wtorek, 4 października 2016

Krwawy piątek

Tak się trochę łudziliśmy, że będziemy mogli pójść przynajmniej na InO po ośrodku, czyli na "Oswój Smoka", ale gdzie tam. Ania M., która miała startować tę trasę, gdzieś się zapodziała, więc wzięliśmy to na siebie.
Specyfika "Oswoja" z liczeniem punktów, znana warszawiakom, a obca innym, zrobiła na uczestnikach wrażenie. Nie na wszystkich początkowo pozytywne, ale chyba po rozgryzieniu na czym to polega, wrażenia złagodniały. Chyba żadnemu zespołowi nie udało się wyjść na trasę w limicie podstawowym, ale trochę o to chodziło, żeby potem pokombinować, jak zdobyć wymaganą liczbę punktów. Ludzie liczyli, liczyli, obmyślali strategię, w końcu wszyscy rozbiegli się w różne strony.
Jakoś koło 23-ciej mieliśmy mieć odprawę u dyrekcji imprezy, czyli ustawienie nas do pionu i przydział zadań. Tomek został obsługiwać "Oswoja", ja poszłam po instrukcje dla nas obojga. Po zebraniu zajrzałam do naszego domku, a tam... dramat! Tomek siedzi z urwaną nogą, krew się leje, a Paweł rozpaczliwie usiłuje za pomocą plastrów przyczepić mu tę nogę z powrotem. Od razu stanęła mi przed oczami wizja zdejmowania tras swoich i tomkowych, a potem powrót do domu w roli zasypiającego kierowcy. Na szczęście Paweł okazał się zdolnym medykiem, nogę przyczepił, a Tomek wstał, otrzepał się i poszedł dalej obsługiwać InO. Na drugi dzień okazało się, że w starciu z asfaltowym podłożem oprócz nogi ucierpiał także obiektyw od aparatu, ale na szczęście w stopniu naprawialnym domowym przemysłem.
W końcu długi dzień zakończył się, część rozeszła się spać, część integrować w węższych gronach, a my padliśmy zbierać siły do najważniejszej części imprezy - etapów głównych.
c. d. n.

2 komentarze:

  1. Wyszliśmy chyba po 5 minutach, dużo łatwiej było kombinować na trasie, szczególnie jak zobaczyliśmy że prawie wszystkie punkty są za 2, 4 lub 6 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba jako jedyni:-)
    A ja do dzisiaj nawet mapy nie zdążyłam obejrzeć:-(

    OdpowiedzUsuń