sobota, 20 kwietnia 2019

Wypasiony spacer z mapą


Na spacer z mapą było daleko. Na tyle daleko, że Renata stanowczo odmówiła udania się do Łomianek. Skoro zapłacone, zostało mi pokonać trasę dwukrotnie, by wpisowe się nie zmarnowało.
Niby Łomianki nie są tak daleko od mojej pracy, ale korki i te sprawy, więc spokojnie zdążył się ułożyć w brzuszku obiad wchłonięty tuż po wyjściu z pracy.
Impreza zapowiadała się ciekawie – pierwotnie start i baza były awizowane „pod chmurką”, ale na kilka godzin przed startem pojawiło się info na faceboobku, że baza będzie…w domu zakonnym Sióstr Niepokalanek. Już z daleka przed kościołem było widać lampion XXL. Słowem  „full wypas”.
Takie lampiony powinny być wszędzie zamiast tych standardowyh 30cm x 30cm

Startowałem we wczesnej minucie startowej. Jeszcze za dnia. Trasa „nienormalna” miała mieć coś koło 5,5km. Teren niby znany – był tu kiedyś Puchar Bielan, ze sławnym wielokilometrowym przebiegiem pomiędzy dwoma PK przez całą mapę formatu A3 (1:10000).
Wybiła godzina i wystartowałem. Pierwszy punkt ze ścieżki. Na drugi PK – na azymut – niestety po wertepach i z ciągle kontuzjowaną kostką od razu wyszło wolniej. Dobiegłszy do ścieżki, mając przed sobą dość gęsto zarośniętą górkę postanowiłem okrążyć ją lepszymi drogami. I pierwszy błąd nawigacyjny – szukałem górki zamiast obniżenia. Tak to jest gdy ślepemu da się mapę!
Na PK 3 także jakimś łukiem wyszło – stanowczo miałem znoszenie w prawo!
PK 4 daleko. Ale jest jakaś droga zbliżona do optimum. Lecę. I znowu wychodzi ślepota - drogą okazał się rów (aktualnie bez wody, ale na mapie wyraźnie niebieski). Pewno szybciej było pobiec szerokimi i równymi drogami lekko naokoło! Do PK 5 i PK 6 świadomie pobiegłem na azymut – a co – las wydawał się nawet przebieżny! Na siódemkę to nie dawało się inaczej niż na azymut – znowu mnie zniosło w prawo!
PK 8 daleko. Zaczyna się ściemniać. Co się dało na azymut, ale dalej ciemno, gęsto i pod górę. Wybieram ścieżkę. Powinna mnie doprowadzić blisko punktu, na koniec odbić w lewo i jestem na miejscu. Biegnę sobie ścieżką i widzę, że z prawej wybiegają ludzie z mojej i nie mojej kategorii. Myślę sobie – skąd oni się tam wzięli? To bardzo mało optymalna trasa! Biegnę już wystarczająco, lampion powinien być po lewej. Ktoś biegnie w lewo pod górę – lecę za nim. Za szczytem jest lampion – podbijam. I jestem zadowolony, bo wyprzedzam Przemka, który wyprzedził mnie przy PK 2.
 Zaraz na wschodzie powinna być ścieżka i za dwa centymetry po prawej powinna być dziewiątka. Lecę, dobiegam do tych 2 cm i trafiam na główną drogę „obwodnicę” i polanę z wiatami. Co jest!!! Dla wyjaśnienia – W Lasku Młocińskim jest pętla („hipodrom”) przypominająca kształtem bieżnię na stadionie. Porządna szeroka droga, co chwila ławeczki i inne atrakcje. Tylko dystans znacznie dłuższy niż 400m.
Zatrzymałem się i analizuję – nie jest możliwe bym z PK 8 dobiegł tu w takim czasie. Co ja podbiłam??? Numer na lampionie wydawał się słuszny… ale kto pamięta co podbił? Może mi się pomyliły kody? Trzeba wracać. Już jest ciemnawo, trzeba zapalić latarkę. Do tego telefon (co za idiota bierze telefon na zawody) od dziecka – czy je przywiozę z łyżew. Jak mam przywieźć jak jestem zagubiony w  środku Lasku Młocińskiego? Rozproszyłem się i chwilę szukałem właściwego PK. Bo oczywiście podbiłem ostatnio PK 10, a nie PK 9. Znajduję PK 10 i mozolnie szukam PK 9. Teraz wiem skąd wybiegali Ci, których posądzałem o nieoptymalny przebieg. Patrząc w domu na ślad okazało się, że przeoczyłem właściwą ścieżkę, która powinna odbić w prawo i stąd całe to zamieszanie.
Trzeba przestawić się na bieganie nocne. Wyraźnie zwalniam, bo jednak kostka po Wiosennym 360 nie jest w pełni sprawna, a w nocy to łatwo wpaść w jakąś dziurę i dorobić się poważniejszej kontuzji.
Do PK 11 biegnę z młodym Paprochem. 12 i 13 to banał przy głównych drogach. Na PK 14 wybieram azymut, zamiast biec drogą tuż obok. Znowu znosi mnie w prawo, muszę wracać kawałek. Na PK 15 zostaje tylko azymut. Teren mało przebieżny. Do znalezienia niewielka polanka w gąszczu za ścieżką. Wpadam w krzaki wraz z Andrzejem Krochmalem. Szukamy, szukamy i nic. Jak tu wypatrzyć polankę w gęstwinie w  środku nocy? Ogólnie szukają lampionu spore tłumy. Jako że znosiło mnie do tej pory w prawo – szukam polanki bardziej na lewo. Nie ma. Zrezygnowany lecę do przepustu i znajduję  wreszcie lampion. Do PK 16 bezpiecznie ścieżkami, a przy PK 17 znowu mnie znosi na prawo. Czemu nie zniosło mnie tak przy PK 15??? Dobieg do mety i zakończone. Wyszło mi 8 km, czyli zaliczyłem trasę za siebie i prawie całą za Renatę. Skoro się płaci…
Chyba muszę wymienić kompas – ostatnio coraz więcej mam takich wpadek azymutowych. Kiedyś trafiałem bez problemu w lampion biegnąc tylko na wskazanie igły magnetycznej, a teraz  mam zbyt duże odchyłki. Coś czytałem, że biegun magnetyczny przyspieszył swoją wędrówkę… może to przyczyna?


2 komentarze: