sobota, 13 czerwca 2020

Safari?

Upał, Afryka, Safari. W takich warunkach przyszło nam startować w Koronie Mazowsza (etap 2, ale nasz pierwszy udział w tym przedsięwzięciu). Upał rzędu 27 stopni, parno i raczej bezwietrznie słowem MASAKRA przez drukowane M. Z duszą na ramieniu pojechaliśmy do Białobrzegów. Tym razem w zwiększonej ekipie – dokooptowaliśmy Agatę i to na trasę wkręconą! Zgodnie z instrukcją zaparkowaliśmy przy pętli autobusowej i 500 m dojścia do startu. Topiący się asfalt pod butami…

Przed startem...
Zgodnie z instrukcją zaparkowaliśmy przy pętli autobusowej i 500 m dojścia do startu. Topiący się asfalt pod butami…

Na starcie pobraliśmy mapy i w las. Agata poleciała z Renatą, a ja samodzielnie pochojrakować w lesie. PK 1 po ścieżce (ciężko się biegnie w takich warunkach temperaturowych). Do PK 2 wzdłuż rowu na górkę… jest górka, nie ma lampionu! Nie ma nawet dołków (tzn. są, ale jakieś takie mało wyraźnie)! Ze dwie minuty szukania, odbicie się od kolejnego rowu i wreszcie mam lampion. Jak zwykle trudne początki…

W drodze na PK 4 zaczepia mnie jakaś rodzinka idąca na trasę spacerową, czy już znalazłem pierwszy PK. Zatrzymuje się i odpowiadam, że lecę już na czwarty, czym wzbudzam podziw… znowu strata kilku sekund, ale nie narzekam - w takich warunkach naprawdę ciężko się biegnie na początku trasy…

PK 4 - chwila szukania, bo stoi w miejscu mało charakterystycznym, a ze śladu GPS wynika, że wręcz nie tam gdzie trzeba, ale co tam - trzeba biec dalej.

Na PK 5 trzeba ominąć teren zakazany – jak się okazuje uprawę leśną zagrodzoną płotem. Wybieram wariant lewoskrętny – pewno wolniejszy, jak pokazuje późniejsza analiza śladu. Po drodze morderczy podbieg pod wydmę (tak z 5 m w pionie) i przedzieranie się przez młodnik…

PK 6 - tu widzę jakiś tłum, kilka osób z różnych tras tłoczy się przy lampionie – oczywiście ukrytym w młodniku…

Kolejne 3 punkty biegnę za/przed jakimś krótkospodenkowcem. Odważny człowiek patrząc na wszechobecne pokrzywy/jeżyny/badyle…

Do PK 10 na azymut długi przebieg. Krótkospodenkowiec leci jakoś inaczej.
Nie mogę znaleźć PK 11. Kolejna minut (lub więcej) niepotrzebnej straty;-(

Odnajduje się krótkospodenkowiec i przybywają inni, przedzieramy się na azymut do PK 12. Podłoże mało biegowe;-( Do PK 13 biegnę koło/za krótkospodenkowcem, gdzieś tam jeszcze dopada nas Zuzanna i oczywiście trafiamy w sąsiednie obniżenie. Niepotrzebna strata czasu i sił, bo wszystko rozgrywa się w młodniku i na całkiem stromych wydmach. Przy PK 14 migają mi plecy Marcina, ale to normalne, że oglądam jego plecy. Przy PK 15 jestem wykończony, ustawiam kompas i lecę za jego wskazaniem. Nie podoba mi się, że kompas pokazuje kierunek „po grzbiecie wydmy”. I mam rację, bo trafiam w okolice PK 12;-( Naokoło docieram do PK 15 (krótkospodenkowiec przede mną).

Na PK 17 biegnę za kolejnym uczestnikiem w takiej samej koszulce co ja (większość startujących ma na sobie koszulkę z ostatniego WawelCup, bo to najlżejsze odzienie w arsenale biegacza BnO). Mało nawiguję i oczywiście trafiamy w sąsiednie obniżenie;-( Tak to jest biegać za kimś!

Kolejne punkty – blisko siebie, w gęstwinach – tu już nawiguję samodzielnie i bezbłędnie! Dopiero na PK 21 znosi mnie w lewo i mam chwilkę zawahania.

Przy PK 36 (punkt podwójny z PK 7) spotykam Ewę – nie mogę znaleźć punktu, choć na nim wcześniej byłem. Ewa także nie może. Jednak ja pierwszy wypatruję lampion.

Przy PK 27 dopada mnie grupa „dobrych” zawodników. Wiadomo, to ułatwienie. Choć widzę, że im także brakuje sił i co chwila przechodzą do marszu. Pogoda jednak wykańcza wszystkich.

Agata na mecie - nie wygląda na zmęczoną;-(

Próbuję jeszcze finiszować, choć nie ma warunków – teren mało nadający się do sprintu.

Pakiet metowy na czasy koronowirusa - żel antybakteryjny!

Wreszcie na mecie!

Jeszcze odstanie w kolejce do sczytania chipa...

Efekt - 28 miejsce na 41 startujących. A gdyby nie głupie błędy mogło być jakieś 6-7 minut lepiej;-( No nic, czekamy na kolejne zawdy Warsaw Orient Race – jak mówi prognoza - w podobnym upale!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz