W organizacji Rodzinnych doszliśmy już do takiej rutyny, że kiedy kilka dni przed imprezą nie mamy gotowej ani jednej mapy, wcale się nie przejmujemy. Oczywiście, że jeszcze w czerwcu obiecywałam sobie, że mając w perspektywie lipiec i sierpień, mapy przygotujemy odpowiednio wcześniej, ale sami wiecie jak to jest. Podobnie miało być z lampionami, które również planowałam zrobić z miesiąc przed imprezą. Życie pokazało, że pośpiech konieczny jest jedynie przy łapaniu pcheł, bo chociaż wszystko robiliśmy na ostatnią chwile, to jak zawsze, udało się. Ja zrobiłam trasę łatwiejszą, Tomek trudniejszą i wszyscy chcieli iść na moją:-) To znaczy, na TF A zapisało się bardzo dużo zespołów, na TF B tylko kilka. Hmmm..., ostatnio kilka razy pod rząd trasy B robił Tomek i niektórzy twierdzili, że były za trudne.
Mapy mapami, ale i tak najbardziej jestem dumna z nowych lampionów, które wyszły mi przecudnej urody, że się tak nieskromnie pochwalę. No, sami popatrzcie:
Może i troche nieregulaminowe, ale za to jakie ładne.
W niedzielę na miejsce startu pojechaliśmy godzinę wcześniej żeby na spokojnie rozłożyć się ze wszystkim, a pierwsi uczestnicy dotarli... tuż po nas:-) Ale to miłe, że nie mogli się już doczekać. A potem już poszło normalnie - ja ogarniałam sekretariat, Darek szkolił, a Tomek puszczał w las. Wszyscy wrócili, nikt się nie zgubił, o dziwo nikt tym razem nie narzekał, że mapa za trudna. Jednym słowem - impreza się udała.
Bannery rozwieszone, czekamy na uczestników.
Tam pójdziecie, do lasu! Szkolenie:-)
Książeczki wypełniamy hurtowo.
Mapa TF B wcale nie była trudna!
Najpierw pójdziemy tutaj...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz