No i proszę, wszyscy mówią, że trening, to tylko trening - d..y nie urywa, a jednak.... ten był wyjątkowy pod tym względem. Przynajmniej w moim przypadku.
piątek, 17 stycznia 2025
ZZK w Legionowie, czyli niby tylko trening.
poniedziałek, 13 stycznia 2025
Trzech Króli na Tramwajowej.
sobota, 11 stycznia 2025
Olimpiada, czyli co trzy głowy, to nie jedna.
Start był przewidziany kategoriami, masowy, ponieważ biegać mieliśmy w formule scarelaufu. Jakoś ostatnio sporo tego scarelaufu. Już przed startem pierwszej grupy (tej z Tomkiem) okazało się, że mapa jest nietypowa, bo okrągła (dobrze, że nie globus), a do tego jeszcze bardziej nietypowa, bo bez linii północy i z poprzekręcanymi znakami typu dołki, żeby za łatwo tej północy nie namierzyć. Na mnie padł blady strach i już się przyzwyczajałam do myśli, że albo zginę, albo wrócę z jednym punktem.
czwartek, 9 stycznia 2025
FalInO, czyli "zakazany las".
Gdybym chciała biec logicznie i ekonomicznie to w sumie powinnam wziąć 1, 7, 5, 2, a tymczasem dwójkę zostawiłam odłogiem i poleciałam po jedenastkę w lesie. No, taki tam las - drzewa między zabudowaniami, ale zawsze. 3, 4 i 6 to kolejne punkty, które udało się upchać w tym kawałku "lasu", a potem przebieg do autostrady po PK 8. PK 13 już w "mieście" (ale na łączce), a potem już tylko ulicami. I gdzie miałam największe problemy? Oczywiście w cywilizacji, a nie w lesie. Nie mogłam wstrzelić się w dwójkę, bo zamotałam się w zakamarkach uliczek i mapa w żaden sposób nie pasowała do terenu. Oczywiście w końcu znalazłam i został tylko dobieg do mety.
poniedziałek, 6 stycznia 2025
Nocna masakra w Lasku Bielańskim, czyli piąty etap X Pucharu Bielan
Lasek Bielański jest specyficzny, pomimo że położony w środku miasta. Sporo odkrytego terenu pośrodku, doły, nasypy i to całkiem wysokie wokoło. Krzaki także całkiem niezłe (nie do przejścia). Do tego należy dodać grudniową noc, bez śniegu i śladów, które ułatwiają nawigację. I tak oto mamy ostatni piaty etap Pucharu Bielan. Niby taki sprint, tylko 3,5 km i 35 PK.
Centrum zawodów - w środku lasku ale dobrze zaopatrzone |
Mokra droga prowadzi na start |
PK 2 za odkrytym terenem. Odkrytym, ale nie znaczy przebieżnym – cała polana jest poryta przez dziki – trzeba uważać na kostki i inne stawy.
Pomimo przeszkód terenowych idzie dobrze. Przebiegam polanę w tę i we w tę znajdując kolejne lampiony. Lekkie zawahanie dopiero przy PK 9, coś tam omijałem i nie wbiegłem czysto na PK.
Na końcówce dobiegu do PK 10 próbowałem ominąć krzaki, ale jak się okazało, z każdej strony było równie zarośnięte, szybciej byłoby po kresce;-(
Kolejne PK dawało się ścieżkami. Aż do PK 18 szło wszystko dobrze. Na PK 19, zamiast ciut (naprawdę niewiele) nadrobić ścieżką postanowiłem na azymut. Niby skala 1:4000 i wszędzie blisko… po chwili znalazłem jakąś ścieżkę – nie jest źle – myślę - zaprowadzi mnie prawie na sam punkt (ma być niedaleko od ścieżki po lewej). Najpierw w oddali widzę lampion po prawej za zakrętem – to może być PK 20. Coś mi błyska po lewej, lekko z tyłu. Lampion. Miał być dołek, a tu coś sporo tych dołków. Jest lampion – w dołku – dobra nasza. I kod chyba dobry, bo kończy się na 9. Lecę w kierunku tej dwudziestki co ją przed chwilą widziałem. Dopadam lampion, pikam chipem, patrzę na kod i coś mi się nie zgadza. Kod 53 to PK 25! Gdzie ja jestem? Już wiem – to co brałem jako PK 19 to był PK 9 –jeden miał kod 39, drugi 49, w nocy to prawie takie same kody!
Jak wiem, gdzie jestem - lecę dalej. Znowu idzie dobrze do PK 23. Biegnąc do PK 24 po pustym polu nie dostrzegam, że znajduje się on za wałem ziemnym. Szukam przed (tu jest jakaś ścieżka niezaznaczona na mapie) samotnego drzewa, ale nic tu nie ma. Aż zawracam z niedowierzaniem w stronę PK 23 i robię drugie podejście. Przez te moje manewry zaczynają doganiać mnie jakieś światełka. Do tej pory praktycznie biegłem sam – tak jak lubię. Teraz za plecami słyszę sapanie, widzę błyski świateł.
Na PK 25 już byłem, więc łatwiej mi go znaleźć. Dalej ścieżka na PK 26 - po ciemku nie rozróżniam co to jest. Wydaje mi się, że szczyt górki, więc biegną na szczyt. Ale tam nie ma lampionu! Przyglądam się dokładniej – jednak chodzi o wgłębienie w terenie. W efekcie tego manewru prześciga mnie spora grupa biegaczy;-(
We znaki daje się PK 29. Zielone na mapie to rzeczywiście nieprzebieżne, a wręcz nieprzechodnie zarośla. Wydostać się z nich po ciemku jest naprawdę sztuką!
Po doświadczeniach z krzakami końcówkę staram się robić po drogach. No cóż, wynik nie jest rewelacyjny – przy sprintach te kilka minut szukania tu i tam daje wymierne efekty w postaci sporego spadku w klasyfikacji. Najważniejsze jest to, że przeżyłem i w kompletnym stanie mogę wkroczyć w nowy 2025 rok :-)
Już po biegu. Przeżyłem! |
Puchar Bielan - E 4, czyli w sztafecie z samym sobą.
piątek, 3 stycznia 2025
Puchar Bielan - E 3, czyli jak umoczyć metę.
środa, 1 stycznia 2025
X Puchar Bielan... w Dąbkowiźnie (Etap 2 nocny)
Lubię biegać nocą. Ale nie sprinty, tylko takie „normalne” biegi. Pewno dlatego, że mój pierwszy start w orientacji właśnie był nocny. I nie lubię tłoku, startów masowych. Tylko ja , las, moje światło, a inne to najwyżej gdzieś w oddali, na granicy zasięgu wzroku.
Drugi etap Pucharu Bielan – Dąbkowizna „od drugiej strony” niż etap dzienny. Bez Renaty, bo ona nocy nie lubi.
Centrum zawodów - tuż przy przejeździe kolejowym |
Start - widać po czym trzeba było "biegać" |
PK 1 i PK 2 to mozolne przedzieranie się przez zrąbane gałęzie, dopiero gdzieś koło PK 3 zaczęło się polepszać. Pełne skupienie i bieg praktycznie po kresce, zupełnie „jak Renata”! Może nie za szybko, ale skutecznie.
Dopiero przy PK 5 pierwsze lekkie zboczenie z azymutu, ale miałem jak odbić się ze ścieżki. I niestety kolejny PK 6 - tu już większa skucha – zniosło mnie na sąsiednie wzniesienie, ale po nocy wszystkie wydmy wyglądają tak samo:-)
Poszukiwania PK6 - lampionu z PK19 wcale nie widziałem! |
Wkraczam na fragment mapy do tej pory nieużywany w zawodach. Jedna długa wydma i dwie porządne drogi. Ciężko się zgubić i szybko znajduję PK 9, PK 10, PK 11 i PK 12.
Ostatni na tym fragmencie mapy PK 13 znowu na wydmie , niedaleko PK 9. Wyznaczam azymut, dobiegam do wydmy i tu nie ufając igle kompasu tylko wydmie, którą widzę w świetle czołówki skręcam w lewo. Okazuje się, że to był błąd: docieram prawie do PK 9 gdy orientuję się w swojej pomyłce. Ale wiadomo – trzynastka ma prawo być pechowa.
Tu doganiają mnie jacyś inni szybkobiegacze i można powiedzieć, że w tłumie lecę dalej. No, może na końcu tłumu, bo jednak szybkobiegacze (jak mówi sama nazwa) biegają szybciej. PK 15, 16, 17 – prawie dobrze, choć nawigacja w tłumie nigdy nie jest tak dokładna jak trzeba.
Czas na PK 19. Na azymut. Staram się patrzeć na ukształtowanie terenu: biegnę lewym zboczem wydmy, potem jakaś niecka, przebicie się przez grzbiet i powinien być lampion. Ale lampionu nie ma. Także nie do końca zgadza się kształt wydmy. Szukam lampionu koło karpy, kręcę się… nic. Kolejna karpa i dostrzegam lampion – sprawdzam kod. Jestem przy PK 6! Zniosło mnie! Teraz już dokładnie na azymut odnajduję właściwe miejsce. Jeszcze chwilę szukam lampionu, bo jest sprytnie ukryty w jakiś zaroślach. Z tego co później widzę w wynikach, PK 19 był kilerem dla sporej grupy uczestników. Także PK 20 dał się we znaki, bo był to ciężki do namierzenia dołek „pośrodku niczego”.
PK19 - po raz drugi miotam się pomiędzy PK6 i PK19 |
Na analizie widać ilu osobom PK19 (lub PK20) sprawiły kłopoty |
Skupiam się na kompasie i pozostałe PK odnajduję już bezbłędnie. Po kresce praktycznie. Z jednym małym wyjątkiem – lampionem mety, który był schowany sprytnie za drzewem na skraju niewielkiej wydmy – praktycznie wszyscy go przebiegali i dopiero spojrzenie w tył pozwalało dostrzec odblask lampionu.
Ja i meta w tle;-) |
Jest jednak jeden feler – postanowiłem wypróbować nowe buty, które znalazłem pod choinką. Pomimo uznanej marki, z którą do tej pory nie miałem kłopotów – zakończyło się to porządnym obtarciem pięty. I to pod koniec etapu. Czy to dodatkowe kilometry: falstart, poszukiwanie PK 19, czy może złe zasznurowanie – w każdym razie będę cierpiał katusze na następnych etapach – szczególnie kiepsko może być na 3-godzinnym rogainingu…