Renata znowu odmówiła biegania. Nie lubi biegać w sobotę, czy co? Ja w każdym razie dzielnie reprezentowałem naszą miejscowość na kolejnej odsłonie ZZK w Bukowcu.
Dotarłem na start wcześnie. Pomimo tego już trochę ludzi biegało w lesie. Organizatorka zapewniła mnie, że lampiony stoją i są już sprawdzone (czyżbym awansował na wytykacza złego usytuowania lampionów???). Pobrałem mapę, włożyłem ulubioną smerfową czapeczkę i ruszyłem w las. Las w pełni jesienny, a nie zimowy jak by wskazywała data.
Miała być już zima.... |
Dość tego ściemniania – przy PK 6 zniosło mnie w lewo i chwilę szukałem właściwego dołka.
Chyba największa wpadka to PK 9. Niby nic trudnego: azymut ustawiony, biec górką, ale jakoś mnie zniosło i spadłem z górki i chwilę orientowałem się gdzie jestem (bo miałem być gdzie indziej). Stąd moje wędrówki wzdłuż rowu nie w tę stronę co trzeba;-)
Moje poszukiwanie PK9 |
Potem kilka górek, których nie lubię, bo nigdy nie zgadzają mi się z mapą, ale tym razem nie dałem się zwieść na manowce mylnym ścieżkom i trafiłem tam gdzie trzeba.
I tu można wrócić do opisu o narysowanych na podłożu liniach azymutu. Po prostu bieganie bez właściwie żadnych pomyłek (no, może poza niepotrzebnym, 10-ciometrowym zboczeniu ze ścieżki na dobiegu do PK 24). Tak powinny wyglądać wszystkie biegi na orientację – prosto i… nudno;-) Niestety, rzadko się zdarza, by wszystko było tak różowo i dlatego lubimy BnO i te dyskusje po każdych zawodach: gdzie kto się gubił;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz