sobota, 1 listopada 2025

Podkurek z kilometrami w gratisie

Jesień w pełni, więc czas na Podkurek. Jakoś ostatnio nie lubię chodzić na orientację, więc tylko wersja biegowa. Trasa jak zwykle najdłuższa jaką się dało. Na podkurku bywały scorealufy punktowe, zwykłe biegi ze stacjami SI, ale BnO z kartami papierowymi jak na FalIno – nie było widziane już dawno.


 

Przygotowałem kartę, okleiłem porządnie taśmą (bo pogoda niepewna), pobrałem mapę i start. Zanim zorientowałem się, gdzie jest pierwszy PK, pobiegłem ścieżką… w kierunku ostatniego PK. Niby przy karcie mogłem biec i w drugą stronę, ale gramy fair-play, więc zakręciłem tam gdzie powinienem.

Jedynka weszła. Dalej przez „wiosenny” las na PK 2 w wielkim dole. Dół zobaczyłem lekko po prawej. Dół bez lampionu biegowego – z lampionem płaskim. Rzut oka na mapę – wiem gdzie jestem „ o jeden dół za blisko”. 
Do PK 3 biegłem uważniej, jak pokazuje ślad - „po kresce”, więc szukania lampionu nie było. PK 4 – długi przebieg – wybrałem wariant drogami. Dobiegam na miejsce, szukam właściwego dołka i… lipa. Tzn. dołki są, ale jakoś tak bez lampionów. Miotam się po okolicy ze dwie minuty zanim znajduję lampion – jak pokazuje ślad, prawie się potknąłem o niego na samym początku poszukiwań;-) 

Następny lampion na wydmie. Na szczęście nie w dołku, więc widoczny z daleka. 

PK 6 i PK 7 to znowu wydmy, ale przy krótkich przebiegach na azymut łatwo trafić na właściwy dołek. 

W drodze na PK 8 z naprzeciwka biegną jacyś biegacze niezorientowani, tacy co biegają po wydmach. Machamy sobie. Znajduję ścieżkę, potem odbijam z niej w prawo, w kierunku lampionu. I nie trafiam. Pamiętam, że w tym miejscu już kilka razy błądziłem niczym we mgle. Niby biegłem w/g kompasu, ale ślad pokazuje co innego. I czemu tu wierzyć? Kompasowi czy zapisowi z systemu GPS? 

Na PK 9 dałem znowu ciała. Porządnie. Chciałem „obiec” wydmę i obiegłem. Znalazłem rów, ale nie mogłem znaleźć dołka z lampionem. Szukałem stanowczo za blisko i za długo… 

PK 11 w największej zielonej plamie na mapie. Teraz na jesieni ta zieleń może jest mniej intensywna, ale dalej teren ciężko przebieżny. Biegnę sobie po krzakach wyglądając lampionu lub charakterystycznych dołów, a tu z prawej wypada (nie wskażę kto) i woła z daleka, że lampion jest za nim. Niezbyt mi się to zgadza, więc pytam czy na pewno ten o kodzie 80? Tak, tak, słyszę w odpowiedzi. Więc skręcam w prawo i znajduję lampion z kodem 81. Czyli moją 12-stkę, a nie 11-stkę. Tak to jest słuchać podpowiedzi;-) 

Dalej to już bez większej historii – troszkę drogami, trochę na azymut. Dużych błędów nie ma, tu i ówdzie można by pobiec bardziej po prostej, ale nie ma problemów ze znalezieniem lampionu. 

Od ostatniego PK 16 do mety – mogłem pobiec lepiej – drogą zamiast po krzakach, ale różnica to niewielka. 


 

Udało mi się zdążyć przed deszczem – a to chyba najważniejsze – gdy bieganie ujdzie „na sucho”;-) 



Trasa miała mieć 6,2km.... mierzona na OOMapperze ma dobrze ponad 7... więc jak nic kilometr w gratisie;-)