Fajną imprezkę zaliczyliśmy w niedzielę. UNTS zorganizowało serię popularyzatorskich biegów na orientację i pierwszy z nich odbył się na Kopie Cwila. To znaczy nie całość na Kopie, ale także po okolicznych osiedlach. UNTS zawsze robi fajne biegi, więc musieliśmy oczywiście być. A ponadto cała impreza była bezpłatna, więc już w ogóle... I jeszcze do tego pogoda - wiosna z elementami lata. Aż się chciało biec.
Najtrudniejsze w całej imprezie okazało się zaparkowanie po przyjeździe, ale po objechaniu kilku ulic w końcu się udało i to nawet niezbyt daleko od biura zawodów. A w biurze kolejka chętnych po horyzont. Na szczęście szybko szło.
Po kolejce do biura czekała kolejka do startów, ale i tu szło sprawnie. Tradycyjnie ja wystartowałam pierwsza.
Start i pierwszy rzut oka na mapę.
Drugi rzut oka na mapę.
I jeszcze jeden, bo trzeba mieć pewność, gdzie biec:-)
Chwilę mi zeszło zanim w końcu ruszyłam, ale już strasznie dawno nie biegałam po mieście i musiałam się przestawić. Po chwili już ogarnęłam które bloki na mapie, to które w terenie i poszło dobrze. Punkt szósty był już w parku, a siódemka na samym szczycie Kopy Cwila. Lazłam na nią powoli zazdroszcząc młodzieży, która na górę wbiegała. Potem z górki na pazurki w dół, punkty wokół bajorka, jeszcze dziesiątka międzyblokowa i już jedenastka przy przejściu na drugą stronę ulicy (znaczy się tunelem pod ulicą). Tam znowu punkty miejskie rozłożone wokół placu zabaw i powrót na pierwszą stronę ulicy, a za chwilę meta. Łatwizna to wszystko była, choć nie będę upierać się, że zawsze wybierałam optymalne przebiegi.
Czas taki sobie, ale po drodze jeszcze lokalsi zaczepiali mnie i pytali co to za impreza, no to zawsze coś tam trzeba było powiedzieć. W końcu w całym tym zamieszaniu chodziło o popularyzację dyscypliny, a nie o wynik.
Po biegu czekałam przy mecie na Tomka, a Tomek czekał na mnie też przy mecie, tylko po drugiej stronie dużego drzewa. Cud, że się znaleźliśmy:-)))
Ja byłam bardzo zadowolona z mojej trasy, a Tomek trochę rozczarowany, bo nie miał punktu na szczycie Kopy. W sumie mu się nie dziwię, że marudził, bo to był najbardziej widowiskowy punkt.
Odpoczynek po biegu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz