała! Chwila żucia i próba generalna. Wygląda, że wkładka się ustabilizowała!
W tym czasie opady doszły do Wesołej. Siedziałem sobie w autku czekając na Barbarę z mapami i resztę zapisanych. Wkrótce deszcz zaczął przechodzić, a z lasu wyjechała na rowerze jakaś zabłocona postać. Oczywiście pani Prezes w ramach „treningu przed treningiem” przyjechała rowerkiem;-) Ta to ma zdrowie – musiała jechać w czasie tego największego deszczu!
Wkrótce okazało się, że Chrumkający (jak zwykle) wystraszyli się deszczu i dali znać o rezygnacji. Ale pojawił się nowy uczestnik naszych ZPK-ów – Krzysztof. Dostał mapę i poszedł w las. Wkrótce dołączył niezawodny Mariusz (tym razem na biegowo) i mogliśmy i my lecieć w las.
Postanowiliśmy biegać lajtowo i prawoskrętnie. PK 70 znany. Potem niespodziewanie postanowiliśmy zaliczyć PK 400. Przy PK 76 się pogubiliśmy – pobiegliśmy za daleko..
Przy PK 97 widzieliśmy jakieś światełko – jak się okazuje z analizy tracków, to Mariusz tam buszował, który wybrała wariant lewoskrętny. O dziwo, udało się sprawnie znaleźć PK 86 – on zawsze był ciężko znajdowlany. Ale daliśmy ciała przy PK 84 – niby zaraz obok PK 85, ale kompasy wyprowadziły nas na manowce, czyli w grupę innych dołków. Jak nic ilość dołków i rozmieszczenie zgadzało się z okolicą gdzie powinien być słupek. Już nawet podejrzewaliśmy, że ktoś sobie słupek przywłaszczył. Na wszelki wypadek wróciliśmy do PK 85 i jeszcze raz , ale tym razem marszem poszliśmy wg wskazań kompasu. Tym razem kompas wskazywał „bardziej w prawo” i okazało się, iż słupek stoi!
Końcówka to już formalność, choć dojście do PK 71 utrudniały odcięte gałęzie, a z daleka obserwowały nas jakieś oczy błyszczące w ciemności.
Suma summarum z nominalnych 6,8 km zrobiło się ponad 9. Jednak mapy niepełne dają duże naddatki, bo człowiek wybiera warianty bezpieczniejsze, a na dodatek zawsze się gdzieś zaplącze.
Na mecie było jeszcze auto Mariusza – znaczy zaplątał się bardziej niż my;-) Barbara wsiadła na rower zaliczyć tym razem „trening po treningu”, a ja do auta (wiek ma swoje przywileje) udać się na zasłużony wypoczynek. Do następnego ZPK-a ;-)

4 komentarze:

  1. To jawna prowokacja :)
    Chrumkanie i moknięcie to niekompatybilne czynności, poza tym na pewno jest jakieś prawo Murphy'ego, które mówi, że jeśli byśmy się nie rozmyślili, to wszyscy by zmokli w ulewie stulecia!
    No i pasztet, który powstał w zaoszczędzonym czasie jest naprawdę smaczny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeciez T. to znany prowokator ;)
    Pasztet z dzika? ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak nic oczekujemy pasztetu na kolejnym ZPKu;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. moim zdaniem pasztet idealnie komponuje się z Zupą ;)

    OdpowiedzUsuń