Podobnie jak większość uczestników zgubiliśmy się już na dojeździe do startu, bo nawigacja swoje, a życie swoje. Twórcy nawigacji chyba powinni wziąć parę lekcji orienteeringu, żeby tak głupio nie prowadzić. Chociaż nie wiadomo, czy wtedy nie kazali by jechać na azymut przez krzaki:-)
Noworoczny tost.
Tradycyjnie zaczęliśmy od noworocznego toastu i życzeń, a potem jako pierwsi dopchaliśmy się do startu. Ponieważ byliśmy we trójkę z Agatą, a zapisaliśmy się na TZ (jest ryzyko, jest zabawa*), musieliśmy podzielić się na dwa zespoły - męski i żeński. Znaczy, nie musieliśmy akurat w takim układzie, ale tak nam wyszło. Mapa nie wyglądała jakoś groźnie, a ponieważ Tomek odbierał fanty od znajomych i trochę mu zeszło, więc postanowiłyśmy ruszyć same. Takie bohaterki jesteśmy:-) A nie, zanim ruszyłyśmy jeszcze dopasowałyśmy część wycinków. No dobra, Agata większość dopasowała. Ale ona w Sylwestra wcześniej poszła spać niż ja:-)
No to w drogę! Na trzynastkę. Znalazłam polanę, już miałam włazić na jej róg, a Agata mi na to, że po złej stronie ścieżki. Nooo, jakby faktycznie. Wszystko się zgadza, tylko strony nie. Zgłupiałam totalnie i nijak nie umiałam rozwiązać tego problemu. No bo niby lustro, a jak nie lustro to nie pasuje do schematu i rób co chcesz - nie ugryziesz. Z tego zgłupienia zaczęłyśmy wracać po Tomka, co się nam gdzieś zawieruszył, bo w nim cała nadzieja. I wiecie co się okazało, jak już go znalazłyśmy? Że jesteśmy ciemnoty i nie zauważyłyśmy, że cały schemat był zlustrowany, a nie wycinek. Cha, cha, cha. Taki żarcik noworoczny autora trasy. A dodatkowo dopasowuje się po dwa (na ogół) wycinki w jedno miejsce. Do spółki dopasowaliśmy resztę wycinków i dalej już ruszyliśmy rodzinnie.
W okolicach PK X nad wodą.
Poza psikusem ze zlustrowanym schematem przejścia, więcej problemów już nie było. Akurat na tę imprezę autorzy nie przesadzają z utrudnieniami, bo i tak jest deficyt wygrywców:-) Wiadomo - kto wygra, musi organizować, więc czujność w poszukiwaniu punktów potrzebna jest często, żeby zamiast właściwego wziąć stowarzysza.
Cały czas poruszaliśmy się w tłumie, bo chyba wszystkie trasy marszowe miały tę samą trasę, a do tego jeszcze była cała masa biegaczy. W sumie szukać punktów nie trzeba było wcale, bo wystarczyło iść za wszystkimi i jedyną ewentualną trudnością było rozpoznanie jaką punkt ma nazwę:-) Sfrajerowaliśmy się trochę z PK 15, bo za późno zauważyliśmy, że jest na tym samym kawałku co jedynka i czwórka. Do tej pory w jedno miejsce wchodziły dwa wycinki, a jak autor mapy już uśpił czujność zawodników, to nagle walnął trzy. Taka przebiegła bestia. Czujnością wykazał się oczywiście Tomek, bo my nawet nie zauważyłyśmy, że jakaś piętnastka jest do wzięcia. Na szczęście niezbyt daleko musieliśmy wracać.
Tę fotkę cyknął nam na trasie Andrzej.
I już na mecie.
Na mecie czekały pyszne sałatki, których nie omieszkałam spróbować i dopiero po fakcie przypomniało mi się, że właśnie zaczęłam się odchudzać. Ale nie żałuję - były warte grzechu. Czy ktoś wie kto jest autorem? Przepis bym wzięła na tę żółtą z kukurydzą.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Korzystając z okazji życzę wszystkim czytaczom dobrego 2020 roku - niech się Wam wiedzie!
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* Kto wygra TZ, ten organizuje kolejną edycję imprezy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz