Mapa etapu trzeciego okazała się typową składanką, czyli w zasadzie tym, co najbardziej lubię. Od razu wyciągnęliśmy zestaw małego majsterkowicza i z wycinków złożyliśmy sobie pełną mapę. To już stanowiło połowę sukcesu.
Postanowiliśmy iść pod prąd, czyli zaczynając od 13 i 14, ale po przejściu paru kroków doczytaliśmy, że PK 1 musi być pierwszy. Dobrze, że zauważyliśmy to wcześnie, bo byłaby wtopa. Etap byłby lekki, łatwy i przyjemny gdyby punkty były rozstawione tam gdzie wskazuje mapa, ale ostatecznie wszystkie mieściły się w promieniu mniejszym niż sto metrów od miejsca właściwego, więc znowu nie będę się tak bardzo czepiać. Za to pogoda przynajmniej się poprawiła - przestało padać i jakby ociepliło się.
Na metę wróciliśmy chyba jako drugi zespół z naszej trasy, mimo że wychodziliśmy przedostatni. Zaczęliśmy mieć nadzieję. Odliczaliśmy czas do powrotu naszego głównego konkurenta do zwycięstwa i kiedy zaczął wpadać w ciężkie, my mogliśmy odetchn


W czasie kiedy autorzy tras podliczali wyniki zostaliśmy zaproszeni na tort urodzinowy Klubu Trep i wspominkową prezentację. A potem ogłoszono oficjalne wyniki i ... wygraliśmy! I dostaliśmy puchary i dyplomy i nagrody!
Muszę jeszcze powiedzieć, że nasze warszawskie tezety zachowały się bardzo ładnie w stosunku do przyjezdnych gości. Wszyscy postarali się żeby to goście wygrali swoją kategorię i odjechali zadowoleni. I to się nazywa gościnność!
P.S.
Fotki ze strony Organizatora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz