No, nie - przecież nie całe zawody, bez przesady. Wygrałam z Tomkiem! I z ponad dwudziestoma innymi osobami, a jak liczyć i tych z NKL-ką , to z ponad trzydziestoma. Po raz pierwszy nie byłam w ostatniej trójce na Szybkim Mózgu, ale też i solidnie na to pracowałam. Nawet (a może zwłaszcza) zimą, kiedy zamiast wygrzewać się pod kocykiem z książką i czekoladą, zapylałam po polach, lasach i ulicach, a w międzyczasie pociłam się na gimnastyce dla staruszków i na siłowni. Tomek co prawda też zapylał i pocił się na siłowni, ale nie chodził na staruszki i najwyraźniej tego mu brakło:-)
No dobra, biegowo wziąłby mnie bez problemu, ale nawigacyjnie zrobił tyle błędów, ile się tylko dało. Mi nawigacja wyjątkowo szła bezbłędnie, a do tego mój nowy czip nie wymaga minutowego stania przy stacji i czekania aż pipnie, więc pewnie i tu miałam spory uzysk czasu.
Na starcie. Fot. Orientuj się na WAT
Najwięcej
problemów to miałam z Zuzą, która biega szybko i dogoniła mnie już w pierwszej
części trasy. Znaczy nie żeby mi nogę podstawiała, czy coś takiego, ale
musiałam strasznie się wysilać żeby nie zacząć bezmyślnie biec za nią, bo moje
doświadczenie uczy, że najlepiej polegać tylko na sobie. Starałam się więc ją
wyprzedzić i tym sposobem do kolejnych punktów raz ona dobiegała pierwsza, raz
ja. Oczywiście długo jej tempa nie dałam rady utrzymać i w końcu poleciała
przodem, zwłaszcza, że w jednym miejscu wybrała lepszy wariant dobiegu niż ja.
Najbardziej dał mi w kość przebieg z PK 5 na PK 6, ale ani się nie pogubiłam, ani za bardzo nie zwalniałam. Zresztą całą trasę przebiegłam ile fabryka dała i na mecie żołądek miałam już w przełyku i niewiele brakowało, a mogłabym powiedzieć, że dałam z siebie wszystko:-)
Najbardziej dał mi w kość przebieg z PK 5 na PK 6, ale ani się nie pogubiłam, ani za bardzo nie zwalniałam. Zresztą całą trasę przebiegłam ile fabryka dała i na mecie żołądek miałam już w przełyku i niewiele brakowało, a mogłabym powiedzieć, że dałam z siebie wszystko:-)
Teraz planuję dwa dni regeneracji czyli totalnego leżenia do góry brzuchem, a potem jedziemy wygrać Jaszczura:-)
A co? Pomarzyć można.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWy też chcecie wygrać Jaszczura ?
OdpowiedzUsuń:)
A co? Ty też?????
UsuńAkurat Jaszczura to można wygrać w ogóle nie biegając... ;p
OdpowiedzUsuń