środa, 1 stycznia 2025

X Puchar Bielan... w Dąbkowiźnie (Etap 2 nocny)

Lubię biegać nocą. Ale nie sprinty, tylko takie „normalne” biegi. Pewno dlatego, że mój pierwszy start w orientacji właśnie był nocny. I nie lubię tłoku, startów masowych. Tylko ja , las, moje światło, a inne to najwyżej gdzieś w oddali, na granicy zasięgu wzroku. 

Drugi etap Pucharu Bielan – Dąbkowizna „od drugiej strony” niż etap dzienny. Bez Renaty, bo ona nocy nie lubi. 

Centrum zawodów - tuż przy przejeździe kolejowym
Start – trudny, bo po terenie wycinki – „kłody rzucone pod nogi” przez leśników. I falstart, bo znowu nie odbiłem checka i musiałem wracać po pierwszym PK;-( 

Start - widać po czym trzeba było "biegać"

PK 1 i PK 2 to mozolne przedzieranie się przez zrąbane gałęzie, dopiero gdzieś koło PK 3 zaczęło się polepszać. Pełne skupienie i bieg praktycznie po kresce, zupełnie „jak Renata”! Może nie za szybko, ale skutecznie. 

Dopiero przy PK 5 pierwsze lekkie zboczenie z azymutu, ale miałem jak odbić się ze ścieżki. I niestety kolejny PK 6 - tu już większa skucha – zniosło mnie na sąsiednie wzniesienie, ale po nocy wszystkie wydmy wyglądają tak samo:-) 

Poszukiwania PK6 - lampionu z PK19 wcale nie widziałem!
Skoncentrowałem się i na kolejny PK udało się już trafić bezbłędnie. Uskrzydlony sukcesem na PK 8 postanowiłem pobiec wygodnie drogą. Znalazłem drogę, górka po lewej zanikła, skrzyżowanie ścieżek, odbijam w lewo i brak lampionu. Jakieś dołki, ale za blisko i jakoś ich za mało. Szukam, krążę, wreszcie dochodzę do wniosku, że muszę być za blisko. Widać zabrakło na mapie jednej ścieżki… Teraz wiem co robić dalej i po chwili docieram do PK 8. 

Wkraczam na fragment mapy do tej pory nieużywany w zawodach. Jedna długa wydma i dwie porządne drogi. Ciężko się zgubić i szybko znajduję PK 9, PK 10, PK 11 i PK 12. 

Ostatni na tym fragmencie mapy PK 13 znowu na wydmie , niedaleko PK 9. Wyznaczam azymut, dobiegam do wydmy i tu nie ufając igle kompasu tylko wydmie, którą widzę w świetle czołówki skręcam w lewo. Okazuje się, że to był błąd: docieram prawie do PK 9 gdy orientuję się w swojej pomyłce. Ale wiadomo – trzynastka ma prawo być pechowa. 

Tu doganiają mnie jacyś inni szybkobiegacze i można powiedzieć, że w tłumie lecę dalej. No, może na końcu tłumu, bo jednak szybkobiegacze (jak mówi sama nazwa) biegają szybciej. PK 15, 16, 17 – prawie dobrze, choć nawigacja w tłumie nigdy nie jest tak dokładna jak trzeba. 

Czas na PK 19. Na azymut. Staram się patrzeć na ukształtowanie terenu: biegnę lewym zboczem wydmy, potem jakaś niecka, przebicie się przez grzbiet i powinien być lampion. Ale lampionu nie ma. Także nie do końca zgadza się kształt wydmy. Szukam lampionu koło karpy, kręcę się… nic. Kolejna karpa i dostrzegam lampion – sprawdzam kod. Jestem przy PK 6! Zniosło mnie! Teraz już dokładnie na azymut odnajduję właściwe miejsce. Jeszcze chwilę szukam lampionu, bo jest sprytnie ukryty w jakiś zaroślach. Z tego co później widzę w wynikach, PK 19 był kilerem dla sporej grupy uczestników. Także PK 20 dał się we znaki, bo był to ciężki do namierzenia dołek „pośrodku niczego”.

PK19 - po raz drugi miotam się pomiędzy PK6 i PK19

 
Na analizie widać ilu osobom PK19 (lub PK20) sprawiły kłopoty

Skupiam się na kompasie i pozostałe PK odnajduję już bezbłędnie. Po kresce praktycznie. Z jednym małym wyjątkiem – lampionem mety, który był schowany sprytnie za drzewem na skraju niewielkiej wydmy – praktycznie wszyscy go przebiegali i dopiero spojrzenie w tył pozwalało dostrzec odblask lampionu. 

Ja i meta w tle;-)
 Pomimo tych kilku błędów wynik nie był najgorszy – sporo dobrych zawodników zaliczyło znacznie większe wpadki w lesie niż ja. Jeszcze trochę popracować nad zaufaniem do kompasu i będzie dobrze. 

Jest jednak jeden feler – postanowiłem wypróbować nowe buty, które znalazłem pod choinką. Pomimo uznanej marki, z którą do tej pory nie miałem kłopotów – zakończyło się to porządnym obtarciem pięty. I to pod koniec etapu. Czy to dodatkowe kilometry: falstart, poszukiwanie PK 19, czy może złe zasznurowanie – w każdym razie będę cierpiał katusze na następnych etapach – szczególnie kiepsko może być na 3-godzinnym rogainingu… 


 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz