sobota, 14 stycznia 2023

Bąbelki

Bąbelkowo-Noworoczne InOwanie to impreza szczególna. Nie dość, że organizator i uczestnicy muszą zachować szampański humor po sylwestrowej nocy, to jeszcze ten pierwszy musi przygotować imprezę (rozwiesić lampiony i te sprawy), a Ci drudzy muszą starać się bardzo, by nie wygrać. Bo ten kto wygra (oczywiście TZ), za rok zamienia się rolą uczestnika z zaszczytną rolą organizatora. My rok temu także staraliśmy się nie wygrać - jakieś zmiany, stowarzysze, tak by nie wyjść na zupełne niezdary, ale niestety było to trochę za mało i zostaliśmy organizatorami. 

Myśleliśmy by zawody zrobić zupełnie pod domem, ale z powodu upadku moralnego naszego OM-u, który użycza Stowarzyszom osobowości prawnej, nie było możliwości legalnego pozyskania lasu, który ma dosyć skomplikowaną sytuację prawną, w którą zaangażowane są wysokie czynniki wojskowe. W efekcie postawiliśmy także na tereny wojskowe - byłego fortu Kawęczyn w Rembertowie i takiego malutkiego przylasku pomiędzy stadionem a drogą.
Jako że 1 stycznia bywa dniem dosyć szalonym, oprócz Noworoczno-Bąbelkowych MnO bywają także różne biegowe eventy, w których chciałem wziąć udział, organizacja XXI NBInO była skomplikowana. Trasę udało się ogarnąć wcześniej, pomimo licznych treningów BnO. Zostało wydrukowanie map (załatwione w piątek 30 grudnia) i rozwieszenia niedużej ilości lampionów. To udało się załatwić wczesnym sylwestrowym wieczorem. Czas idealny, bo ludzie nie są zainteresowani szwędaniem się po lesie i niszczeniem kartek wiszących na drzewach, a las jednak jest zurbanizowany – taki spacerniak dla pobliskich mieszkańców. 

Piesi startujący na trasę TP

W niedzielę 1 stycznia rano udało się pobiegać na etapie drugim Dystansu Stołecznego i spokojnie zdążyć na 15:20 do Rembertowa, gdzie przewidziany był start. W ostatniej chwili jeszcze zgłoszenia od spóźnialskich – na szczęście w sobotę dodrukowałem w domu jeszcze kilka map. Na miejscu już pierwsi niecierpliwi wyglądający startu (lub może bardziej tradycyjnych bąbelków?). Pogoda iście wiosenna, gdzieś tak 17-18 stopni – zupełnie jak nie w zimie. Ostatnie trzy lampiony, te przy samym starcie, powieszone i można ruszać w trasę. Ale wszyscy czekają cierpliwie na zachód słońca, by wszystko było fair-play;-) 

Jak zobowiązuje nazwa - bąbelki były

Start dopiero po zmoriku

Kolejny zespół startuje

To jeszcze zaległe wpisowe na UrodzInO;-)

Kolejny uczestnik na trasie

Niby mapa prosta ale czasami wymaga chwilki zastanowienia

Po typowym startowym zamieszaniu wszyscy wyszli na trasę. Na liście startowej zostały jeszcze trzy nieodhaczone nazwiska. Czekamy i czekamy. Ci co wyszli pierwsi nie zjawiają się na mecie. Niespodziewanie pojawia się osoba z latarką, której wcześniej nie widzieliśmy. Jeden z zapowiedzianych uczestników pomylił godziny i zjawił się prawie godzinę po zamknięciu startu! No cóż, niech idzie - poczekamy ciut dłużej, choć zapowiedzieliśmy, że o 20:00 znikamy bo czekają nas kolejne, tym razem rodzinne imprezy ;-). 

Co tu dużo pisać – sami wiecie jak było: bąbelki wypite, słodycze zjedzone, PK znalezione, wszyscy szczęśliwie wrócili. Niektórzy wrócili z nadkompletem punktów i kilometrów (rekordziści zrobili ponad 9 km na 4 kilometrowej trasie biorąc dwa extra punkty). Inni starali się bezpiecznie wrócić bez wszystkich PK i z dodatkowymi dziwnymi Stowarzyszami (musieli się troszkę postarać by je znaleźć). Ale byli tacy, co podeszli do sprawy poważnie i przyszli na zero. Taką postawę pochwalamy! 

Na koniec powiem, że duch pomocy w narodzie nie zaginął: Tomek Gronau zadeklarował się, że wpadnie i pozbiera lampiony, co uczynił. Naprawdę go do tego nie zmuszaliśmy! Dzięki temu mogliśmy spokojnie oddalić się na kolejną rodzinną tym razem imprezę, spokojni, że nie zostawiamy w lesie oznak naszego świętowania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz