sobota, 1 kwietnia 2017

Za Smokiem aż do Wilna!

Tym razem w Oswajaniu Smoka wzięliśmy udział jako organizatorzy, przy czym większość roboty odwalił Tomek, ja tylko zrobiłam herbatę (ale za to jaką pyszną!) i zorganizowałam sekretariat. Co prawda byłam też na rekonesansie połączonym z testowaniem mapy na żywym organizmie (znaczy na mnie), ale nie wiem czy się w ogóle tym chwalić, bo nie mogłam ogarnąć i połączyć do kupy wycinków, zwłaszcza tych z dawniejszych lat. Ale dzięki mojemu nieogarnięciu Tomek troszkę ułatwił mapę i w sumie dzięki mnie tak dużo osób mogło się cieszyć sukcesem w oswajaniu.

Coś koło czterdziestu osób stawiło się w Wilnie  i ruszyło do ataku na Smoka. Niektórzy chyba trochę bali się bestii bo siedzieli na starcie długie minuty i chyba mieli wątpliwości, czy smocza przewaga nie jest zbyt duża. Inni szczegółowo analizowali ślady Smoka na mapie i robili to z aptekarska precyzją. A ostatni uczestnik batalii tylko rzucił okiem na mapę i pooooszedł.
Zostaliśmy sami i zrobiło się trochę nudno. Jedynym urozmaiceniem były pytania zaciekawionej okolicznej ludności wracającej od pociągu do domów:
- Na co zbieracie podpisy?
- Coś będzie nowego budowane?
- Jakaś akcja?
Wreszcie po długich minutach wyczekiwania pogromcy Smoka zaczęli wracać - jedni z tarczą, inni na tarczy. Na szczęście wszystkim udało się wrócić, a odniesione rany nie zagrażały życiu. Ufff...

1 komentarz:

  1. Nie ukrywam, że z Wilna niezapomniany pozostaje... smak herbaty! :)

    OdpowiedzUsuń