Jak zwał tak zwał, ale geneza imprezy sięga Tras na Czasy Zarazy (TNCZ), a że jedna literka inna… To już trzecia edycja tej imprezy – dokładnie w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. Białobrzegi, tuż przy forcie Beniaminów - czyli miejsce obiegane już z każdej strony. Na starcie, pomimo kropiącego deszczu (taki mamy klimat..), całkiem sporo osób, które już nie mają siły siedzieć za stołem i pochłaniać kolejne porcje barszczyku, uszek czy śledzika…
Do startu... GOTOWY! |
Do startu daleko. Na tyle daleko, że można się porządnie zasapać. I nawet pomimo niezachęcającej prognozy pogody jakoś strasznie z chmur nie cieknie. Clear - pik - check - pik - start - pik i długa w krzaki. To już chyba jakaś taka świecka tradycja, że pierwszy PK budowniczowie zawsze robią na azymut przez krzaki. Pewno dlatego, że na starcie wszyscy jeszcze mają chęć biegania po czymkolwiek i przez cokolwiek. Dobrze, że jedynka blisko. Dwójka także. Zawsze w okolicach gdzie stał PK 1 i PK 2 miewam problemy nawigacyjne - czy to mapa nie oddaje dobre terenu, czy ja mam już po prostu jakiś uraz do tego fragmentu terenu. Tym razem tylko lekkie zawahania co do kierunku, choć na tak krótkim odcinku chluby to nie przynosi. Za to na PK 3 po kresce niczym Renata – muszę podtrzymywać jej tradycję biegania idealnie po kreskach;-)
PK 3 z kodem klubowym - musiałem sobie zrobić fotkę! |
No dobra, na czwórkę także po kresce - omijając jedynie doły i wgłębienia;-) Renata powinna być ze mnie dumna!
Jestem dumny z tych przebiegów:-) |
Dalej do PK 5 już drogami, bo nie ma sensu biegać przez młodniki. Minimalnie za wcześnie zacząłem szukać kopczyka… który okazał się dołkiem z kopczykiem po środku;-)
Właściwie do PK 16 nuda: albo dobrze na azymut, albo sensownie obiegałem po drogach. Przy PK 16 znalazłem dołek bez lampionu, którego nie ma na mapie. Tak mi wychodziło, że lampion powinien być właśnie w tym wgłębieniu. Wręcz byłem pewien. Ale jako że mylić się rzecz ludzka, zacząłem szukać innego dołka, gdzie może budowniczy umieścił lampion. Znalazłem, podbiłem i poleciałem na PK 17. Gdy już widziałem lampion PK 17 dopadła mnie refleksja: na mapie jest jeszcze jeden dołek bardziej na północ – może podbiłem lampion w tym dołku, lampion z innym kodem niż powinienem? Bo żeby Karol aż o tyle metrów pomylił się z umieszczaniem lampionu? Prędzej podejrzewałem go o jakieś „lampiony stowarzyszone” na tyle blisko, by ludzie się mylili i mieli NKL. A ja podbijając lampion nie sprawdziłem jego kodu, więc mogę mieć NKL… Szybka decyzja – wracam sprawdzić kod. Uff, kod okazuje się właściwy, a ja straciłem dobre 3 minuty na powrót;-(
To był właściwie jedyny emocjonujący moment tego biegania. Reszta PK wchodziła prawie idealnie – albo bieganie na azymut „na Renatę” albo sensowne obieganie drogami. Niestety ta 16-stka poskutkowała przegraną z moją standardową konkurencją, z którą rywalizuję na każdych zawodach. Na odreagowanie „dokręciłem” jeszcze brakujące kilkaset metrów do dychy, te wigilijne pierogi trzeba jakoś spalać;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz