Akurat we wtorek przestało padać, więc postanowiliśmy to turystyczne InO odwiedzić. Tym bardziej, że spontanicznie na środę zapisaliśmy się na coś dłuższego – taki mały 6-cio godzinny rogaining lub odpowiednio półmaraton – nie należało się więc przemęczać.
Na start – prawie kilometr – pod budynkiem, w którym to dwadzieścia kilka lat temu pracowałem;-) Dalej w las po ściętych gałęziach w poszukiwaniu jedynego w okolicy ubytku w skorupie ziemskiej czyli dołka. Udało się – znaleźliśmy dołek i kolorowe oznaczenie na drzewie – bo ta trasa nietypowa – zmywalnym sprayem pomalowane różne literki na drzewach;-)
Tu jest dołek i literki na drzewie! |
Oryginalny widmowy lampion;-) |
Dalej poszliśmy już w spokojniejsze rejony szukać niewielkich dołków występujących w sporej ilości. Dołki nam znane, sami stawialiśmy tu lampiony;-)
Przez teren dotknięty wycinką, przez doły, w których wygrywaliśmy kiedyś po raz pierwszy trasę na WiMnO dotarliśmy do umownej granicy Zielonki i Rembertowa – linii energetycznej.
Przy szukaniu punktów w rowach spotkaliśmy dwa łosie. Najpierw zwierzęta wycofały się w gęstwinę, a potem ciekawe zerkały na nas zza drzewa, patrząc po co włóczymy się po ich lesie;-)
Pomachaliśmy sympatycznym łośkom i poszliśmy dalej, do kolejnych rowów i dołków. Miejsc gdzie tradycyjnie wszyscy (łącznie z nami) stawiają lampiony;-) Prawie „na pamięć” odwiedziliśmy kolejne znane miejsce.
Na sam koniec zostawiliśmy sobie punkt G. Kiedyś Renata miała zebrać postawiony na tym rowie lampion – wtedy szło jej jakoś długo, bo nie mogła go znaleźć. Tym razem trafiliśmy bezbłędnie:-)
Punkt G? |
Selfie sponsoruje literka "M" |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz