Tym razem do przeanalizowania mieliśmy 23 punkty, z czego część była dość wzniosła i wręcz przypominała mi pagórkowato-wydmowy krajobraz. Przestawienie się z punktu drugiego na trzeci wręcz powaliło mnie na ziemię, szczególnie kiedy zobaczyłam w jakim stylu mistrzowie rozprawiają się z tym dylematem i zachciało mi się dorównać im szybkością. A trzeba było więcej patrzeć pod nogi, a mniej w program wyborczy. Jakoś pozbierałam się z upadku bez większego uszczerbku na zdrowiu, bo już na honorze to i owszem.
Podobnie jak poprzedniego dnia wciąż na prowadzenie wychodził mi kandydat centrum, bez żadnych znaczących odchyłek w lewo czy w prawo. Nawet między punktem piątym a szóstym, znacznie od siebie oddalonymi światopoglądowo, zachowałam wzorcową równowagę. Podobnie między punktem dziewiętnastym, a dwudziestym trzymałam się twardo swojej linii ideologicznej.
Nie jestem dość silna w podążaniu za myślą polityczną, dlatego cały program był dla mnie nie lada wyzwaniem, aż się spociłam jak mysz w połogu. Długo trwało zanim dotarłam do ostatniego punktu programu i niewiele brakowało, a organizatorzy wykasowaliby mi go, bo spotkanie przedwyborcze już się zaczynało kończyć. Tomek, który znacznie wcześniej dotarł do celu, własną piersią bronił dla mnie tego ostatniego punktu. Taaak, chyba koniecznie muszę potrenować szybkie czytanie...
Zbliżam się do ostatniego punktu programu wyborczego.
Uff, dotarłam do mety.
Pamiątkowe pod urną:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz