piątek, 5 lutego 2021

Dystans Stołeczy Świątecznej Pomocy

Niedziela była jeszcze bardziej nieleśna niż sobota, bo biegaliśmy zupełnie po terenie zabudowanym, na Młocinach. No dobra, była kępka drzew, ale to tylko trzy drzewa na krzyż, ot - taki nieużytek, bo nawet nie park. Wyjątkowość tego etapu nie kończyła się na bieganiu mimedzy budynkami, bo nie biegaliśmy sobie a muzom tylko dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Część wpisowego organizator przekazywał Orkiestrze, a dodatkowo można było wrzucić co nieco do puszki. Na ten specjalny bieg zaopatrzyliśmy się z Tomkiem o orkiestrowe koszulki i tak wyekwipowani ruszyliśmy na podbój Młocin.

 
O, właśnie - tak to wyglądało.

Ja się zakręcałam, a Tomek chojrakował, Agata odpoczywała w domu po Skaryszaku. Startowaliśmy z okolic szkoły, w atmosferze iście piknikowej. Jedynie namordniki przypominały, że działamy w trybie pandemicznym:-)

Drzewo startowe.

Początek na terenie UKSW, między budynkami różnych wydziałów - lekko, łatwo i przyjemnie. Na chodnikach gdzieniegdzie pojawiał się lód, ale przezornie założyliśmy na buty kolce. Dziewiątka i dziesiątka na terenie szkolnym, a potem pobiegliśmy do "lasu". Na skraweczku zieloności autorowi mapy udało się upchnąć aż pięć punktów kontrolnych i nawet jak by się człowiek pomylił, to właściwy był tuż obok. Mi udało się zaliczyć je bezbłędnie, Tomek miał tam lekki problem.
Siedemnastka i osiemnastka ustawione były w pasie zieleni miedzy uliczką osiedlową, a główną drogą i prowadziły do nich mocno wydeptane w śniegu ścieżki. Zero nawigacji:-) Z osiemnastki na dziewiętnastkę był dłuuugi, ale łatwy przebieg, tylko płuca można było wypluć, jeśli chciało się pokonać ten odcinek szybko. Mi tam specjalnie nie zależało, bo płuca ważniejsze. Cała końcówka znów na terenie UKSW i meta w okolicy szkoły. 
W tym etapie decydująca była szybkość i zwrotność, a nie nawigacja, a ponieważ ja ani szybka, ani zwrotna nie jestem, to oczywiście uplasowałam się gdzieś w ogonie klasyfikacji, ale jakie to ma znaczenie? Najważniejsze, że była fajna zabawa.

I na koniec pamiątkowa fotka

Podobno wiele osób pokonywało niektóre fragmenty trasy w niedozwolony sposób. Nie wiem jak ja to zrobiłam, bo przecież połowy rzeczy na mapie zawsze nie dowidzę i nie wykluczam, że może gdzieś wlazłam na nielegalu. Jak ktoś wyłapie na przebiegu jakieś przestępstwo, to śmiało można mnie zgłaszać organizatorowi do dyskwalifikacji! Tego co pobiegałam przecież i tak mi nikt nie odbierze, no nie?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz