środa, 14 lutego 2018

Orient 2018

W niedzielę na Orient mieliśmy jeszcze bliżej niż na sobotnie WesolInO, choć oba odbywały się w Wesołej. W sumie jak dla mnie to zawsze tak by mogło być, szczególnie, że już zaczynam ogarniać teren.
Przed zawodami MKInO ogłosiła wyniki konkursów wszelakiej maści za ubiegły rok, wręczono dyplomy, upominki i rozlosowano wejściówki na różne imprezy. I ja i Tomek załapaliśmy się na te wszystkie atrakcje, a jedna z rund naszych Rodzinnych MnO nawet zajęła pierwsze miejsce w kategorii imprez jednoetapowych.




Po wszystkich tych okolicznościowych atrakcjach mogliśmy w końcu ruszyć na trasę. Na pierwszy ogień poszły "Olimpijskie zmagania" w postaci  kół olimpijskich, które choć z niepełną treścią to nawet mniej więcej dały się złożyć ze sobą. Częściowo kierując się mapą, a częściowo znajomością terenu, po którym już wiele razy biegaliśmy, raz dwa pozbieraliśmy co było do pozbierania, nawet z PK 10, który leżał na poziomnicy i musieliśmy tę poziomnicę rękami odgrzebywać spod śniegu:-) Problematyczny okazał się PK 5, który nie stał tam, gdzie się wszyscy tego spodziewali i w efekcie komisyjnie uznaliśmy, że nie pozostaje nic innego jak wbicie BPK.

 Obrady komisji.

Mimo to etap jestem skłonna zakwalifikować do lekkich, łatwych i przyjemnych.
Mapa drugiego etapu prezentowała się już groźniej, głównie z powodu lidarowych wycinków. Na ogarnięcie lidarów to ja wciąż potrzebuję dużo czasu, a limity jakoś tego nie przewidują. Na szczęście Tomek rozgryza je znacznie szybciej. W sumie etap byłby nie taki najgorszy gdyby nie kolejny wysyp punktów na poziomnicach i niedokładne rozstawienie w terenie. Ale daliśmy radę.


Podczas całej trasy jeden jedyny raz dałam Tomkowi kartę startową do ręki, żeby spisał numer ze słupa potrzebny do PK 4 i co? I oczywiście się pomylił i wpisał nie ten co trzeba Potem kombinował jak by to zmienić i jak nic będziemy mieli co najmniej opis.

Próba zatuszowania błędu:-)

Po etapach chodzonych mieliśmy w planach jeszcze BnO, ale pobiegł tylko Tomek, bo ja zapomniałam wziąć softshella, a w grubej kurtce ciężko się biega. Niby mogłam pójść turystycznie na  krótką trasę i przespacerować się, ale jakoś mi się odechciało. Zresztą swoją normę ruchu już wyrobiłam, to po co przeginać. Trzeba oszczędzać nogi, bo kalendarz imprez bogaty aż do przesady.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz