ZAW-OR w Otwocku/Soplicowie lat temu 10 to była pierwsza impreza, którą wygraliśmy. Wprawdzie kategorię TP, ale to był nasz drugi, czy trzeci start w ogóle w InO.
ZAW-OR od zawsze kojarzył się z Andrzejem. Aż do tego roku;-(
Nasza ekipa na ZAW-ORZe |
Pojechaliśmy we trójkę (jak za naszego pierwszego startu w InO) do pobliskich Marek, ale w miejsce całkiem nam nieznane. Najpierw robiona z auta dojściówka (właściwie dojazdówka), potem nierówna walka z niedodrukowanymi i niepociętymi dyplomami i oczekiwanie z pucharami na laureatów zeszłorocznego TMWiM. Odczekawszy ile się dało i zostawiwszy resztą "fantów" do rozdania organizatorom, nieźle wymarznięci ruszyliśmy w trasę etatu 1. Mapę dostaliśmy jakąś taką mikroskopijną, formatu A5, choć pod względem trudności sprawiała wrażenie trasy TT. Poganiani przez zmarzniętą Agatę ruszyliśmy dziarsko do… stowarzysza. Kółko z PK A sprytnie zakryło sąsiadujący z właściwym kopczykiem rząd wypiętrzeń terenu. Oj tam, po prostu z niecierpliwości nikt nie zwrócił uwagi, że kopczyki miały być odsunięte od drogi i tyle;-)
Pierwszy PK i ... stowarzysz... |
Kolejne punkty poszły stanowczo lepiej bo rozgrzana drużyna zaczęła współpracować. PK S był chytry. 170 m na azymut i w okolicach celu rząd dołów w odległości ok. 30 m, a każdy z lampionem. Z wzorcówki wynika, że wzięliśmy stowarzysza, ale analiza z danych lidarowych pokazuje, że trafiliśmy na właściwy dół. No cóż, stare mapy rysowane "analogowo" mają czasem pewne rozbieżności w ułożeniu elementów i tu takie zadanie na azymut może dać nieprzewidziane efekty. Ciekawe jak autor trasy podejdzie do tych rozbieżności;-)
PK Y po lewej, odmierzone 170m... |
Dalej nie było większych problemów poza:
- rozmokłymi drogami,
- mało przebieżnym lasem chwytającym za nogi,
- PK L na azymut, do którego należy się wracać;-)
Krzaki |
Rozmokłe drogi |
I kolejne rozmokłe drogi |
PK X był to drugi PK na azymut. Jak nic z pomiaru na lidarze (na trasie na mapie jak i potem domu dokładniej) wychodzi mi, że właściwy powinien być ostatni dołek, a nie przedostatni jak na wzorcówce! Zresztą, na mapie którą dostaliśmy, oba mieszczą się w granicy 2 mm, więc myślę, że tu nie będzie żadnych wątpliwości;-)
PK Y po prawej. Jak nic ostatni dół |
W każdym razie etap przeżyliśmy i pomimo nieoptymalnej trasy chyba zmieściliśmy się w czasie;-)
Na etap drugi dostaliśmy mapę już normalnych rozmiarów. Na pierwszy rzut oka bardziej skomplikowaną, bo do nałożenia warstwicówka, cieniowanie lidarowe i zwykła mapa topograficzna. Jednak złożenie wszystkiego raczej trudne nie było. Może poza PK A, który na mapie BnO wygląda zupełnie inaczej niż to, co jest na lidarze, więc dopasowywaliśmy wycinek metodą eliminacji.
Chodząc po lesie zastanawialiśmy się gdzie są lampiony biegowe. W lesie raz widzieliśmy Konrada, jak szukał lampionu gdzieś koło naszego pierwszego PK na drugim etapie, choć samego lampionu biegowego nie dojrzeliśmy.
Żeby nie było - były na trasie także i urokliwe miejsca |
Oraz chwile na odpoczynek |
Sama trasa była łatwa i przyjemna. Oczywiście poza jeżynami pomiędzy PK 9 i 2. Szczególnie malowniczy był PK 5 przy zrujnowanym budynku;-) Jedyna wtopa to PK 8 – nie dostrzegliśmy pierwszego dołu i szukaliśmy tego drugiego tam, gdzie go stanowczo nie było;-)
PK 5 na etapie II z bliska |
i z oddali |
Co tu dużo pisać – intrygująco jest wrócić czasami do marszy – choć długa przerwa nie sprzyja koncentracji. W BnO to jest lampion lub go nie ma, a tu trzeba zwracać uwagę na szczegóły, co dobitnie pokazał pierwszy PK na pierwszym etapie;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz