Prawie dwudziestominutowe poszukiwania jedynki odebrały mi chęć do jakiejkolwiek rywalizacji, bo tu byłam już bez szans, ale sam pobyt w lesie nadal mógł należeć do doświadczeń przyjemnych, zwłaszcza jeśli ma się cechy masochistki.
Zorientowana/Zorientowany
Marsze na orientację, biegi na orientację i bieganie bez powodu:-)
poniedziałek, 13 października 2025
Mistrzostwa Polski w middlu, czyli azymut na kibel.
Prawie dwudziestominutowe poszukiwania jedynki odebrały mi chęć do jakiejkolwiek rywalizacji, bo tu byłam już bez szans, ale sam pobyt w lesie nadal mógł należeć do doświadczeń przyjemnych, zwłaszcza jeśli ma się cechy masochistki.
sobota, 11 października 2025
Mistrzostwa Polski nocą, czyli zwycięstwo ducha nad materią.
piątek, 10 października 2025
Niespodziewany trening dzienny z efektem zbliżonym do nocnego.
Tym razem postanowiliśmy, że każde robi swój trening indywidualnie, szczególnie że pobraliśmy różne mapy - ja na trasę krótką, a Tomek na długą. Ponieważ jednak pierwszy punkt z Tomka trasy stał na azymucie do mojej jedynki, więc ten kawałek pokonaliśmy razem. Ja to dosłownie pokonałam, bo było pod górę, a to nie moja bajka. Z Tomka jedynki do swojej miałam już stosunkowo blisko i bardziej płasko, więc nastawiłam się na szybkie zaliczenie. Tymczasem szłam, szłam i szłam a lampionu nigdzie nie było widać. Czułam, że już jestem za daleko, ale nie chciało mi się wracać. Wreszcie gdzieś w oddali mignęło mi coś pomarańczowego. Niestety, przy lampionach nie było kodów, więc wcale nie byłam pewna, czy to mój punkt, a właściwie to byłam pewna, że nie, ale wmawiałam sobie, że tak.
czwartek, 9 października 2025
Jak z koziej d..y waltornia.
W piątkowy wieczór przed zawodami przewidziany był trening. Pojechaliśmy jak najwcześniej, żeby chociaż wystartować przy szarówce, a nie ciemną nocą. Pobraliśmy mapy i ruszyli na start. Założyliśmy, że nie biegniemy, tylko idziemy spacerowo i idziemy razem. Ewidentnie Tomek chciał mniej jak najbardziej oswoić z sytuacją. A może nie chciało mu się mnie po nocy szukać? Kto to wie?
środa, 8 października 2025
Trening w Sulejówku
Czy warto brać udział w BnO dla dzieci? Warto, jeśli jest blisko. Warto, jeśli to trening nocny przed MP w nocnym BnO. Choćby w przeddzień wyjazdu na zawody;-)
Tym razem Janek zorganizował bieganie w lasku w Sulejówku. Lasku znanym częściowo z Wesołego ZPK, lasku znanym choćby z Wiosennych 360. Tyle że na jego szarym końcu, gdzie rzadko się dociera.
Pierwsze zadanie dla uczestnika – znaleźć miejsce startu. Organizator ukrył się ze stoliczkiem sprytnie w lesie i z rozpędu przejechałem wejście do lasu – musiałem zawracać autem.
Na starcie zaskoczyła mnie dodatkowa kategoria – miał być długa i krótka, a pojawiła się jeszcze mapa o wiele mówiącym tytule „Dłuższa”. Podobno na wniosek Przemka, któremu nie chciało się przyjeżdżać na trasę „długą” nieco ponad 3 km. W prezencie dostałem mapę dwustronną z opisem 5,4 km.
Ruszyłem w ostatnim momencie przed zmrokiem. Po PK 1 musiałem już zapalić czołówkę, by rozpoznać co jest na mapie. A na mapie – zielono. Zielono w trzech odcieniach – jaśniejszym, ciemniejszym i oliwkowym. Widomo - w oliwkowy się nie wschodzi. W ten jasnozielony – to zależy – raz daje się przemieszczać całkiem sprawnie, a raz prawie wcale. Szczególnie w nocy – każdy krzak jeżyn czy inne chabazie urastają do miana nieprzebytego gąszczu.
Po kilku próbach pokonywania tego gąszczu starałem się biec ścieżkami, tam gdzie sią dało. Kilka razy mignęły mi osoby podążające krótszymi trasami. W miarę szczęśliwie dotarłem do PK 8 – czas na zmianę mapy. Biegnę sobie na PK 9, biegnę i biegnę i końca nie widać. Wygląda na to, że zabrakło całkiem sporego kawałka mapy pomiędzy obiema stronami! Jakoś udało mi się wcelować we właściwa ulicę i znalazłem PK 9. Ogólnie, ta druga strona mapy to raczej jakieś tereny mniej lub więcej zabudowane, plątanina ulic, lasków i nieużytków.
PK 10 przy jakimś płocie, na jakimś rogu płotu. Biegnę na azymut, jest płot. Miała być jakaś zielona plama na mapie – przedzieram się więc przez te krzaki przy płocie, ale jakoś nie widać końca tego płotu, rogu przy którym powinien być lampion. Oglądam dokładniej mapę i opisy… tak - PK nie jest na rogu płotu, tylko na .. rogu domu za płotem! Sęk w tym, że ten płot ma ponad 300 m długości! Znajduję na mapie wejście do posiadłości – zawracam i wbiegam na teren. Znajduję róg budynku, gdzie powinien być lampion. Lampionu nie ma. Jest tylko studnia głęboka na kilka metrów. Po ciemku ktoś tam może wpaść z rozpędu! Patrzę jeszcze raz na oznaczenia przy PK. Strzałka w dół… może autorowi chodziło ze w środku? W piwnicy? Przez okno nie widać lampionu. Oczywiście wejście do podziemi z drugiej strony budynku. Przebiegam przez kondygnację naziemną sprawdzając czy nie ma tu lampionu i trafiam do kazamat. Przeszukuję metodycznie wszystkie pomieszczenia. Jest lampion – ale w innym miejscu niż na mapie. Grunt, że jest!
Kolejny PK 12 i kolejne wyzwanie biegowe. Ominąć ten cholerny mur i znaleźć kopczyk na jakiś nieużytkach. I znowu nie ma bezpośredniej drogi do PK 13 - trzeba się cofać, obiegać kolejne płoty i szukać małego kopczyka na samym końcu mapy.
Uff. Udało się! Teraz powrót na pierwsza stronę mapy. Biegnę na czuja przez nieużytki, laski, jakieś ulice. Nie jestem pewien gdzie wybiegnę, bo na pierwszej stronie mapy znajduję się gdzie pod opisami PK. Dobiegam do lasu. Chyba wiem, gdzie jestem. Widzę w oddali osoby wracające z trasy, które spotkałem na samym początku. Mi zostało do pokonania jeszcze pół mapy. Chwilkę szukam PK 16. Do PK 19 biegnę ścieżkami i o jedną się mylę, ale to minimalne odległości. Na metę także wybieram drogę cywilizowaną – ścieżkami, zamiast przebijać się przez najciemniej zielone rejony mapy. Uff skończyłem. Zamiast nominalnych 5-ciu kilometrów wyszło mi 9! To chyba przez tę brakującą część mapy „pomiędzy stronami”
wtorek, 7 października 2025
Nocna Wataha czyli trening przed MP
Jesień to czas jakiś tam mistrzostw. Tym razem są to Mistrzostwa Polski w Biegu Nocnym i Średniodystansowym na Orientację. Zwykle przed takim wydarzeniem w każdym regionie niczym grzyby po deszczu pojawia się wysyp treningów. W naszym mazowieckim grajdołku w tym roku jakoś tych treningów brakowało. Na Stravie widziałem, że biegają ludzie z Team 360, z UNTSu i inni, ale dla indywidualistów takich jak ja te treningi były zamknięte. Pewnie szanowne kluby nie chciały zdradzać swoich technik treningowych postronnym. Wreszcie, w ostatniej chwili, „otwarty” trening nocny ogłosił niezawodny Karol.
![]() |
CZ przy drodze do Beniaminowa - wersja minimum;-) |
Wniosek – jak najwięcej drogami.
Co tu dużo pisać – brakowało mi biegania po nocy. Tej samotności w lesie, czasami świecących oczek zerkających z krzaków… Raz spotkałem jakiegoś jelenia czy sarenkę przebiegające mi drogę – w świetle latarki widziałem tylko wpatrzone we mnie oczka poruszające się mniej więcej po sinusoidzie na dość dużej wysokości. Dopiero potem latarka wydobyła z mroku tułów zwierzaka. Ale wrażenie tych „skaczących oczu” było niesamowite.
![]() |
Ciemność;-) |
Dobieg do mety Karol zafundował nam po największych krzakach w okolicy – ale jakieś atrakcje być muszą!
![]() |
Tak biegałem |
poniedziałek, 6 października 2025
piątek, 19 września 2025
Mistrzostwa Mazowsza w Ponurzycy - dzień drugi, gdzie trup na mecie ściele się gęsto.
Między startem a trójką teren był urozmaicony, czyli góra, dół, krzaki, większe krzaki i temu podobne atrakcje, więc po chwili byłam już zmęczona, choć niemal nie biegałam. A tu trzeba było jakoś dotrwać do piętnastego punku i mety. Odległości między punktami też większe niż poprzedniego dnia. Kiedy ruszyłam na czwórkę jakoś strasznie mi się dłużyło i punktu zaczęłam szukać dużo za wcześnie. Oczywiście nie znalazłam, wycofałam się do ścieżki (zupełnie nie wiem po co) po czym z powrotem ruszyłam azymutem w stronę czwórki. Tym razem szłam, szłam, aż doszłam. Do punktu doszłam.
Za linią mety znajdowała się strefa zwłok, do której ochoczo dołączyłam, choć może nie w tak malowniczej pozie jak moje konkurentki.
Tym razem zostaliśmy na zakończenie imprezy, bo Tomek tak się sprężył, że zajął trzecie miejsce w swojej kategorii, więc przynależał mu się medal. Dostał też fajnego buffa - przyda mi się, a medal może sobie zostawić:-) Rzodkiewki do wspólnej konsumpcji.
wtorek, 16 września 2025
Mistrzostwa Mazowsza na dystansie średnim z psem Pawłowa na końcówce.
Start był przewidziany na ludzką godzinę i nawet można było się wyspać i na spokojnie dojechać, bo trochę daleko od nas. Konkurencji miałam na tyle dużo, że o medalu za sam udział mogłam zapomnieć, a za dokonania nie za bardzo miałam szansę, bo dziewczyny mają jednak lepszą kondycję niż ja.
Do pierwszych dwóch punktów można było większość trasy pokonać ścieżkami, ale ja oczywiście nie zhańbiłam się pójściem na łatwiznę, tylko poleciałam azymutem. Ścieżki są dla cieniasów, a że ci cieniasi dotarli do punktów szybciej niż ja, to już inna sprawa. Na szczęście nie miałam żadnych problemów z trafieniem, więc z pełnym samozadowoleniem pognałam dalej, o ile pognaniem można było nazwać przedzieranie się do trójki stojącej w podmokłych krzaczorach. To znaczy tej podmokłości na żywo nie widziałam, ale na mapie była. Między trójką a czwórką były płoty, więc azymut nie wchodził w rachubę i tym sposobem wreszcie skorzystałam ze ścieżek. Chociaż w sumie to akurat ścieżka w pobliżu czwórki była taka bardziej teoretyczna i raczej spowalniała niż dawała pobiegać.

sobota, 13 września 2025
Po co mi tam rower czyli Wszechpuchar
W tym roku rower nie zjechał ze strychu. Ale to nie przeszkadza mi brać udział w Pucharze Warszawy i Mazowsza w Rowerowej Jeździe na Orientację. Ale po kolei:
Dzień zaczynamy od rozgrzewki, czyli ustanowieniu PB na Parkrunie w Malcanowie. W Malcanowie, bo to „po drodze” do Celestynowa, gdzie mają być zawody RJnO.
![]() |
Do startu gotowy! |
Gdy dojeżdżam do Centrum Edukacji Leśnej za oknem auta pada. Chwilę krążę, bo pinezka z regulaminu prowadzi mnie ciut dalej niż powinienem dojechać. Udaje się zawrócić i zaparkować koło startowej wiaty. Deszcz dalej kapie. Biorę mapy, oklejam karty startowe, zawiązuję buty i ruszam w las. Ruszam w lewo – czyli na zachód. Oczywiście od razu babol – zamiast wybrać kolejność 2, 24, 1, 15 ruszam beztrosko na PK 15 bo… lepsza droga. To niestety implikuje dość chaotyczne wracanie po lampiony które przebiegłem. Na szczęście nie są to wielkie odległości, ale jak spojrzymy na mapę to niewielki wycinek całości. Bo do biegania, a nie rowerowania dostaje się mapę specyficzną – wszystkie PK ze wszystkich tras z dwóch dni. Punkty trasy zielonej czerwonej i czarnej, sprintu, klasyka i middla. W sumie dystans wychodzi większy niż na najdłuższej trasie rowerowej, a samych PK tak z 50! I oczywiście część PK jest typowo rowerowych – tak kilometr-dwa asfaltem w bok od głównej areny zawodów. I oczywiście lampiony są rowerowe – np. gdzieś pośrodku ścieżki – gdzie to „pośrodku” bywa umowne – gdy wybiegasz na ścieżkę na azymut w dobrym punkcie, to nikt nie wie czy lampion wisi na lewo, czy na prawo.
Deszcz przestaje padać. Kluczę po niewielkim obszarze lasu, wracam się po PK 22, w sumie w niewielkim lasku podbijam 12 PK, w nogach 3,5km. Teraz kilka PK miejskich i znowu niewielki lasek w lewym dolnym rogu mapy. Chwilę szukam PK 11, który stał na złej ścieżce – na szczęście lampiony są dość widowiskowe i dojrzałem go z daleka. Mam 19 PK i zaliczony lewy dolny róg mapy, w nogach ponad 6 km. Truchtam powoli, więc tempo wychodzi mi ok 7 km/h.![]() |
PK18 |
Przede mną seria punktów typowo rowerowych – odległości pomiędzy lampionami zwiększają się do kilkuset metrów, czy nawet kilometra – to przypomina typowe zawody długodystansowe. Obiegam całą lewą część mapy (mapa jest formatu A3) i dobiegam do drogi S17. W jednym miejscu – przy placu zabaw, gdzie kilka razy OK-Sport robił bazę zawodów, dekoncentruję się, nie patrzę dokładnie w kompas i chwilę waham się gdzie biec dalej. Na szczęście to tylko chwilowa dezorientacja. Przy przekraczaniu S17 wybija 14 kilometr i niecałe 2 godziny biegu. Przebiegam na „prawą stronę” mapy – teren znany Sosnowych Klimatów. Postanawiam skrócić przebieg i oczywiście w biały las o nieprzebieżnym podłożu. Tempo spada. Ale na szczęście lampiony rozłożone są w jakiś logiczny sposób i daje się wyznaczyć sensowną kolejność zaliczania PK.
Janek nie popisał się z lampionem PK 34 – biegnąc na azymut i kierując się formami terenowymi szybko znalazłem właściwe miejsce, gdzie miał być lampion. Była nawet droga na której końcu miał wisieć. Wreszcie go znalazłem, ale dobre 100 m dalej.
![]() |
PK44 - prawy górny róg mapy |
Cofam się na początek tej dwukilometrowej pętelki i lecę po ostatnie punkty. Na metę wpadam razem z ludźmi co starowali na rowerach ze mną, Janka już nie ma, ale luźna formuła zawodów pozwala na wysłanie wyniku SMSem/mailem. 29,54km, 4:20:20, 51PK – to całkiem dobry trening przed 8 godzinnym rogainingiem we wrześniu!