środa, 10 czerwca 2020

Puszcza w środku miasta

Jakoś tak ostatnio ożyły sprinty BnO. Wiadomo sprint- teren miejski. Najpierw w niedzielę, na WOR sprint po Polu Mokotowskim - po 3 PK byłem cały oblepiony rzepami, a za butami snuły się jakieś zaczepione pokrzywy i inne pnącza. Teraz zaś zaległy etap Szybkiego Mózgu. Ursynów.

Pamiętaj nie siedź nikomu na placach w czasie biegu!
Przedstartowe pogaduszki - z zachowaniem dystansu społecznego
Start pod Kopą Cwila. Start spektakularny – boksy startowe robią wrażenie - jak na 10000 luda - wiadomo pandemia i „dystans społeczny”. Wszyscy zastanawiali się ile to motylków będzie na samej Kopie - jednak to jest kawałek górki jak na stołeczne standardy.

Boksy startowe, zamaskowana obsługa...

Start wprawdzie alfabetyczny - ale Renata pognała wcześniej – widać na w Zuchwałych mniej jest tych z początku alfabetu.

Renata na linii startu
Ruszyła... i tyle ją widziano;-)
Ja miałem jeszcze czas w ramach rozgrzewki pobiec do autka zostawić polarek. Udało mi się wystartować kilka minut wcześniej – akurat był jakiś wakat w profesjonalistach. Mapa w dłoń i start z puszki. Gdy ruszyłem przypomniałem sobie o zegarku. Przystanąłem i włączyłem. Widziałem, że wszyscy biegną prosto przed siebie, więc także biegłem próbując zidentyfikować start na mapie. Tu kilka słów o mapie – widać zmieniają się standardy - dostaliśmy mapy bez folii – nieprzemakalne i niezniszczalne i zindywidualizowane. Planowany był start wspólny i warianty, ale z wiadomych powodów wszystko się przekładało, ale mapy zastały – nawet z datą 11.03.2020!

Wracamy do biegu – lecę przed siebie ale… gdzie na mapie jest start i ta Kopa Cwila, na która mamy wbiegać???? Nie wiem! Aż musiałem stanąć i przyjrzeć się mapie: PK 18, 15, 4,3,2,1…. O, mam start! Kurcze, start na dole mapy, a PK 1 na górze! I nie ma nigdzie tej Kopy!

Nie pozostaje mi nic, jak biec przed siebie do mostku na Potoku Służewieckim. Ktoś mnie dogania i przegania, bo jednak chwilę to szukanie startu na mapie trwało. Biegnę trochę jak za przewodnikiem stada, ale poprzedca dobrze prowadzi. Już niedaleko PK 1 przeganiam starszą Paprochównę, która idzie zamiast biegać – zapytana odpowiada coś o braku kondycji.

Dobra, mamy PK 1. Czas na pierwszy motylek. Idzie całkiem sprawnie – jednak ostatnio sporo biegaliśmy z mapą. Nie zaliczam żadnej spektakularnej wpadki typu pomylenie domów, kierunków świata… Wokoło latają inni, ale ilość motylków i minutowe interwały powodują, że każdy biegnie w inną stronę. Gdzieś po drodze widzę Renatę. Wybieram w miarę optymalne warianty – pełne ciasnych przejść pod domami. W takich przejściach jest naprawdę ciemno, widzę, że niektórzy na trasę ruszyli z czołówkami. Jakby spadł deszcz, rzeczywiście były by potrzebne, ale tak daje radę bez światła.

Do PK 16 długi przebieg - na łąki nad potokiem. Tu doganiam Andrzeja K., który startował kilka minut przede mną. Mokra niekoszona trawa – w niej już wyraźnie wydeptanie ścieżki. PK 19 po drugiej stronie strumienia - jest na mapie ścieżka, która przechodzi przez strumień – pewnie jest tam jakiś mostek - dobiegam do wody… a to tylko bród! Nic to, moczymy buty! Jest lampion PK 19, a przy nim Andrzej! Nie biegł do brodu, tylko forsował strumyk wcześniej! Właściwie do PK 1 można było biec po prostej - pewno z minuta oszczędności dzięki forsowaniu strumyka w bród!

Na PK 20 jestem znowu przed Andrzejem. Wydeptana ścieżka przez „jeziorko” (jeziorko wyschło – nawet na mapie nie jest na niebiesko, tylko resztki wodnej roślinności i pokrzywy po szyję). Dół – góra dół- woda- góra i jestem na PK 21. Jeszcze jeden motylek, dwa razy przez strumień i wracam w to samo miejsce - PK 25. To był odcinek, który można nazwać „miejska puszcza” ;-)

Miejska Puszcza - pokrzywy, mokradła, rzeka, piranie...

Teraz kolejny długi przebieg, tak ze 700 m, znowu przez strumyk, ale można mostkiem. Lampion w krzakach, prawie na wlocie do tunelu pod ulicą. I jest podpucha: najpierw lampion z innej trasy, ale z wyników widać, że nikt z profesjonalistów się nie nabrał – po wpadce na Polu Mokotowskim wszyscy się pilnują;-)

Jeszcze 4 PK w okolicach mety. I oczywiście podpucha na PK 28 - lampion za siatką, trzeba obiegać. Uff, finisz. Jak na mnie nie tak źle - średnie tempo minimalnie poniżej 6min/km. Szkoda tego startu gdzie stanąłem i potem obiegałem strumyk szukając mostku… I szkoda, że nie pożyczyłem chipa SIAC - jednak przy sprincie to co najmniej sekunda na każdym PK. Akurat UNTS daje zawsze stacje na stojakach – na Polu Mokotowskim przy stacjach dyndających na sznurku - złapanie stacji i potwierdzenie to na pewno kilka sekund. Przy 20-30 punktach daje to zysk bliski minuty. Uważam, że dla posiadaczy zwykłych chipów powinien na sprincie być dawany bonus czasowy - choćby sekunda za każdy PK - tak byłoby sprawiedliwiej!

Na mecie już Renata – sczytanie i do domciu suszyć buty na kolejny bieg!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz