środa, 18 maja 2022

Test nowych butów czyli Wiosenne 360

Moje ukochane buty umarły. Definitywnie. Kupiłem nowe. Pierwsze były stanowczo za wąskie – musiałem jechać pod Górkę Kazurkę i szukać modelu pasującego do mojej stopy. Coś tam przymierzyłem, dopłaciłem i stałem się posiadaczem obuwia z wyższej półki. Obuwie założyłem w domu, pochodziłem z godzinę – wydają się dobre. Ale warto by je przetestować w walce. Padło na Wiosenne 360. 

Lubię Wiosenne 360, bo blisko, bo dużo na BnO i od niego zaczynałem przygodę z dłuższym dystansem (pierwsze 25-tka). Problem w tym, że tydzień po Wiosennym mam Jagę-Korę. Buty obetrą, albo coś przeszarżuję i jestem ugotowany. Niby zapisałem się wcześniej, ale z nastawieniem, że albo wystartuję, albo nie, albo skrócę dystans. Zresztą oprócz butów warto sprawdzić jak idzie na dłuższym dystansie – w tym roku zrobiłem tylko jedną 50-tkę i nie szło mi na niej jakoś szybko . Zapisany – wystartować trzeba. Na Wiosenne zapisała się także Barbara - kobieta po przejściach (tydzień wcześniej biegała 24godzinny rogaining), która ostatnio gustuje w startach w zespole zdecydowanie żeńskim. Umówiliśmy się, że zobaczymy czy uda nam się pokonać cały dystans. 

W Osiecku – jak to już tradycyjnie na Wiosennych – wszyscy szukają bazy. „Baza” w osobie organizatora niespiesznie snuje się po terenie i twierdzi, że zaraz wszystko będzie. Mija chwila i powstaje sprawnie nadmuchana brama startowa. Igor pojawia się w wiatach i wydaje chipy SI. TAK – można zrobić 50-tkę na SI! Oczywiście nie wszyscy bywalcy wiedza o co chodzi z chipami, ale daje się to ogarnąć. A kolejka do biura całkiem spora – w zapisach przez długi czas były pustki, ale dobiło w ostatniej chwili uczestników na 25-tkę i trasy rowerowe. 

Wreszcie odprawa. Żadnych informacji o bagnach, rzekach do przepłynięcia i innych takich atrakcjach. Jedyną ciekawostką był PK 28, umiejscowiony na nosku, którego poziomnice nie wyszły zupełnie na wydruku mapy głównej. Ilona pokazywała powiększenie na ekranie laptopa i zalecała sfotografowanie sobie tego obrazka telefonem – ot nowoczesność w PMnO;-) 

O co chodzi z tym PK38

Dostaliśmy mapy w ilości hurtowej (3 szt. + opisy na łebka), ustawiliśmy się do zdjęcia i ruszyliśmy lekko spóźnieni. Zgodnie z założeniem, że możemy nie zrobić wszystkiego (dodatkowo nietypowy limit jak na TP50 tylko 9 godzin), zapadła decyzja najpierw BnO (16 PK z BnO + 3 PK z mapy głównej), a na deser pozostałe 6 PK z północnej części mapy głównej. Jak byśmy coś odpuszczali to zyskujemy dużo kilometrów, a tracimy mało niezaliczonych PK. 

Przed startem - zdjęcie organizatora

Wybiegamy z Hotelu pod Sosnami i skręcamy w lewo. Razem z nami skręca także bezpośrednia konkurencja czyli Wydry. Wydry to młodość, nadają zabójcze tempo rzędu 5:00 – 5:30min/km. Wstyd zostać w tyle, więc biegniemy. Dziwnie przypomina mi to czwartkowy trening, gdzie biegałem właśnie 5:30 (na tartanie) z tętnem 155 3x10 minut…. PK 40 i wpadamy na pierwszą mapę BnO i biegniemy do PK 54. Wydry gdzieś zniknęły, teren mniej nadający się do szybkiego biegania, czas zwolnić. Na mapie 1:10000 to się inaczej biega. Oszem PK 58 chwilkę szukaliśmy w większym towarzystwie, ale był w promieniu 20 m, tyle że ukryty w jakimś jałowcu. No i jeszcze PK 64 – tu chwilę zeszło nie tylko nam – lampion leżał w niepozornym dołku tak, że stojąc dwa metry od niego, nic nie było widać. A dołków na mapie było znacząco więcej w terenie… W każdym razie co chwila spotykaliśmy konkurencję na punktach. Dopiero po ostatnim na pierwszej mapie PK 61 oderwaliśmy się od konkurencji. Wydry chyba opuściły na początku PK 54 i odbiły w lewo. Przez sprytnie umieszczony „pomiędzy mapami” PK 41 przechodzimy na drugą mapę BnO. Co niektórzy na mecie (z trasy 25km) nie zauważyli tego PK i musieli po niego wracać na koniec;-) 

Na drugą mapę BnO wkroczyliśmy już bez towarzystwa, czasami mignął jakiś rowerzysta. I przy PK 50 spotkaliśmy rodzinkę z wózkiem - także uczestników. Odważni! Bo ogólnie sucho i wszędzie mazowieckie piachy w pełnym rozkwicie. 

Problemem był przebieg pomiędzy PK 49 i PK 48. Po kresce. Niestety jeżyny po pas. Trzeba było obejść, ale za późno na to wpadliśmy. 

InOstrada do Górek

Definitywnie opuszczamy mapy BnO. InOstrada. Rowerzyści, rodziny z dziećmi na krótszych trasach, piknik pod PK 37 w Górkach – pomnikowym dębie. Na liczniku jakieś 19 km i „tylko” 6 lampionów do mety. Wydaje się tak blisko… Mierzymy na mapie – wygląda, że to ok 18 km. Coś krótko – czyżby miało wyjść poniżej 40km? Niemożliwe. Po chwili mierzymy jeszcze raz – nie zauważyliśmy PK 31 w lewym górnym rogu mapy. To zdecydowanie dodaje kilometrów. Ale i tak wyjdzie ciut mniej niż 50 km. Pewno dzięki mapom BnO i chodzeniu „na kreskę” troszkę zyskaliśmy. 

PK 38 (ten z niewidocznymi poziomnicami) okazuje się łatwy do znalezienia. Owszem, drogi wokół mało się zgadzały, ale informacja „nosek” wymagała górki, a tych nie było wiele w okolicy. Tu spotykamy osoby idące w przeciwnym kierunku. Mamy 22 km, więc wszystko się zgadza. 

Najdłuższy przebieg do PK 33. Udaje się dobrze wynawigować przez Grabiankę. Robi się gorąco – liczyliśmy na jakiś sklep z zimną colą – niestety nic takiego nie widać;-( 

PK 33 mulda – piękne obniżenie w jagodowiskach i typowym mazowieckim sosnowym lesie oświetlonym wiosennym słoneczkiem. Dla takich widoków warto startować w 50-tkach! 

Okolice PK 33

PK 32 za Ponurzycą – także sklepu nie udało się znaleźć, a słonko grzeje coraz mocniej. Zostały 3 PK do mety. 

Do PK 31 na mapie prowadzi plątanina dróg. Lecimy tą co najbardziej pasuje wg wskazań kompasu. Szeroka, wygodna, tylko trochę piaszczysta. Coraz bardziej piaszczysta. Wygląda jakby „wyorał” ją jakiś spychacz – pionowe różne boki o wysokości 40-50cm, w środku równy piasek. Czasami wręcz zamieciona jakby przejechała po niej brona i Indianie z kocem dla zacierania śladów. Czasami widać ślady koni. I najważniejsze – ten piasek w środku – sypki, głęboki, suchy – grzęźnie się po kostki! Męczarnia! Ale czasami widać ślady tych co podążali w przeciwną stronę – więc wiadomo to najlepsza droga. Chwilami da się iść bokiem, ale jednak większość trasy należy brnąć w tym piachu. Wygląda to jak specjalna droga dla koni – zastanawiam się, czy konikom wygodnie jest biegać po takim piasku… 

Uff, wreszcie koniec męczarni. Asfalt – czas wysypać piasek z butów. Mija nas Tomek Pryjma wracający z PK 31 – czyli ma jakieś 2-2,5 km przewagi. Lecimy na PK 31. Okazuje się, że jest to wieża widokowa w rezerwacie Całowanie. Trzeba kiedyś tu wrócić pozwiedzać, bo wygląda całkiem fajnie. Wracając z wieży spotykamy Marcina Krasuskiego pędzącego na rowerze. Trasa rowerowa jest silnie obsadzona – takie małe rowerowe MP. Zastanawiamy się czy wygra, jak zwykle, Piotr Buciak (na Mazowszu zwykle deklasuje rywali), czy może Marcin Krasuski pokaże swoją orientalistyczną siłę? A może Darek Bogumił? 

Dalej już zupełnie banalne punkty. Asfalt, droga leśna, wiadukt pod torami i PK 35. Tyle że wszystkie drogi leśne mocno piaszczyste. To męczy i zniechęca do biegania. Jak widać spokojnie damy radę zaliczyć wszystkie PK i to w niezłym czasie – gdzieś koło 7 godzin. Buty nie obcierają, więc jest fajnie.

Klubowy kilometr: 44,44

Jeszcze ostatni PK – zakręt rowu. Jest sucho i rów jest suchy. Okoliczna łąka także. Decydujemy się na dobieg do mety po kresce, przez te suche łąki. Znajdujemy drogę, której nie ma na mapie – zawsze to łatwiej. Zegarek wskazuje 7 godzinę, wbiegamy na teren hotelu. Sprint do dmuchańca z metą i odpikanie końca. Zegar wskazuje 7 godzin i naście sekund. Skoro start był odtrąbiony z około minutowym opóźnieniem rzeczywisty czas poniżej 7 godzin. No, no - rekord świata;-) 

Meta - zegar chodzi w swoim rytmie;-)

Barbara jest bezsprzecznie pierwszą kobietą na mecie. Ja jestem zdaje się czwarty, to także nieźle. Obiadek, puchar dla Barbary i zbieramy się do domu. Na metę dobiegają kolejni, jak już wyjeżdżamy wpadają na metę Wydry.
Następnego dnia wychodzi, że jednak jestem na podium. Zwycięzca okazuje się nie zauważył PK 31 na mapie (pisałem, że my także w pierwszej chwili go nie zauważyliśmy) i go pominął. Teraz czeka mnie, jak i resztę podium, procedura rotacji trofeów i dyplomów;-) Jak już dotrze do mnie odpowiedni zestaw, pochwalę się zdjęciem z pucharem;-) 

A wszystko można obejrzeć w TV: 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz