W niedzielny poranek czułam się już przyzwoicie, ale z obawy przed zarażeniem połowy miasta trzymałam się od wszystkich z daleka i tylko fotki cykałam z oddali. Na szczęście do pomocy przyjechał Darek (na niego to zawsze można liczyć), a i wśród uczestników znaleźli się chętni do pomocy.
Pomagierzy w akcji.
Wszystko poszło tak sprawnie, że pierwsze osoby na trasę wyruszyły jeszcze przed planowanym czasem rozpoczęcia zawodów. Uczestnicy z mojej trasy brali mapy w garść i oddalali się w teren. A ci, którzy szli na TZ, to znaczy TF B, najpierw oddawali się kreatywnej sztuce rękodzieła, czyli wycinankom:-)
TF B, więc mapę trzeba pociąć:-)
Tak prawdę mówiąc to ja się im nie dziwię, bo zawsze to łatwiej iść z pełną mapą, a nie co punkt kombinować gdzie dalej.
Po powrocie obowiązkowe uzupełnianie książeczek. Okazało się, że sporo osób ma już spełnione wymogi do odznak, więc Darek siedział i weryfikował, weryfikował, weryfikował. Chyba pobiliśmy rekord przyznanych odznak!
Będą punkty do odznaki!
Podczas gdy Darek zajmował się książeczkami, my z Tomkiem sprawdzaliśmy karty startowe i usiłowaliśmy ogarnąć końcowe wyniki. Teoretycznie wszystko było proste, tylko co chwilę wychodziło nam inaczej. Na dokładkę długo czekaliśmy na zespół, który wystartował jako ostatni, a że mieli szanse na podium, to musieliśmy czekać z wynikami do ich powrotu. Co wypisałam jakiś dyplom, to Tomek wyskakiwał z informacją, że znowu przeliczył i trzeba zmienić miejsce, bo mają inne. Wrrr... W końcu jednak udało się wszystko zliczyć jak trzeba i mogliśmy przystąpić do najprzyjemniejszej części imprezy, czyli ogłoszenia wyników i rozdania nagród.
Oficjalne podsumowanie.
W przyszłym roku Zielonka świętuje jubileusz 60-lecia nadania praw miejskich, więc o wyjątkowej edycji Rodzinnych MnO chyba musimy już zacząć myśleć. Jakieś pomysły, oczekiwania, propozycje? Musi być przecież wyjątkowo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz