piątek, 1 sierpnia 2025
Trening w Nieporęcie, czyli lekko, łatwo, przyjemnie i powoli.
piątek, 25 lipca 2025
Uff jak gorąco czyli tesowanie Lasów Mareckich
Uff, jak gorąco! A człowiek biegać musi. Niby tak po prawdzie to nie musi, ale jak nie biegać, skoro jest testowanie nowej mapy i to w dodatku „tuż za rogiem”, czyli w Markach. Dojechałem na start żłopiąc po drodze różne płyny. Tak na zapas. Gdzieś tam udało się zaparkować i powlekłem się do stolika organizatora – ustawionego w pełnym słońcu. Twardziel z tego organizatora;-)
![]() |
Skromny, organizatorski stolik na środku upału;-) |
Dostałem mapę dla ślepych. Kółka z punktami widoczne z kilometra. Sama mapa ciut gorzej… ale to zaraz wyjdzie w praniu.
Kika uścisków z dawno niewidzianymi znajomymi i ruszyłem testować mapę.
Pierwsza wydma na drodze do PK 1 i pierwsza konsternacja. Pod nogami całkiem spore doły, a na mapie jakoś tak nic nie ma. Poziomnica i tyle. Aż przystanąłem dokładniej obejrzeć mapę. Dołków nie ma. Biegnę dalej do PK 1. Górka, rów i tuż przy dwóch charakterystycznych drzewach powinien być lampion. Lampion świeci z daleka, ale żadnych elementów roślinnych pasujących do tych dwóch zielonych kółek na mapie nie widzę. No chyba, że chodzi o jakieś ledwo odrosłe od ziemi dęby… ale wtedy to kółko byłoby bardzo na wyrost – dęby rosną raczej wolno, wiec charakterystyczne staną się za jakieś 25 lat…
Do PK 2 znosi mnie w lewo. Zauważam to, gdy trafiam na rów. Szukam jakiejś polanki, na skraju której powinien być lampion. Jak widzę z opisu - na muldzie. Po chwili krążenia znajduję lampion w dołku, a nie na muldzie. Jak się dokładniej przypatruję, autor zaznaczył falką doły…..
Dalej idzie w miarę dobrze, choć niezbyt szybko. Las na mapie biały, ale na ziemi leży sporo gałęzi. Upał i siły biegać nie ma.
Ciekawie robi się na PK 11. Dołek (jedyny na mapie) w środku zielonego. Takie naprawdę zielone w terenie. I szukanie igły w stogu siana. Znajduję jeden dołek, drugi, trzeci… wreszcie mam ten z lampionem. Nie jest jakoś spektakularnie większy niż te pozostałe. Ale tylko ona załapał się na mapę;-).
Przy PK 15 jestem już zmęczony – widzę lampion – mniej więcej tam, gdzie być powinien – podbiegam, czytam kod i wychodzi mi, że to nie mój lampion. Krążę jeszcze raz – rów, górka - wszystko się zgadza. Jeszcze raz czytam kod ze stacji, porównuję z mapą i to jest kod właściwy! To chyba jakieś objaw przegrzania, że za pierwszym razem widziałem coś innego na stacji SI…
Ostatni PK 16 – chyba żeby dobić zawodników - trzeba przebiec przez metę, wbiec na górkę i wrócić z powrotem na metę… Znęcanie się budowniczego nad nami….
![]() |
Meta wprawdzie w cieniu ale po co przebiegać przez nią dwa razy? |
Koniec trasy. Można łyknąć kubek wody. Chyba jestem za stary na bieganie w takim upale... Ale mapa przetestowana – uwagi przekazane Aleksowi, a kilometry wpadły na konto na strawie. I oczywiście znając siebie, na następny trening także przybędę;-)
czwartek, 10 lipca 2025
Wawel Cup - etap trzeci na dobicie.
Tomek startował wcześniej niż ja, ale ponieważ dojście na start było długie, nie odprowadzałam go. W mojej kategorii wiekowej na trasę ruszałam jako ostatnia.
Trudny był ten etap, ale na trasie czułam się dużo bezpieczniej niż poprzedniego dnia. Było tak typowo dla tej imprezy. A że słabo sobie poradziłam... Cóż - cienias jestem po prostu.
niedziela, 6 lipca 2025
Wawel Cup - etap 2, taki raczej lingwistyczny.
czwartek, 3 lipca 2025
Wawel Cup - etap pierwszy w Kluczach, więc i pokluczyć się zdarzyło.
środa, 2 lipca 2025
Wawel Cup - Nocny Prolog na pustyni.
poniedziałek, 30 czerwca 2025
Wawel Cup - Model Event, czyli energooszczędny trening.
Odcinek między szóstką a siódemką był najdłuższy, ale część dawało się zrobić ścieżkami. Ósemka to znowu niewielkie urocze skupisko skałek, a do dziewiątki ruszyłam w przeciwnym kierunku niż należało. Jakoś mi się kompas źle przyłożył. Na szczęście szybko się zorientowałam i zrobiłam w tył zwrot. Tuż przed dziewiątką na mapie zaznaczona była jakaś podłużna dziura i bałam się, że będę musiała ją obejść, ale na szczęście w terenie był to suchy rów - może i dość głęboki, ale spokojnie do pokonania. Z dziewiątki już ścieżkami na metę, choć co to za meta, jak nawet lampionu nie było:-)
Kiedy Tomek wrócił i pokazał mi filmik z trasy, od razu pożałowałam, że tę trójkę obchodziłam z niewłaściwej strony. Takie malownicze miejsce ominęłam.
piątek, 27 czerwca 2025
Korona Mazowsza - do trzech razy sztuka
Tym razem Karol wszystkich uczestników lojalnie uprzedzał, że będzie dużo MP. Trochę późno, bo ja jak na razie mam 100% MP w Koronie Mazowsza 2025;-) Ale czas się zrehabilitować.
Przybyłem na start jak zwykle przed „minutą zero”, a tu nietypowo – Karola brak w lesie, tylko na starcie już wydaje mapy! Jako że musiałem szybko wrócić po bieganiu do domu, nie ociągałem się, zmieniłem tylko ciuchy z pracowych na leśne i pobiegłem na start.
Mapa dwustronna – prawie taka sztafeta jednoosobowa, ale bez rozbić i 34 PK na dystansie 5,3 km. Ruszyłem w las. Niby las miejski, ale chwilami dość dziki – powalone pnie, sporo zielonego. PK 1 na przedłużeniu górki – i pierwsze omijanie leżących, spróchniałych drzew i innych przeszkód. Tempo raczej spacerowe niż biegowe. PK 2, 3 niedaleko, po płaskim (no sam PK 3 na wydmie), więc ciężko coś zepsuć.PK 4 także na wydmie, wokół zielono, więc postanawiam pobiec ile się da ścieżką – najpierw na północ, a potem skręcić w lewo. Odległości nieduże, więc biega się „na pamięć”. Odbijam ze ścieżki w lewo, w gęstwinę, a tu kolejna ścieżka, której na mapie nie mam. Może ludzie wydeptali? Jest górka, mulda i lampion. Ale nie ten numer! Może zaraz obok? Nie, tu nic nie ma. Szukam kodu lampionu na mapie – jest! Ale na drugiej stronie! Jestem nie na tej wydmie! Teraz tu już łatwizna znaleźć właściwy lampion, ale strata czasowa nie do nadrobienia.
![]() |
Zamiast PK 3 znalazłem PK26 |
Dalej idzie dobrze, ale wolno – nie rozpędzam się, by się nie pogubić, dokładnie sprawdzam kody lampionów. Mała wpadka przy PK 9 - najpierw znajduję lampion „z drugiej pętli” stojący na górce tuż obok – był bardziej widoczny. Zresztą na drugiej pętli także najpierw wpadam na PK 9 zamiast na PK 18 – ot, taka perfidia budowniczego, który na nabiegach zawsze najpierw dawał niewłaściwy lampion;-)
Wydma jest zdradliwa, więc PK 20-24 staram robić się ścieżkami – może ciut nadkładam, ale nie ma wpadek na mikrorzeźbie.
Przy PK 31 nie dostrzegam lampionu ukrytego w krzakach. Szukam go chwilę na sąsiedniej górce. Gdybym pobiegł główną drogą, a nie skracał przez krzaki, nie miałbym tego problemu!
Ostatnie 3 PK w mieście. Przy PK 34 nie dostrzegam gdzie dokładnie jest lampion i niepotrzebnie okrążam skwerek. Meta.
Idę sczytywać wyniki. Chwila niepewności i TAK – mam komplet! Pierwszy który ukończył chojraka z kompletem punktów. Uff wreszcie zrehabilitowałem się za dwa pierwsze etapy!
poniedziałek, 23 czerwca 2025
Korona Mazowsza etap 2 czyli drugi MP
Coś nie mam szczęścia do map Karola. Ostatnio nie mam, bo kiedyś to nie było problemu. A było to tak:
Wtorek, Korona Mazowsza 2025 Etap 2, Choszczówka, trasa najdłuższa, czyli Chojrak. Teren znany i lubiany, właściwie jak wszystkie podwarszawskie tereny. Fajne wydmy, dalej trochę krzaków, czyli wszystko jak być powinno. Do zaliczenia 29 PK przy nominalnych 7,6km, więc ponad godzina biegania i coś bliżej 9-ciu niż 7 km.
![]() |
Czekając na start - jeszcze w dobrym humorze |
Pierwszy PK – wiadomo rozgrzewka i wstrzelenie się w mapę. Nie trafiłem w punkt za pierwszym podejściem, ale drobna korekta i udało się go znaleźć. Do kolejnego PK 2 to już prawie wzorcowo. I tak powinno być do końca. Ale niestety. Na PK 3 mnie zniosło. Niby niedużo, w przebieżnym lesie powinienem zobaczyć lampion, ale nie zobaczyłem. Kopczyki także były mocno „umowne”. Zmyliło mnie coś na kształt rzadkiego młodnika z polankami, który był w miejscu białego lasu, dalej za PK. Szukałem więc punktu za daleko. Wreszcie „po rowie” znalazłem co trzeba. Sam lampion był schowany za drzewem, więc nic dziwnego, że go nie zobaczyłem, bo teren mało przypominał ten narysowany na mapie.
![]() |
Poszukiwania PK3 i PK 4 |
Na PK 4 ruszyłem uważnie. Już wiedziałem, że mnie znosi w lewo. Buszując w zaroślach znalazłem chyba wszystkie dołki w okolicy, zanim trafiłem na ten właściwy z lampionem.
Mając już skalibrowaną poprawkę na azymut, kolejne lampiony znajdowałem bezproblemowo. Nawet gdy dotarłem do PK 9 w gęstych zaroślach, znalazłem go bezproblemowo. PK 10 wydawał się bułką z masłem – niedaleko, rząd dołków, trudno przeoczyć nawet w krzakach. Ustawiłem dokładnie azymut i ruszyłem w krzaki. Teraz gdy patrzę na przebieg to wydaje mi się oczywiste, gdzie trafiłem, ale w lesie, krążąc po krzakach byłem przekonany, że jestem we właściwych dołkach, a tych na wschód wcale nie brałem pod uwagę. No cóż… zamiast 2 minut wyszło 7….
![]() |
Gdzie jest ten PK 10? |
Porażka podbudowuje, więc kolejne 2 PK poszły bardzo dobrze.
PK 13… Nie trafiłem. Odbiłem się prawie od drogi na zachodzie. Przy PK przegonił mnie Kacper biegnąc także od wschodu. Popatrzyłem jeszcze na mapę – nierówny teren z dołkiem, w młodniku i założyłem, że był to PK 14. Ustawiłem kompas i ruszyłem w kierunku PK 15. Troszkę mi się nie zgadzała odległość i kierunek w jakim znalazłem ścieżkę. Trochę dziwiło mnie, że Kacper pobiegł bardziej na północ niż ja – ale widocznie woli dobrą drogę niż bieganie po wertepach.
![]() |
Czy PK 13 nie może być PK 14? |
Dalej znowu szło dobrze. Może poza PK 19 – byłem tuż obok, ale nie widziałem, czy iść rowem w prawo czy w lewo. Oczywiście wybrałem źle…
Na koniec Karol postanowił nas zamęczyć. Punkt u zachodniego podnóża wydmy – góra – punkt na wschodnim zboczu wydmy i tak 3 razy! Niby ta wydma to tylko kilkanaście metrów w górę, ale trzy razy daje już zauważalne przewyższenie.
Dobiegam do mety, idę sczytać chipa i… MP. Ominąłem PK 14. Coś nie mam szczęścia do tych map Karola…. Ale został jeszcze trzeci etap i czwarty…